Kevin Durant znów to zrobił. Czy tym razem się opłaci?

Jest jednym z najlepszych koszykarzy na świecie. Ma na swoim koncie dwa mistrzostwa NBA. I chce więcej - Kevin Durant znów jest częścią superzespołu i walczy o tytuł.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Kevin Durant Getty Images / Christian Petersen / Na zdjęciu: Kevin Durant
Grał w jednym klubie przez dziewięć lat (Seattle SuperSonics, 2007-2008, Oklahoma City Thunder 2008-2016). Był w środowisku koszykarskim powszechnie lubiany. Ale jedna decyzja zmieniła wszystko. Ta o dołączeniu do Golden State Warriors i stworzeniu superzespołu.

- Przez pierwsze dwa dni nie wstawałem z łóżka. Bałem się, że jak wyjdę na zewnątrz, ktoś mnie potrąci samochodem albo obrzuci mnie obelgami. Myślałem, że ludzie zareagują trochę inaczej. Nigdy dotąd nie poświęcali mi tyle uwagi - mówił dziennikarzom sam koszykarz, co przypomina w swojej książce wydanej w kwietniu w Polsce "Kevin Durant. W pogoni za wielkością" Marcus Thompson.

Ten ruch się opłacił. Durant zdobył z Warriors dwa mistrzostwa NBA, zapisując się na kartach historii. - Życie toczy się dalej, nie możesz się wiecznie ukrywać - wspomina, co sobie pomyślał, kiedy przetrwał pierwszą falę krytyki skrzydłowy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!

Durant mocno uodpornił się na krytykę. Jednocześnie udowadniał, jak wielkim jest zawodnikiem i jak dużo potrafi. Spodobała mu się gra o najwyższe cele i nie zważając na opinię innych, podjął następną odważną decyzję. Przeniósł się do Brooklyn Nets. Razem z Kyrie Irvingiem i Jamesem Hardenem stworzył nową Wielką Trójkę.

Ten projekt jednak kompletnie nie wypalił. Nets w tym składzie wygrali tylko jedną rundę fazy play-off, dużą rolę odegrały kontuzje. I w pewnym momencie na Brooklynie postanowiono, że to koniec starań. Czas na zmiany.

Durant został wymieniony. Chciał trafić do miejsca, w którym będzie mógł walczyć o mistrzostwo tu i teraz. I tak na początku lutego w tym roku dołączył do Phoenix Suns, tworząc następny superteam. Gra razem z Chrisem Paulem, Devinem Bookerem i DeAndre Aytonem. Czy tym razem się to opłaci?

Drużyna z Arizony, z Durantem w składzie, ma jak na razie bilans 8-1. Ta jedyna porażka przytrafiła im się jednak w pierwszej rundzie fazy play-off, która właśnie trwa. Los Angeles Clippers prowadzą 1-0.

34-letni już skrzydłowy ostatnio w rozmowie z Shamsem Charanią z The Athletic poruszył wiele tematów. Mówił szczerze o tym, co dręczyło go przez bardzo długo. I o tym, jakie ma teraz podejście. - Nie dbam o swoje dziedzictwo – przyznał. - Kiedyś się tym przejmowałem, chciałem by o mnie mówiono. Stworzyć historię, którą ludzie zapamiętają, ale teraz jest tego po prostu za dużo. Za mocno skupiałem się na innych – stwierdził.

Durant przyznał, że ma już inne priorytety niż kiedyś. - Wcześniej, kiedy nie prowadziło się jeszcze tych wszystkich debat i rankingów, zależało mi na tym, aby zbudować swoją historię. Teraz już nie dbam o to, czy będę rozważany w gronie najlepszych. Chcę po prostu wyjść na parkiet, grać, dawać z siebie wszystko, a potem wrócić do domu i spędzić czas z rodziną - zakończył Durant, który walczy aktualnie o swoje trzecie mistrzostwo.

Czytaj także:
Dramat mamy Marcina Gortata. "Nagle wszystko się wywróciło w oczach"
Córka gwiazdy Bulls skradła show. Diar DeRozan rozpraszała rywali

Czy Suns zdobędą z Durantem mistrzostwo NBA?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×