Zadecydowały zbiórki i asysty, w tych elementach zdecydowanie wygrał Asseco Prokom Gdynia i to one zadecydowały o końcowym wyniku. Podopieczni trenera Tomasa Pacesasa zagrali przede wszystkim bardzo zespołowo, starali się szukać swoich partnerów wypracowując im dobre pozycje. Widać jeszcze spore braki w takiej grze i na pewno jeżeli gospodarze chcą coś osiągnąć w Eurolidze to muszą jeszcze ciężko pracować nad zespołowością.
Warto również wspomnieć o dobrej grze Lorinzy Harringtona, który prawdopodobnie zostanie w zespole z Gdyni - Jestem zadowolony z gry Harringtona, myślę że zostanie w drużynie - powiedział po spotkaniu Tomas Pacesas. Amerykański rozgrywający zdobył w tym spotkaniu dziesięć punktów, zaliczył 3 asysty i zebrał dwie piłki.
Pierwsza kwarta rozpoczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy, którzy już w trzeciej minucie gry prowadzili 7:0. Wszystko dzięki agresywnej obronie oraz dobrej penetracji w ataku. Jednak tak dobry wynik nie trwał długo, podopieczni Tomasa Pacesasa zaczęli popełniać proste błędy w obronie, szczególnie słabo prezentował się Łukasz Seweryn oraz ciągle testowany Lorinza Harrington. To od razu wykorzystali goście z Warszawy, a nie do zatrzymania był Joshua Alexander zdobywca dziewięciu punktów. Rozpędzone "czarne koszule" powstrzymał Qyntel Woods, który ledwo wchodząc na parkiet zdobył sześć punktów. Po dziesięciu minutach gry na tablicy widniał wynik 24:21 dla Asseco Prokomu Gdynia.
Kolejna odsłona miała podobny przebieg do pierwszej, dalej trwał istny koncert rzutowy, który w większości był niecelny. Trener Pacesas bardzo rotował składem, dawał szansę Polakom. Niestety nie każdy potrafił ją wykorzystać. O ile Hrycaniuk oraz Kostrzewski zagrali na dobrym poziomie, to nie można tego powiedzieć o Adamie Łapecie. Młodzian jest traktowany ulgowo, ale pytanie się nasuwa jak długo? Nie potrafi stawiać sensownych zasłon, jest słabo przygotowany pod względem motorycznym i co najgorsza ciągle nie rozumie prostej taktyki swojego trenera. Po drugiej stronie bardzo dobrze spisywał się Harding Nana zdobywca 10 punktów oraz Marcin Nowakowski. Ten dwudziestolatek rozgrywał na tyle dojrzale, że problemy z nim miał w obronie Daniel Ewing, którego to mocną stroną właśnie jest twarda obrona. To spotkanie było również ostatnią szansą Harringtona mającego za zadanie ostatecznie udowodnić swoją przydatność w drużynie. Trzeba przyznać, że Amerykanin miał lepsze i słabsze momenty gry, jednak końcowy rezultat był okazały, gdyż zdobył 10 punktów i co ważniejsze miał trzy asysty. Druga kwarta zakończyła się wynikiem 49:39 dla gospodarzy.
Druga połowa przebiegała pod kontrolą Mistrzów Polski, którzy zagrali zdecydowanie bardziej agresywnie w ataku oraz w obronie. Gospodarze starali się grać przede wszystkim drużynowo i to mogło się podobać licznie zebranej publiczności w hali. Rozstrzelał się Brandun Hughes zdobywając 17 punktów w trzeciej kwarcie, z tym zawodnikiem mieli największy problemy podopieczni Pacesasa. Fantastycznie prezentował się Woods oraz Logan, to właśnie oni w najważniejszych momentach zdobywali punkty. Drużyna Wojciecha Kamińskiego próbowała do ostatniego gwizdka wygrać to spotkanie, widać było ogromną chęć i wolę walki. Niestety zabrakło sił i doświadczenia, które to mieli gospodarze.
Asseco Prokom Gdynia - Polonia Azbud Warszawa 91:81 (24:21; 25:18; 19:23; 23:19)
Asseco Prokom: Burrell 17, Woods 16, Logan 16, Ewing 11, Harrington 10, Hrycaniuk 7, Kostrzewski 6, Seweryn 3, Jagla 2, Łapeta 2, Szczotka 1
Polonia Azbud: Hughes 21, Nana 20, Alexander 14, Miller 10, Fransunkiewicz 9, Bacik, Nowakowski 2