Lawrence Kinnard: Wybić ich z rytmu

W środę Anwil Włocławek zadebiutuje przed własną publicznością w Hali Mistrzów w sezonie 2009/2010. Przeciwnikiem trenera Igora Griszczuka będzie beniaminek ligi, Trefl Sopot, w którego szeregach występuje Lawrence Kinnard. Amerykański silny skrzydłowy może być bardzo ważnym ogniwem drużyny, co będzie chciał udowodnić już przeciwko Anwilowi.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Oba zespoły, Anwil Włocławek i Trefl Sopot, spotkały się już w Hali Mistrzów w tym sezonie, choć potyczka miała miejsce przed oficjalnym rozpoczęciem rozgrywek, w ramach Kasztelan Basketball Cup 2009. Wówczas niespodziewanie lepsi okazali się podopieczni Karlisa Muiznieksa, a ojcem zwycięstwa był Amerykanin Lawrence Kinnard, który zdobył 20 punktów.

Mierzący 202 cm wzrostu skrzydłowy nie miałby nic przeciwko, gdyby rezultat z tamtego meczu (90:85 dla Trefla) powtórzył się i w środę. Doskonale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że zadanie nie będzie łatwe. - Dziesięć dni temu spotkaliśmy się w meczu przedsezonowym i choć chciałbym znów wygrać, będzie ciężko. Tamten pojedynek niewiele znaczy. W końcu od tego czasu oba zespoły na pewno się polepszyły, bardziej poznały i zgrały - tłumaczy specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl zawodnik, dodając równocześnie - A skoro oba zespoły lepiej się rozumieją i są na podobnym poziomie, jedno jest pewne - szykuje nam się bardzo dobre spotkanie... I mam nadzieję, że wygramy.

W 1. kolejce PLK obie ekipy wygrały swoje spotkania, choć zwycięstwa nie przyszły im łatwo. Anwil pokonał na wyjeździe Polonię 2011, podczas gdy Trefl wygrał z Energą Czarnymi Słupsk, choć spotkanie to stało na poziomie co najwyżej pierwszoligowym. - Ostatni mecz nie był może idealny, ale przecież wygraliśmy więc o czym mowa? - pyta retorycznie Kinnard. - Myślę, że nie powinniśmy się tym przejmować, bo choć brakowało nam zgrania czy koncentracji, to jednak zgarnęliśmy dwa punkty i to jest najważniejsze. Poza tym, z dnia na dzień prezentujemy się coraz lepiej - dodaje optymistycznie amerykański zawodnik.

Który element gry będzie zatem kluczowy dla losów spotkania według 23-letniego koszykarza? - Żeby wygrać, musimy być lepsi w zbiórkach i starać się możliwie jak najbardziej efektywnie ograniczyć niskich koszykarzy - twierdzi gracz, nie wdając się w szczegóły. Po chwili jednak zaznacza - Z ostatniego spotkania pamiętam, że Anwil ma naprawdę silny zespół, ale wystarczy nie dopuszczać ich do rzutów z dystansu, by wybić ich z rytmu i sprawić, że oddadzą kontrolę na parkiecie rywalowi. To znaczy nam - dodaje pewnym głosem zawodnik.

Jego nastawienie wynika z pewnością z faktu, iż podczas turnieju Kasztelana z łatwością zaaplikował włocławianom 20 punktów, niemiłosiernie ogrywając wysokich skrzydłowych Anwilu pod koszem dzięki swojej motoryce oraz sprawności. I o ile Trefl będzie chciał ograniczyć przeciwnika na obwodzie, kluczem do sukcesu Anwilu będzie wyłączenie z gry wysokich, czyli Kinnarda oraz środkowego Sauliusa Kuzminskasa. Jak komentuje to ten pierwszy? - Jeśli polega się tylko na jednej formacji, ciężko wygrać mecz. My w swoich szeregach mamy niezłych strzelców, ale również zawodników umiejących zagrać bliżej obręczy. Gdy wysocy i niscy grają na mniej więcej równym poziomie, wówczas jest łatwiej o zwycięstwo. Także, gdy Anwil będzie chciał ograniczyć nas pod koszem, wtedy przerzucimy akcent na obwód - kończy swoje spostrzeżenia Amerykanin.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×