Mateusz Stępień: Grał pan w Sportino przez dwa lata. Gdy zespół ten powstawał, w sezonie 2006/2007 i rok później, gdy awansował do ekstraklasy. Bezpośrednią potyczkę z tą drużyną traktował pan w szczególny sposób?
- Tak, bowiem czas spędzony w Inowrocławiu wspominam bardzo dobrze. Ten drugi sezon, o którym wspomniano i awans do PLK, jest dotychczas najlepszym w karierze. A odnośnie do sobotniego meczu, to przyznam, że dodatkowo mobilizowałem się na spotkanie ze Sportino. Chciałem dobrze w nim wypaść.
Przez inowrocławskich kibiców został pan miło przywitany już na przedmeczowej prezentacji.
- Zgadza się, i chciałbym im za to bardzo podziękować. W Inowrocławiu jest fajna atmosfera, ładna hala, sympatyczni ludzie dookoła. Jednym słowem, bardzo dobre miejsce do gry w koszykówkę.
Wizyty w tym mieście, w aspekcie sportowym, nie zaliczy pan jednak do udanych. Pana drużyna uległa Sportino 78:79.
- To był mecz walki. Patrząc na wynik i statystyki, to można powiedzieć, że przegraliśmy jednym rzutem wolnym. Według mnie kluczowa okazała się trzecia kwarta. Raziliśmy w niej niemocą w ataku. Wykorzystało to Sportino, które w tej części rzuciło nam aż 30 punktów. Kilka razy trafiło z łatwych pozycji.
W samej trzeciej kwarcie Sportino siedem razy rzuciło celnie za trzy. W całej pierwszej połowie, z dystansu trafili tylko dwukrotnie. Zaskoczyła was ta skuteczność gospodarzy?
- Raczej nie. Nie to było decydujące. To my popełnialiśmy proste błędy w ataku i przez to przegraliśmy.
Doprowadziliście do zaciętej końcówki, mimo, że na początku czwartej kwarty przewaga Sportino wynosiła już 16 punktów. Ponownie musieliście gonić wynik. Podobnie było w meczach z Treflem Sopot i Polonią 2011 Warszawa.
- Nasz zespół składa się z walczących zawodników, łatwo się nie poddajemy. W spotkaniach z silnymi rywalami, kiedy to oni są faworytem, nasza mobilizacja jest jeszcze większa, także i wola wygranej. Moim zdaniem tym właśnie mocno nadrabiamy.
Narzekaliście trochę na pracę sędziów w tym spotkaniu, zwłaszcza w tych końcowych fragmentach.
- Nie ujął bym tego w ten sposób. Każdy wykonuje swoją pracę, oni także. Nie chciałbym ich krytykować i doszukiwać się dziury w całym.
Za nami siedem kolejek, na swoim koncie Stal ma obecnie dwa zwycięstwa. Jaki jest wasz cel na ten sezon? Przed jego rozpoczęciem przez wielu skazywani byliście na spadek.
- Przede wszystkim w obecnych rozgrywkach chcemy się uczyć no i wiadomo - utrzymać się w nich. Jesteśmy na początku ligi i nie można rozgraniczać stawki na drużyny, które spadną, które wejdą do play-off itd. Wydaję mi się, że przepis mówiący o grze przez cały mecz dwóch Polaków jest dobry. Sprawił, że liga jest bardziej wyrównana. W tym roku mamy fajne, polskie zawody.
Czyli według pana ta regulacja jest lepsza o tej z zeszłego sezonu, kiedy też musiało występować w ekstraklasie dwóch polskich koszykarzy z tym, że jeden z nich musiał być młodzieżowcem?
- Nie, nie, to nie tak. Ja jestem zawodnikiem, moim zadaniem jest gra w koszykówkę. A od spraw dotyczących właśnie przepisów, jakie mają obowiązywać, czy sędziowana są inne, znające się na tym dobrze osoby.