Na początku był chaos - tak można podsumować pierwsze minuty sobotniego spotkania. Obie drużyny grały bardzo nerwowo i raziły nieskutecznością. Pierwsi przełamali się gospodarze, którzy z każdą kolejną akcją prezentowali się coraz lepiej. Prokom natomiast sprawiał wrażenie drużyny kompletnie zagubionej. Bardzo słabo grali liderzy zespołu z północy Polski, David Logan i Qyntel Woods, którzy popełniali sporo strat i mieli wiele problemów z trafianiem do kosza rywali. Poznaniacy byli bezlitośni i w stu procentach wykorzystali niemoc gości, wygrywając pierwsze dziesięć minut 26:13.
Jak się później okazało, skuteczna gra w pierwszej kwarcie to wszystko, na co tego dnia było stać podopiecznych Eugeniusza Kijewskiego. Wraz z upływem czasu coraz bardziej do głosu dochodzili gdynianie. Druga kwarta rozpoczęła się od fatalnej obrony strefowej w wykonaniu PBG Basketu, co bardzo szybko wykorzystali goście, trafiając z dystansu. Przede wszystkim gospodarze mieli niesłychanie wiele kłopotów z konstruowaniem akcji. Gra dwójki rozgrywających poznańskiego zespołu wołała o pomstę do nieba. W perspektywie całego spotkania, to właśnie zbyt duża liczba strat zadecydowała o porażce gospodarzy. Prokom był natomiast z minuty na minutę coraz skuteczniejszy, chociaż gra ekipy Tomasa Pacesasa nie powalała na kolana. Do przerwy prowadzili jeszcze gospodarze 46:40.
Po przerwie byliśmy świadkami kompletnej bezradności poznańskiego zespołu. Trzecie dziesięć minut sobotniego pojedynku drużyna Eugeniusza Kijewskiego grała "na stojąco". Na efekty nie trzeba było długo czekać. Goście prostymi akcjami bardzo szybko zniwelowali przewagę PBG i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania. Prokom mógł liczyć przede wszystkim na Logana, Woodsa i Ewinga, którzy byli nie do zatrzymania dla poznańskiej defensywy. W zespole gospodarzy największym problemem była nadal zbyt duża liczba strat, a także brak determinacji. Trener Kijewski dziękował na pomeczowej konferencji prasowej swoim zawodnikom za walkę z wyżej notowanym rywalem. Obserwując ostatnią kwartę, można jednak odnieść wrażenie, że gospodarze nie wierzyli w to, że mogą odwrócić losy meczu. Prokom grał coraz swobodniej i obnażał wszystkie słabości poznaniaków. W efekcie, spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości 89:69.
Tym samym drużyna Tomasa Pacesasa odniosła piąte kolejne zwycięstwo w tegorocznym sezonie Polskiej Ligi Koszykówki. Dla PBG Basketu była to natomiast trzecia porażka z rzędu. Po dobrym początku rozgrywek, poznaniacy kompletnie nie radzą sobie z zespołami z czołówki. Szczególnie martwią porażki we własnej hali, które mogą mieć ogromne znaczenie w końcowym rozrachunku. Trudno jednak walczyć o zwycięstwo, kiedy gra się z odpowiednią koncentracją jedynie przez dziesięć minut spotkania.
PBG Basket Poznań - Asseco Prokom Gdynia 69:89 (26:13, 20:27, 13:24, 10:25)
PBG: Ciric 21, Graves 15, Szawarski 8, Waczyński 6, Duvnjak 6, Białek 5, Radke 4, Kliajevic 4.
Prokom: Woods 23, Ewing 23, Logan 13, Burrell 10, Brazelton 7, Kostrzewski 6, Jagla 5, Łapeta 2.