Minimum to play offy - wywiad z Łukaszem Majewskim, silnym skrzydłowym Polpharmy Starogard Gdański

Zawodnik, o którym mowa swoją przygodę z ekstraklasą rozpoczął w Zniczy Jarosław z którym to wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywek koszykarskich w Polsce. Po sezonie spędzonym na Podkarpaciu zdecydował się na grę w innych klubach co zaowocowało nabyciem doświadczenia i lepszą grą.

Grzegorz Czech: Zdecydowałeś się ponownie podpisać kontrakt z Polpharmą, co było powodem takiej decyzji?

Łukasz Majewski: - Jest kilka czynników, które spowodowały, że zdecydowałem związać się z drużyną ze Starogradu. Przede wszystkim znałem trenera, z którym wiedziałem, że będę współpracował i wcześniej współpracowałem. Zawsze jednak pracowałem z trenerem Bogicevicem w drużynach, w których on pełnił funkcję drugiego szkoleniowca. Chciałem zobaczyć, jak będzie wyglądała nasza współpraca gdy on będzie pierwszym trenerem. Zdecydowało także całe otoczenie w Starogardzie i również stabilizacja finansowa klubu, bo jak wiemy w innych klubach jest z tym ogromny problem. Tu jest wszystko na najwyższym poziomie, znam tutejszych ludzi, mam tu kolegów i bardzo dobrze się tutaj czuję. Jak wiesz grałem tu nie tak dawno i wszystko jest tu na plus. Cieszę się, że pojawiła się dla mnie taka okazja i oferta, i długo się nad nią nie zastanawiałem. Mamy wyznaczone swoje cele, mamy dobry zespół i wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Widać, że wszystko idzie faktycznie w dobrym kierunku, a przede wszystkim ty wyrastasz z meczu na mecz na coraz bardziej wartościowego zawodnika. Widać, że trener Milija Bogicevic darzy cię sporym zaufaniem –sporo minut na parkiecie i dobra gra z twojej strony.

- Ja mogę się cieszyć z tego faktu i nawet po słabszym meczu z Koszalinem trener nadal na mnie postawił w Warszawie - myślę, że swoją niezłą grą odpłaciłem mu za daną mi kolejną szansę. Muszę dodać, że zawodnikowi jest potrzebne zaufanie szkoleniowca, aby nie czuł ogromnej presji. Bałby się oddać jakikolwiek rzut wiedząc, że po chybieniu usiądzie na ławce. Ja zdaję sobie sprawę, że zostałem ściągnięty tu po to, aby być znaczącym ogniwem drużyny i nie jestem już zawodnikiem, który wchodzi na parkiet na kilka minut, aby odciążyć podstawowych graczy. Wiem, że w jakimś tam stopniu opiera się gra poprzez nałożone zadania taktyczne, które mam do wykonania. Nie jestem już pierwszej młodości i czas najwyższy brać ciężar gry również na siebie. Nie chce zapeszać, ale cieszę się, że trener stawia na mnie i myślę, że z każdym meczem powinno być jeszcze lepiej.

Patrząc na skład personalny waszej drużyny, można śmiało stwierdzić, iż siła zespołu to trzech amerykańskich graczy plus Majewski, który po dobrym sezonie w Ostrowie nadal trzyma wysoką formę.

- Zgadza się, fajnie wspominam sezon w Ostrowie. Tuż przed zakończeniem rozgrywek pojawiła się szansa na pokazanie z dobrej strony krajowych graczy i myślę, że nieźle z tej szansy skorzystałem. Ostatnio bardzo miło zaskoczył mnie swoimi słowami w jednym z wywiadów Patrick Okafor, który powiedział, że jak Majewski gra dobrze, to my wygrywamy - patrząc na trzy dotychczas rozegrane mecze miał chyba rację (śmiech). Cieszę się, że taki gracz jak Okafor uważa, że nie grają indywidualności, lecz cała drużyna - musi nas zagrać co najmniej pięciu na swoim poziomie, aby rozstrzygnąć zawody na własną korzyść i super, że do tych czołowych zawodników Polpharmy jestem zaliczany.

Dotychczas macie na swoim koncie dwa wygrane mecze i jedną porażkę. Czy konfrontacja z AZS-em na własnym parkiecie była wypadkiem przy pracy?

- Liczę na to, że to była jedna wpadka, bo gdybyśmy zagrali bardzo dobrze, a oni tak jak zagrali to wtedy moglibyśmy powiedzieć z czystym sumieniem - są mocniejsi. Nam w tym dniu po prostu nic nie wychodziło i zagraliśmy fatalnie - mamy świadomość, że zagraliśmy tragicznie. My mamy w tym sezonie dość młody skład i myślę, że to przez tę naszą liczną publiczność i pierwszy mecz na własnym parkiecie trochę sparaliżowało niektórych młodych zawodników. Liczę, że z każdym meczem oni będą się ogrywać i coraz bardziej będą wartościowymi zawodnikami. Wtedy też będziemy dysponować równymi 10 koszykarzami, z których każdy dołoży cegiełkę do zwycięstwa. Na razie nic się nie dzieje pomimo tej porażki i w połowie sezonu będziemy mogli coś więcej powiedzieć na temat naszych możliwości. Po meczu ze Zniczem gramy z Kołobrzegiem i z czterema ekipami celującymi w najwyższe miejsca i tak naprawdę te pojedynki dadzą nam odpowiedź, jaką siłą dysponujemy. Wiemy, jaką mamy drużynę i wiemy, z kim mamy wygrywać lub z kim musimy wygrywać. Z silniejszymi zawsze będziemy się bić o zwycięstwo i liczę na sprawienie niejednej niespodzianki.

Na co stać Polpharmę w tym sezonie?

- Minimum to play offy i jeżeli zabraknie nas w tej grupie drużyn to uznam to za wielką swoją porażkę. Mamy naprawdę kilku bardzo dobrych zawodników - dobry skład, dobrego młodego ciekawego, perspektywicznego trenera, który wie czego chce. Uważam, że Polpharma musi być w play orfach, a tam już może być różnie, to całkiem inna bajka inna mobilizacja i zdarzają się ogromne niespodzianki - najpierw jednak skupmy się na dobrej grze aby nas w tych paly offach nie zabrakło.

Kolejna wizyta na Podkarpaciu i chyba kolejna ważna wizyta. Tu przecież stawiałeś pierwsze kroki w najwyższej klasie rozgrywek koszykarskich w Polsce.

- Mam ogromny sentyment do Jarosławia, mam tam kilku znajomych, także wśród zawodników. Jestem w ciągłym kontakcie z moim serdecznym przyjacielem Arturem Mikołajko i non stop telefonujemy do siebie. Bardzo miło wspominam okres spędzony w Jarosławiu, który dość przykro zakończył się dla nas i dla kibiców. Szacunek dla działaczy za pracę, jaką wykonali, bo Znicz za rok ponownie zagrał w ekstralidze. W Jarosławiu zadebiutowałem w ekstraklasie i tam zaczęła się moja kariera. Cieszę się, że mogę tam ponownie wrócić i zagrać wśród wspaniałych jarosławskich kibiców. Niestety jednak dla miejscowej publiczności na parkiecie już nie będzie sentymentów (śmiech).

Co sądzisz o drużynie Znicza bo zapewne jesteście już po analizie przeciwnika?

- Zgadza się, analizowaliśmy skład i po raz kolejny, pomimo bardzo późnego kompletowania kadry, trenerowi Szczubiałowi udało się złożyć ciekawą układankę. Szkoleniowiec prowadzący Znicz ma rękę do ściągania bardzo dobrych graczy zza granicy. Dysponuje trzema świetnymi amerykańskimi koszykarzami, którzy potrafią przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. Ja mam nadzieję, że uda się zrealizować założenia taktyczne i będzie dobrze. Nie ukrywam jednak, że mamy ogromny respekt do naszego przeciwnika. Powiem jeszcze, że jeżeli koszykarze z Jarosławia będą wygrywali z rywalami, którzy są w zasięgu, a w tym roku liga jest bardzo wyrównana to Znicz może być spokojny o utrzymanie. Na razie wygrywają wszystkie pojedynki, które muszą wygrać i to przede wszystkim również dobrze świadczy o drużynie. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że przy stabilnej grze klub znad Sanu może nawet zakończyć sezon w połowie tabeli.

Masz rację co do amerykańskich graczy, na pewno stają się liderami tej drużyny, nie uważasz jednak, że krajowi zawodnicy zawodzą?

- Jestem ciekawy, jak właśnie zaprezentują się Polacy, bo tak to zazwyczaj jest, że uda się powstrzymać graczy zza Oceanu, to wtedy krajowi koszykarze biorą ciężar gry na siebie. Co do polskich zawodników Znicza, to bym ich tak na początku nie skreślał. Są to na pewno bardzo wartościowi zawodnicy, przecież Zabłocki, Sarzało czy Witos już nie raz udowadniali swoją przydatność w innych drużynach i są niezwykle doświadczeni. Musimy wziąć też pod uwagę fakt, że każdy z zawodników ma jakieś tam zadanie nakreślone przez trenera i to jest bardzo ważne. Ja wiem, że dla niektórych widzów zawodnik, który zdobywa mało punktów jest zły - nie jest z tym tak do końca. Ktoś może odwalać kawał dobrej roboty w obronie, w walce na tablicy, czy obsługując kolegów. Doceniajmy zawodników za całokształt a nie tylko po zdobyczy punktowej. Dajmy tym krajowym zawodnikom więcej czasu i patrzmy na wszystko powtarzam. Będzie dobrze. Znicz ma specyficzną halę, super kibiców i jak utrzymają obecną formę to zajdą daleko.

Jak musi zagrać zespół Polpharmy aby pokonać ekipę Znicza Jarosław?

- Bez wątpienia atutem Znicza jest gra we własnej hali. Jeśli chodzi o grę naszego zespołu to nie możemy pozwolić na otwarcie się ekipie z Jarosławia, żeby od samego początku nie zaczęli nas strzelać z dystansu i z tego co słyną, czyli szybkimi kontratakami. Nie możemy pozwolić gospodarzom odskoczyć na bezpieczną przewagę, bo możemy jej w dalszym etapie nie odrobić. Trzeba przetrwać początek i przetrzymać pierwsze uderzenia, a później powinno być dobrze. Liczę na podobną naszą grę jak w Warszawie, tam trochę przespaliśmy początek i potem już było tylko lepiej. Wiemy gdzie są słabe punkty drużyny Znicza i będziemy chcieli je wykorzystać.

Komentarze (0)