Najlepszy sezon w karierze spędziłem w Inowrocławiu - wywiad z Michałem Gabińskim, skrzydłowym Stali Stalowa Wola

Przed obecnymi rozgrywkami, po kilku latach gry poza Stalową Wolą, powrócił do rodzinnego miasta. Zasilił skład drużyny, której jest wychowankiem i która debiutuje w tym roku na pakietach ekstraklasy. Teraz Michał Gabiński jest wyróżniającym się koszykarzem swojego zespołu. W sobotę powrócił na Kujawy, gdzie w sumie spędził pięć lat, w tym dwa w Inowrocławiu. I właśnie drugi sezon w tym ostatnim mieście, uważa za swój najlepszy w dotychczasowej karierze.

Mateusz Stępień: Grał pan w Sportino przez dwa lata. Gdy zespół ten powstawał, w sezonie 2006/2007 i rok później, gdy awansował do ekstraklasy. Bezpośrednią potyczkę z tą drużyną traktował pan w szczególny sposób?

- Tak, bowiem czas spędzony w Inowrocławiu wspominam bardzo dobrze. Ten drugi sezon, o którym wspomniano i awans do PLK, jest dotychczas najlepszym w karierze. A odnośnie do sobotniego meczu, to przyznam, że dodatkowo mobilizowałem się na spotkanie ze Sportino. Chciałem dobrze w nim wypaść.

Przez inowrocławskich kibiców został pan miło przywitany już na przedmeczowej prezentacji.

- Zgadza się, i chciałbym im za to bardzo podziękować. W Inowrocławiu jest fajna atmosfera, ładna hala, sympatyczni ludzie dookoła. Jednym słowem, bardzo dobre miejsce do gry w koszykówkę.

Wizyty w tym mieście, w aspekcie sportowym, nie zaliczy pan jednak do udanych. Pana drużyna uległa Sportino 78:79.

- To był mecz walki. Patrząc na wynik i statystyki, to można powiedzieć, że przegraliśmy jednym rzutem wolnym. Według mnie kluczowa okazała się trzecia kwarta. Raziliśmy w niej niemocą w ataku. Wykorzystało to Sportino, które w tej części rzuciło nam aż 30 punktów. Kilka razy trafiło z łatwych pozycji.

W samej trzeciej kwarcie Sportino siedem razy rzuciło celnie za trzy. W całej pierwszej połowie, z dystansu trafili tylko dwukrotnie. Zaskoczyła was ta skuteczność gospodarzy?

- Raczej nie. Nie to było decydujące. To my popełnialiśmy proste błędy w ataku i przez to przegraliśmy.

Doprowadziliście do zaciętej końcówki, mimo, że na początku czwartej kwarty przewaga Sportino wynosiła już 16 punktów. Ponownie musieliście gonić wynik. Podobnie było w meczach z Treflem Sopot i Polonią 2011 Warszawa.

- Nasz zespół składa się z walczących zawodników, łatwo się nie poddajemy. W spotkaniach z silnymi rywalami, kiedy to oni są faworytem, nasza mobilizacja jest jeszcze większa, także i wola wygranej. Moim zdaniem tym właśnie mocno nadrabiamy.

Narzekaliście trochę na pracę sędziów w tym spotkaniu, zwłaszcza w tych końcowych fragmentach.

- Nie ujął bym tego w ten sposób. Każdy wykonuje swoją pracę, oni także. Nie chciałbym ich krytykować i doszukiwać się dziury w całym.

Za nami siedem kolejek, na swoim koncie Stal ma obecnie dwa zwycięstwa. Jaki jest wasz cel na ten sezon? Przed jego rozpoczęciem przez wielu skazywani byliście na spadek.

- Przede wszystkim w obecnych rozgrywkach chcemy się uczyć no i wiadomo - utrzymać się w nich. Jesteśmy na początku ligi i nie można rozgraniczać stawki na drużyny, które spadną, które wejdą do play-off itd. Wydaję mi się, że przepis mówiący o grze przez cały mecz dwóch Polaków jest dobry. Sprawił, że liga jest bardziej wyrównana. W tym roku mamy fajne, polskie zawody.

Czyli według pana ta regulacja jest lepsza o tej z zeszłego sezonu, kiedy też musiało występować w ekstraklasie dwóch polskich koszykarzy z tym, że jeden z nich musiał być młodzieżowcem?

- Nie, nie, to nie tak. Ja jestem zawodnikiem, moim zadaniem jest gra w koszykówkę. A od spraw dotyczących właśnie przepisów, jakie mają obowiązywać, czy sędziowana są inne, znające się na tym dobrze osoby.

Źródło artykułu: