Jesteśmy silni pod koszem - rozmowa z Robertem Witką, skrzydłowym PGE Turowa Zgorzelec

Robert Witka, dla którego obecny sezon jest już czwartym w drużynie PGE Turowa Zgorzelec podkreśla, że w tym roku jest zespół jest silniejszy pod koszem, niż na pozycjach obwodowych

Jacek Seklecki: Drugi mecz podczas Kasztelan Basketball Cup i drugie zwycięstwo. To może napawać optymizmem przed zbliżającą się ligą.

Robert Witka: To był dopiero nasz drugi sparing ogólnie w obecnym składzie. Trzeba także przyznać, że w pełnym składzie zaczęliśmy trenować dopiero trzy dni przed przyjazdem tutaj do Włocławka, dlatego myślę, że na tę chwilę nasza gra w cale nie wygląda źle. Cały czas musimy się jednak docierać, ponieważ popełniamy jeszcze wiele błędów na boisku, ale wszystko zmierza w dość dobrym kierunki i mam nadzieje, że podobnie będzie układało się nam w lidze.

Jak na drugi mecz w takim zestawieniu kadrowym gracie naprawdę bardzo dobrą koszykówkę.

Nasza gra jest dobrze odbierana, ponieważ wygrywamy. My jednak widzimy pewne mankamenty w naszej grze, dlatego będziemy chcieli poprawić je na treningach lub w następnych meczach sparingowych. Tych mamy jednak bardzo mało, ponieważ tylko trzy przed rozpoczęciem ligi i dlatego każdą minutę na parkiecie musimy wykorzystywać po to, aby zgrywać się w tym składzie.

W takim razie jakie są te błędy, które popełniacie?

Przede wszystkim na pierwszy rzut oka rzuca się ogólne zrozumienie i zgranie. Wiadomo, że każdy z nas przyjechał z innego klubu, dlatego teraz trzeba to wziąć i zlepić w jeden kawałek. Jak do tej pory krok po kroku udaje nam się to, jednak zdajemy sobie sprawę, że jeszcze trochę nam zajmie to, aby być w pełni formy.

W dwóch meczach rzucił Pan 39 punktów. Świadczy to chyba o dobrej formie przywiezionej z przygotowań kadry.

Być może tak. Dobrze przygotowałem się z kadrą, później odpoczywałem, ponieważ w meczach nie dostawałem swoich szans i czuję się świeżo. Przygotowywałem się z Panem Cyganem, który pracuje w drużynie PBG Basketu Poznań i widać, że wykonał kawał dobrej roboty, o czym świadczy forma każdego z kadrowiczów.

Patrząc na wasz zespół widać, że macie bardzo silną strefę podkoszową.

W tym sezonie mamy taką filozofię gry, która mówi nam, aby jak najwięcej atakować obręcz, czyli grać jak najbliżej kosza. Na razie nam to wychodzi. W pierwszym meczu turnieju Kasztelan Basketball Cup PBG Basket Poznań był w nieco słabszej dyspozycji, w drugim meczu przeciwko Treflowi było trochę ciężej, ale ta myśl szkoleniowa, którą trener próbuje nam przekazać sprawdza się.

W poprzednich sezonach mieliście nieźle obsadzone pozycje obwodowe, ale w finałach przegrywaliście pod koszem z sopocianami. Stąd ta zmiana rozłożenia akcentów?

Być może, ale teraz jest nowy trener, który ma swoją filozofię i nie patrzy na to co było wcześniej, tylko wdraża swoje pomysły. Ma swoją taktykę, swoją wizję zespołu, jak i tego co będziemy grali i tego się trzyma.

Jak w takim razie układa się współpraca z Saso Obradoviciem?

Bardzo dobrze. Ma zupełnie inny charakter, niż Saso Filipovski. Jest bardziej wymagający, bardziej nerwowy. Lubi grać systemem, a że mi taki styl koszykówki także odpowiada, więc dobrze się czuję grając u niego w drużynie.

Obecny sezon jest czwartym Pana w Turowie. To chyba do czegoś zobowiązuje najstarszego stażem zawodnika w drużynie?

(śmiech) nie kojarzę w tej chwili, ale chyba masz rację, że jestem najdłużej grającym zawodnikiem w drużynie Turowa. Oczywiście nie liczę tutaj wychowanków klubu, którzy w Zgorzelcu trenują już bardzo długo, ale w pierwszej drużynie jestem najstarszy stażem.

Jak więc porówna Pan swój obecny zespół do tych poprzednich, którego był członkiem.

Największą różnicą jest chyba to, że Saso Filipovski starał się dobierać zawodników, którzy byli groźni na obwodzie. W tym roku oczywiście także nie zapominamy o obwodzie, ale najsilniejsze i najgroźniejsze akcenty mają być bliżej kosza, co zawodnikom obwodowym stworzy więcej miejsca w ich rejonach boiska.

Pierwszy raz w koszulce Turowa wystąpił Michael Wright, który przed dziewięcioma lata zrobił Panu i Anwilowi sporo krzywdy.

Dla Michaela był to pierwszy mecz w naszej drużynie, a trzeba przyznać, że okazję miał nie łatwą, bowiem o szóstej rano wyjechał ze Zgorzelca i dołączył do zespołu 15 minut przed naszym wyjazdem z hotelu do hali na mecz. Wiadomo, jakich jest gabarytów, więc po tylu godzinach w samochodzie potrzebował sporo czasu aby się rozciągnąć, ale wszyscy pamiętają jakiego formatu graczem jest ten zawodnik. Grał świetnie w Europie, miał kontuzję, przez którą długo nie grał. Wiadomo, że gdyby nie ona to nie wylądował by w Polsce, aczkolwiek widziałem go na treningach i widać, że prezentuje się całkiem dobrze i wierzę w to, że będzie jednym z czołowych środkowych w lidze.

Razem z nim możecie dominować pod koszem w lidze?

Ciężko w tej chwili powiedzieć, bowiem nie widziałem wszystkich drużyn. Tradycyjnie Asseco Prokom wygląda bardzo dobrze pod koszem. Są euroligową drużyną i tutaj klasowi zawodnicy są musowi, aby powalczyć w tych rozgrywkach.

Oprócz ligi przed wami EuroCup. Na pewno za cel stawiacie sobie powtórzenie sukcesu sprzed dwóch lat, czyli Final Eight.

Bardzo byśmy chcieli, aczkolwiek rywalizować z nami będzie wiele dobrych drużyn. Tak naprawdę nie wiemy jeszcze z kim przyjdzie nam grać, ponieważ nie było losowania, ale każdy kolejny mecz chcemy wygrywać.

Komentarze (0)