Przez cztery kwarty gospodarze toczyli z rywalami z Bydgoszczy bardzo zacięty bój. Przyznać trzeba, że dość niespodziewanie, bo choć zespół Artura Gronka nie ma jeszcze podstawowego rozgrywającego, to wydaje się, że i tak dysponuje na tę chwilę większym potencjałem. Jeśli o ekipę Startu chodzi, świetnie grali przede wszystkim Sherron Dorsey-Walker oraz Cleveland Melvin.
Z kolei po drugiej stronie nieźle zaczął Eddy Polanco. Nieco gorzej za to rozgrywający Mike Smith, jednak wraz z upływem czasu Amerykanin poczynał sobie coraz lepiej i śmielej. Bydgoszczanie bardzo dobrze radzili sobie głównie w drugiej kwarcie, w której z dobrej strony pokazał się zwłaszcza Nathan Cayo, przebywający z drużyną zaledwie tydzień. Trzecia część znów była wyrównana, co zwiastowało spore emocje do końca.
W czwartej kwarcie gospodarze mieli problem w postaci czwartego przewinienia, które trafiło na konto Klavsa Cavarsa. Trener nie zdjął go jednak z parkietu, chcąc wykorzystać jego podkoszowe możliwości. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem był remis - po 78, co zapowiadało bardzo interesującą końcówkę. Wtedy ciężar gry, jeśli o gości chodzi, wziął na siebie Smith.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Andrejczyk na wakacjach. Wybrała nietypowy kierunek
Rozgrywający trafił niezwykle ważny, szalony wręcz rzut zza łuku, którym - na minutę i 16 sekund przed końcem - wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie 83:80. Momentalnie tym samym odpowiedział jednak Kregor Hermet. Wtedy punkty zdobył Nick Muszynski, ale po chwili znów był remis - po punktach Dorsey-Walkera.
Ostatnia akcja w czwartej kwarcie należała jednak do Astorii. Pod kosz wbijał się Smith, ale jego rzut okazał się niecelny i tym samym do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka - pierwsza w Energa Basket Lidze w sezonie 2022/23.
W dodatkowym czasie gry bydgoszczanom wyraźnie zabrakło już sił. Po trójce Dorsey-Walkera, a chwilę później celnych wolnych Melvina, było już 94:85. Gra ekipy Marka Popiołka mocno się posypała - nie kleiło się w niej dosłownie nic. Znać o sobie dała też krótsza ławka. Artur Gronek skorzystał w całym meczu w dłuższym fragmencie z dziewięciu zawodników, podczas gdy jego vis-a-vis desygnował ośmiu graczy.
Polski Cukier Pszczółka Start Lublin - Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 101:97 (26:22, 20:24, 15:17, 24:22, d. 16:12)
Start:
Sherron Dorsey-Walker 33, Cleveland Melvin 25, Klavs Čavars 10, Kregor Hermet 10, Mateusz Dziemba 8, Michał Krasuski 5, Bartłomiej Pelczar 5, Roman Szymański 3, Kacper Młynarski 2, Sebastian Walda 0.
Astoria: Mike Smith 26, Eddy Polanco 21, Ben Simons 15, Aleksander Lewandowski 12, Nick Muszynski 12, Nathan Cayo 11, Michał Kołodziej 0, Igor Wadowski 0.
Czytaj także:
Szaleństwo beniaminka. Legii "zasypać" nie zdołała >>
Zabrakło wykończenia. Pachniało dużą niespodzianką na starcie sezonu w PLK >>