Beniaminek ze Stalowej Woli rozpoczął sezon od konfrontacji z wicemistrzem Polski Turowem Zgorzelec. Stal zaprezentowała się słabo i właściwie nie była w stanie chociaż przez chwile postraszyć rywala. Zielono-czarni zostali zdeklasowani na tablicach. Kolejne zawody to potyczka z mistrzem kraju, Asseco Prokomem Gdynia. Ekipa z hutniczego miasta w pierwszej kwarcie mocno zaskoczyła najlepszą drużynę poprzedniego sezonu. O ile jeszcze do przerwy można było liczyć na emocje, to trzecia kwarta wszystkie je rozwiała. Asseco Prokom wygrał tą część meczu 36:12 i było po wszystkim. Stalowcy te dwa pierwsze pojedynki traktowali z przymrużeniem oka, gdyż nie byli jeszcze zgrani. Następną konfrontację, w której zielono-czarni przespali trzecią kwartę było spotkanie w Sopocie z miejscowym Treflem. Mimo że Stal przegrywała do przerwy 11 oczkami można było liczyć jeszcze na ciekawe momenty w tym meczu. Stalówka jednak po przerwie wyszła mało skoncentrowana i przegrała tą część gry 5:23.
Na własnym parkiecie wszystko wyglądało dobrze. Kolejny wyjazd Stalowcy mieli do Inowrocławia. Miejscowe Sportino do tergo meczu nie wygrało w lidze. Do przerwy zanosiło się, że tak może pozostać. Zielono-czarni nie potrafili jednak utrzymać kilkupunkowej przewagi. Po przerwie znów się zacięli. Sportino wygrało tą kwartę 30:14 i prowadziło różnicą 14 oczek. Pogoń Stali okazała się nieskuteczna. Mimo że Stalówka doszła rywala na jeden punkt, to nie była w stanie przechylić szali na swoją korzyść. Ta porażka na pewno zabolała beniaminka z Podkarpacia. W ostatnim spotkaniu z AZS-em Koszalin Stalowcy zagrali w trzeciej kwarcie bardzo dobrze, ale z kolei ostatnie dziesięć minut nie było najlepsze i mimo 25-punktowej przewagi na 9 minut przed końcem zwycięstwo zawisło na włosku.
Problem gry Stali po przerwie nie jest nowy. Już za czasów pierwszej ligi Stalowcy w trzeciej kwarcie spisywali się bardzo słabo. Z tego problemu zdaje sobie sprawę szkoleniowiec Stalówki Bogdan Pamuła, który ma jednak nadzieję, że niebawem to się uda poprawić. - Te nasze przestoje są związane z charakterem koszykówki. Zawsze uczę się nie tylko na naszych meczach, ale na tym co się dzieje w całym baskecie. Wiele spotkań na najwyższym poziomie jest takich, że dyspozycje zawodników w każdym z nich są różne. Jeśli my potrafimy zdobyć 15 punktów przewagi w jednej kwarcie, a potem przeciwnik w kolejnej również tyle samo, to gdzieś tu jest na pewno ta kwestia psychologii. Z AZS-em udało nam się przetrwać trzecią kwartę, a nawet powiększyć naszą przewagę z pierwszej połowy. Zagraliśmy tą odsłonę meczu bardzo mądrze, byliśmy skoncentrowani. W tej ostatniej kwarcie nie graliśmy już tak rzetelnej koszykówki, tylko szukaliśmy już jakiś takich innych rozwiązań. Goście trafili cztery trójki, nam nie udawało się zdobyć żadnego oczka. To jest basket, to są ludzie żywi. My nie gramy jeszcze takiej koszykówki poukładanej do końca. Nie jesteśmy jeszcze zgrani. Można powiedzieć, że jesteśmy młodym zespołem. Praktycznie żaden z moich graczy nie ma doświadczenia z gry w ekstraklasie. Oni cały czas się przeobrażają. Z każdym treningiem, meczem stają się dojrzalsi. Mam nadzieję, że ustawiliśmy już trzecią kwartę, w Warszawie ustawimy czwartą kwartę i w kolejnych pojedynkach będziemy grać już równo przez całą potyczkę - powiedział portalowi SportoweFakty.pl opiekun zielono-czarnych.