Grupa A:
Regal FC Barcelona nadal niepokonany w Eurolidze. Podopieczni Xaviera Pascuala wywieźli dwa punkty z Kowna, choć w meczu z Żalgirisem nie mogli zagrać kontuzjowani Gianluca Basile i Juan Carlos Navarro. Pod nieobecność tego drugiego ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Pete Mickeal i zakończył spotkanie z dorobkiem 22 oczek. To właśnie Amerykanin oraz Terence Morris i Roger Grimau decydowali o losach spotkania w trzeciej kwarcie, gdy przewaga Barcelony zwiększyła się do kilkunastu punktów. - Bardzo ciężko gra się tutaj w Kownie, ale nam się udało zwyciężyć. Cieszę się, bo zasłużyliśmy na wygraną, ale uważam, że powinniśmy zaprezentować się trochę lepiej - stwierdził na konferencji prasowej trener Pascual. Szkoleniowiec gospodarzy, Gintaras Krapikas nie miał pretensji do swoich podopiecznych. - Wiedzieliśmy, że Barcelona przystąpi do meczu osłabiona, ale przecież nawet bez czołowych graczy to wielki zespół. Chciałbym bardzo podziękować fanom, którzy nas wspierali i moim zawodnikom, że walczyli o każdą piłkę.
Żalgiris Kowno - Regal FC Barcelona 70:77 (21:23, 17:18, 15:22, 17:14)
(Begić 20 (7 zb.), Brown 17 (2x3), Kalnietis 13 (3x3, 6 as.), Watson 12 (10 zb.) - Mickeal 22, Morris 13 (1x3, 5 zb.), Laković 11 (3x3), Lorbek 11)
1. | Montepaschi Siena | 6 | 3-0 | 251-169 | +82 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Regal FC Barcelona | 6 | 3-0 | 240-188 | +52 |
3. | Fenerbahce Ulker Stambuł | 5 | 2-1 | 204-220 | -16 |
4. | Żalgiris Kowno | 5 | 2-1 | 205-213 | -8 |
5. | ASVEL Villeurbanne | 3 | 0-3 | 193-231 | -38 |
6. | Cibona Zagrzeb | 3 | 0-3 | 161-233 | -72 |
Grupa B:
Mistrz Serbii, Partizan Belgard wygrał po raz pierwszy w tym sezonie w Eurolidze, a ojcem zwycięstwa należy uznać środkowego Aleksa Maricia, który był bardzo blisko double-double, zdobywając 18 oczek i 9 zbiórek. Ważne punkty rzucał również Bo McCalebb, dzięki któremu Partizan objął kilkupunktowe prowadzenie zaraz na początku czwartej kwarty. Tym samym na nic się zdała dobra gra dwójki Justin Doellman - Ludovic Vaty. Obaj gracze rzucili do spółki 30 punktów i zebrali 15 piłek, lecz z parkietu schodzili pokonani. - To było dla nas bardzo ważne zwycięstwo, bo przegraliśmy dwa ostatnie spotkania. Ofensywnie radziliśmy sobie całkiem nieźle, ale defensywa wymaga jeszcze sporej poprawy - skomentował mecz trener gospodarzy, Dusko Vujosević, a jego vis-a-vis na ławce Entente, Philippe Herve stwierdził natomiast. - Jestem sfrustrowany naszą postawą w obronie. Pierwsza połowa była dobra, ale w drugiej kompletnie się pogubiliśmy. Dla niektórych moich koszykarzy te progi są chyba za wysokie. Nad wicemistrzem Francji zbierają się coraz bardziej gęste chmury w postaci rozstania z Euroligą.
Partizan Belgard - Entente Orlean 78:71 (22:22, 23:18, 17:20, 16:11)
(Marić 18 (9 zb.), McCalebb 15, Kecman 14 (4x3) - Doellman 16 (1x3, 8 zb.), Vaty 14 (7 zb.), Banks 11 (3x3))
Kaya Peker stanął na linii rzutów wolnych przy stanie 73:73, gdy na zegarze pozostawało zaledwie kilka sekund do końca meczu. Turek nie trafił jednak ani razu i tym samym do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W tej świetnie dysponowani tego dnia Taquan Dean oraz Omar Cook trójkami zapewnili trzecią wygraną Unicaji w Eurolidze. Pierwszy z nich rzucił w całym meczu 17 oczek a drugi do 13 punktów dodał 10 asyst. Pod koszami rządził i dzielił za to Joel Freeland, który zdobył 15 oczek i miał dziewięć zbiórek. W zespole Efesu Pilsen 18 punktów uzyskał Bootsy Thornton a o jeden mniej miał Bostjan Nachbar i wspomniany Peker. - To nasze trzecie zwycięstwo w pucharze, co przy pięciu porażkach w lidze jest czymś niesamowitym. Oczywiście jestem bardzo zadowolony z gry, jaką moi koszykarze pokazali w dogrywce, choć życzyłbym sobie rozstrzygać takie mecze wcześniej - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Aito Garcia Reneses, trener Unicaji. Ergin Ataman starał się zachować dyplomatycznie. - Gratuluję przeciwnikom, którzy wygrali dzięki strefie i trójkom w dogrywce. Nie trafiliśmy zbyt wielu prostych rzutów, by móc myśleć o zwycięstwie w tym meczu.
Unicaja Malaga - Efes Pilsen Stambuł 93:88 po dogrywce (23:20, 20:16, 16:19, 14:18, 20:15)
(Dean 17 (3x3, 5 zb.), Freeland 15 (9 zb.), Cook 13 (3x3, 10 as.), Rodriguez 13 (2x3), Archibald 12 (8 zb.) - Thornton 18 (2x3, 6 zb.), Nachbar 17 (2x3), Peker 17 (7 zb.), Smith 11 (1x3), Arslan 10 (2x3))
1. | Unicaja Malaga | 6 | 3-0 | 251-220 | +31 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Olympiakos Pireus | 5 | 2-1 | 259-231 | +28 |
3. | Lietuvos Rytas Wilno | 5 | 2-1 | 219-229 | -10 |
4. | Efes Pilsen Stambuł | 4 | 1-2 | 235-237 | -2 |
5. | Partizan Belgrad | 4 | 1-2 | 209-220 | -11 |
6. | Entente Orlean | 3 | 0-3 | 205-241 | -36 |
Grupa C:
Tylko sześciu koszykarze Maccabi Tel Awiw zdobywało punkty w spotkaniu z mistrzem Rosji, CSKA Moskwa, lecz nie przeszkodziło to izraelskiemu potentatowi w odniesieniu przekonywującego zwycięstwa, do którego w znacznym stopniu przyczynił się Maciej Lampe. Polak w ciągu 24 minut spędzonych na parkiecie zdobył 15 oczek oraz miał pięć zbiórek. Gospodarze już po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą kilkunastu punktów, a ekipa Evgeni Pashutina w niczym nie przypominała zespołu, który w ostatnich latach zdominował walkę w Eurolidze. - Nie jest łatwo wygrywać w stolicy Izraela, ale to żadne wytłumaczenie. Przespaliśmy pierwsze dziesięć minut i później ciężko było nam wrócić do gry - mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec CSKA, podczas gdy radości nie krył Pini Gershon, trener Maccabi. - Pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać na arenie międzynarodowej skupiając się przede wszystkim na defensywie i to bardzo mnie cieszy. Chciałbym tutaj wyróżnić Alan Andersona, który znacznie ograniczył Trajana Langdona. Zamiast Amerykanina, dla CSKA punkty zdobywał m.in. Ramunas Siskauskas - 12. Po stronie Maccabi 16 oczek rzucił Chuck Eidson.
Maccabi Tel Awiw - CSKA Moskwa 71:54 (19:7, 21:18, 16:15, 15:14)
(Eidson 16 (3x3), Lampe 15 (2x3, 5 zb.), Lasme 14 (6 zb.), Anderson 13 (1x3) - Siskauskas 12 (2x3), Ponkrashov 8 (1x3), Khryapa 7 (8 zb.))
Po pierwszej połowie Caja Laboral prowadziła z Olimpiją w Lublanie różnicą jedenastu punktów, lecz zryw Matta Walsha w trzeciej odsłonie sprawił, że gospodarze wrócili do gry. W decydujących akcjach hiszpański zespół potrafił jednak odpowiedzieć na zagrania Amerykanina i zanotował drugie zwycięstwo. 27 punktów wspomnianego Walsha nie pomogło zatem gospodarzom w odniesieniu pierwszej wygranej i z bilansem 0-3 powoli mogą żegnać z awansem do kolejnej fazy. - Mieliśmy swoje szanse, ale w pewnym momencie po prostu przestaliśmy grać. Nie wiem co się z nami działo w pierwszej połowie. Czeka nas wiele, wiele pracy - nie krył wściekłości po meczu Jure Zdovc, opiekun Olimpiji. Innego zdania był oczywiście Dusan Ivanović, trener Caji Laboral. - Cieszy mnie wygrana, mniej fakt, że po zmianie stron pozwoliliśmy rywalom zbliżyć się na kilka punktów. Ten mecz to już jednak przeszłość i skupiamy się na tym, co przed nami. Wśród podopiecznych serbskiego szkoleniowca wyróżnił się zwłaszcza Marcelinho Huertas, który uzyskał 21 oczek. Warto dodać, że trzy minuty na parkiecie spędził Paweł Kikowski i w tym czasie oddał jeden niecelny rzut za trzy.
Union Olimpija Lublana - Caja Laboral Baskonia 76:82 (20:26, 12:17, 20:13, 24:26)
(Walsh 27 (2x3, 6 zb.), Golubović 10, Becirović 9 (1x3) - Huertas 21 (1x3), Oleson 12 (3x3), Splitter 11 (7 zb.))
1. | Lottomatica Rzym | 6 | 3-0 | 234-205 | +29 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Maccabi Tel Awiw | 5 | 2-1 | 237-205 | +32 |
3. | Caja Laboral Baskonia | 5 | 2-1 | 233-234 | -1 |
4. | Maroussi Ateny | 4 | 1-2 | 217-224 | -7 |
5. | CSKA Moskwa | 4 | 1-2 | 189-210 | -21 |
6. | Union Olimpija Lublana | 3 | 0-3 | 216-248 | -32 |
Grupa D:
- To był bardzo trudny mecz i widać, że spotkały się dwa wielkie zespoły. Zagraliśmy całkiem nieźle w obronie oraz bardzo odważnie w ataku. Oczywiście poza pierwszą kwartą, kiedy zupełnie straciliśmy kontrolę - tłumaczył Ettore Messina przyczyny, dzięki którym prowadzony przez niego zespół, Real Madryt okazał się lepszy w starciu z innym europejskim gigantem, Panathinaikosem Ateny. Królewskich do zwycięstwa poprowadził litewski duet Rimantas Kaukenas - Darjus Lavrinović, który do spółki zdobył 32 oczka. W ekipie Ateńczyków zabrakło natomiast kontuzjowanych Vasileosa Spanoulisa i Mike’a Batiste’a. Ich absencja, a także indolencja rzutowa innych podstawowych graczy (tylko dwóch przekroczyło barierę 10 oczek) przesądziła o drugiej wygranej Realu. Tym samym obie drużyny mają obecnie taki sam bilans. - Zgodzę się z moim przedmówcą, to był trudny, ale także dobry mecz, dobre widowisko. O tym, która ekipa wygrała, decydowały detale, takie jak pojedyncze nietrafione rzuty czy straty - wyjaśniał powody porażki Żeljko Obradović, trener aktualnych obrońców trofeum.
Real Madryt - Panathinaikos Ateny 80:70 (12:21, 22:7, 25:23, 21:19)
(Kaukenas 17 (1x3), Lavrinović 15 (5 zb.), Llull 12 (2x3, 4 as.), Prigioni 11 (3x3) - Peković 22 (7 zb.), Nicholas 16 (4x3), Fotsis 8 (2x3, 5 zb.))
1. | Panathinaikos Ateny | 5 | 2-1 | 246-213 | +33 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Real Madryt | 5 | 2-1 | 255-226 | +29 |
3. | Khimki Moskwa | 5 | 2-1 | 227-254 | -27 |
4. | Armani Jeans Mediolan | 4 | 1-2 | 232-237 | -5 |
5. | EWE Baskets Oldenburg | 4 | 1-2 | 229-237 | -8 |
6. | Asseco Prokom Gdynia | 4 | 1-2 | 241-264 | -23 |