To były niezwykle ważne i trudne chwile w życiu Marcina Gortata, jednego z naszych najlepszych koszykarzy w historii. Ta sytuacja wydarzyła się pod koniec 2015 roku.
Gortat był wówczas w trakcie jednego ze swoich pięciu sezonów, które spędził w ekipie Washington Wizards. Wtedy dostał fatalną wiadomość z Polski, nie miał innego wyboru. Szybko wsiadł w samolot. Klub nie robił żadnych przeszkód.
- Szłam do kuchni. Nagle wszystko się wywróciło w oczach. Upadłam. Leżałam w korytarzu. Zupełnie sama. To był udar - opowiedziała Alicja Gortat w rozmowie z "Faktem".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!
Szczęście w nieszczęściu było takie, że drzwi do jej mieszkania były otwarte... - Znajomy wszedł, najpierw spróbował mnie podnieść, a potem wezwał kartkę - dodała.
To było kluczowe. Pierwszy informację o stanie mamy dostał brat Marcina Gortata, Filip. On był przy chorej od początku i sytuacja taka trwa do dnia dzisiejszego. - Marcin pierwszym samolotem przyleciał do Polski - wspomniała Alicja Gortat dodając, że jest dumna ze swoich synów.
- Pamiętam, że kiedy otworzyłam oczy w szpitalu, zobaczyłam łysą glacę Marcina. Zlecieli się lekarze i chorzy, którzy mogli chodzić. Było zamieszanie jak cholera - zakończyła wątek.
Gortat w swojej karierze rozegrał niemal 900 meczów w najlepszej koszykarskiej lidze świata, gdzie - oprócz Wizards - reprezentował barwy Orlando Magic, Phoenix Suns czy Los Angeles Clippers. Z tą pierwszą ekipą w 2009 roku został wicemistrzem.
"Największy fan" - pisał o swojej mamie Gortat w mediach społecznościowych przy okazji Dnia Matki. "Dałaś mi w życiu wszystko co mogłaś mimo że nie było ci łatwo" - dodał wtedy.
Zobacz także:
To już oficjalnie. NBA na dłużej w Polsce
Córka gwiazdy Bulls skradła show. Diar DeRozan rozpraszała rywali