Dotychczasowe zwycięstwa nie przyszły nam łatwo - rozmowa z Pawłem Leończykiem, koszykarzem PGE Turowa Zgorzelec

Paweł Leończyk do PGE Turowa Zgorzelec trafił z Energii Czarnych Słupsk. Popularny "Leon" szybko wkomponował się w nowy zespół i jest jego mocnym punktem. - Poprawy w naszej grze wymagają wszystkie elementy. Dlatego musimy sporo pracować - mówi koszykarz.

Grzegorz Bereziuk: PGE Turów Zgorzelec na początku sezonu odniósł dwa przekonywujące zwycięstwa. Co było kluczem do ich osiągnięcia?

Paweł Leończyk: Myślę, że przede wszystkim nasza gra w obronie oraz zaangażowanie. Zarówno ze Stalą jak i w środę z Polonią 2011 bardzo chcieliśmy wygrać. Z tej klasy rywalami zwłaszcza u siebie musimy wygrywać. Myślę, że dla kibiców jest dodatkową frajdą jeśli wygrywamy te mecze dużą różnicą punktów. W meczu ze stołeczną drużyną o naszym zwycięstwie zadecydowała obrona. Troszkę gorzej w porównaniu do meczu w Stalowej Woli funkcjonowała zbiórka. Zawodnicy Polonii zebrali nam sporo piłek. W tym meczu po zbiórkach przeciwnika w ataku potrafiliśmy obronić kolejną akcję i z ponowienia punktów nie wpadało nam zbyt wiele. Jednak najszybciej musimy to wyeliminować, bo z silniejszymi rywalami możemy mieć kłopot. Poprawy wymagają także pozostałe elementy i dlatego musimy sporo pracować.

Kibice w Zgorzelcu przyzwyczaili się, że balans między rzutami z dystansu i spod kosza był na podobnym poziomie. Teraz wyraźnie w waszej grze dominują rzuty z półdystansu i spod kosza. Taki ma zamysł taktyczny trener Sasa Obradović?

- W obu meczach trener widział, że mamy przewagę pod koszem i dlatego mamy dogrywać więcej piłek do Michaela Wrighta i Adama Wójcika. To jest nasz plus, że mamy mocną strefę podkoszową i do kogo oddawać piłki. Jeśli będą potrzebne rzuty z dystansu myślę, że Robert Witka także będzie trafiał z dystansu. Zresztą na 21 oddanych rzutów do kosza rywali trafiliśmy z dystansu 12 razy. Tutaj także mamy potencjał i jeśli sytuacja będzie tego wymagała, to w tym elemencie także będziemy silni.

We wtorek spotkacie się na wyjeździe z Treflem Sopot. Po raz trzeci z rzędu zagracie z beniaminkiem. Spodziewacie się łatwej przeprawy?

- Chcielibyśmy, ale z pewnością tak nie będzie. Będzie to ciężki mecz, ale mam nadzieję, że sobie poradzimy. Wierzę, że zrobimy kroczek do przodu i wystarczy to na drużynę z Sopotu. Na pewno jest to zespół walczący, o czym przekonaliśmy się na turnieju we Włocławku. Wygraliśmy tam mecz, ale to nic nie znaczy. Na pewno Trefl będzie chciał się nam zrewanżować. Uważam, że jeśli podejdziemy do meczu jak ze Stalą i Polonią 2011, a więc z zaangażowaniem i poważnie, to wygramy to spotkanie.

Na początku sezonu terminarz jest dla was łaskawy. Macie teoretyczne słabszych rywali, co chyba sprzyja budowie formy?

- Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na treningi w pełnym gronie. Cały czas zgrywamy się i myślę, że ten proces jeszcze trochę będzie trwał. Nie możemy się spodziewać, że za dwa tygodnie będziemy grali już nie wiadomo jaką koszykówkę. Dotychczas wygrywaliśmy wysoko. Być może spowodowane było to faktem, że rywal nie był z najwyższej półki. Podkreślam, że naprawdę musieliśmy się w tych meczach sporo napracować. To nie jest tak, że wychodzimy na parkiet i gramy na pół gwizdka. Gramy na 100 procent. Jak przyjdą mecze z mocniejszymi zespołami wierzę, że nasza gra będzie wyglądać dużo lepiej.

Obok spotkań na krajowych parkietach niedługo czekają was także mecze pucharowe. Wytrzymacie napięty terminarz?

- Po to gramy w pucharze żeby walczyć w tych rozgrywkach i awansować do kolejnej rundy. Czy wytrzymamy to fizycznie? Myślę, że tak. Po dotychczasowych meczach widać, że trener rotuje składem i każdy z graczy spędza na parkiecie sporo czasu. Trenowaliśmy bardzo ostro i do tego nie ma pytań. Uważam, że po każdym kolejnym meczu i dobrej regeneracji odzyskamy siły i będziemy przygotowani do dalszej walki.

Źródło artykułu: