Jakub Dryjański: Wiedzieliśmy jak rozegrać ostatnie akcje

Zespół Open Basket Pleszew jako pierwszy znalazł się w III rundzie Pucharu Polski koszykarzy. W sobotę drugoligowiec okazał się lepszy od pierwszoligowych Sudetów Jelenia Góra.

Dawid Bilski
Dawid Bilski

- Mecz był bardzo wyrównany. Naprzeciw siebie stanęły drużyny, które mogą grać na tym samym poziomie w pierwszej lidze. Nie baliśmy się przeciwnika - mówi Jakub Dryjański, koszykarz Open Basket.

Pleszewski zespół w 26. minucie prowadził już różnicą 13 punktów, jednak goście z Jeleniej Góry doprowadzili do emocjonującej końcówki meczu. - Koszykarze Sudetów pokazali, że nie jest to zespół z łapanki. Chłopaki zaczęli nas podwajać, trafili parę trójek i zrobił się mecz na styku. W końcówce było trochę nerwówki, ale my też mamy doświadczonych graczy, którzy grali nie tylko na pierwszoligowych parkietach. Wiedzieliśmy jak mamy rozegrać każdą piłkę w ostatnich akcjach - mówi 27-letni koszykarz.

Po wyeliminowaniu jeleniogórzan zespół z Wielkopolski w III rundzie Pucharu Polski trafić może w drodze losowania na rywala z ekstraklasy. - Nie boimy sie nikogo i będziemy walczyć z każdym jak równy z równym. Jeśli to będzie zespół jeszcze wyżej notowany od Sudetów to tym lepiej dla nas, ponieważ nabierzemy nowego doświadczenia - mówi Dryjański.

Nim dojdzie do kolejnej pucharowej rywalizacji podopiecznych Vadima Czeczuro czeka kilka ważnych spotkań w rozgrywkach II ligi grupy B. Jak na razie pleszewianie mają na swoim koncie trzy zwycięstwa i jedną porażkę. - Jednopunktowa porażka w Kutnie to była w zasadzie nasza wpadka. Pozostałych rywali jak na razie pokonaliśmy dość wysoko. Najważniejsze mecze dopiero przed nami. Czekamy na przeciwników z wyższej półki - mówi skrzydłowy Open Basketu.

Na koniec koszykarza spytaliśmy o to, jak się czuje w pleszewskim klubie, do którego trafił w trakcie letniej przerwy. - Jestem bardzo zadowolony, bo w poprzednim sezonie spotkało mnie parę nieprzyjemności w jednym klubie. W Pleszewie mogę skoncentrować się tylko na koszykówce, oddać całe serce na treningach i grać dla publiczności, która naprawdę żyje koszykówką - kończy Jakub Dryjański.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×