Oficjalnie. Reprezentant Polski kończy karierę

"Nie dotrzymałem słowa". Wymowne słowa po spadku

- Nie ukrywam, że biorę mocno pod uwagę taki scenariusz. Idzie to właśnie w tę stronę, że w kwietniu, maju 2024 roku rozegram swój ostatni mecz na zawodowych parkietach. Kontrakt z klubem z Torunia wtedy dobiegnie końca, a ja zawsze deklarowałem to, że chcę ten ostatni mecz w karierze rozegrać właśnie w barwach Twardych Piernikach. To jest klub, który jest w moim sercu - mówił Aaron Cel w sierpniu ubiegłego roku w rozmowie z WP SportoweFakty.

Nadszedł czas ostatecznej decyzji. Cel nie zmienił zdania i właśnie oficjalnie ogłosił, że kończy z zawodową koszykówką. Za kilka dni po raz ostatni zobaczymy go na parkiecie. 37-latek dotrzymał słowa i z ukochanym sportem pożegna się w barwach Arriva Polski Cukier Toruń.

- Nadszedł czas, aby się z wami pożegnać. Po siedmiu latach w barwach Twardych Pierników, postanowiłem zakończyć swoją piękną i długą karierę. Był to naprawdę wielki zaszczyt móc pisać historię tego wspaniałego klubu. W niedzielę rozegram swój ostatni mecz na Arena Toruń. Mam nadzieję, że się z wami zobaczę. Dziękuję wam za wszystko - mówi w nagraniu, które udostępnił klub.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?

Arriva Polski Cukier Toruń w niedzielę 21 kwietnia zmierzy się z King Wilkami Morskimi Szczecin. To będzie ostatni mecz Twardych Pierników we własnej hali w tym sezonie.

Aaron Cel ma za sobą bogatą karierę. Urodził się i wychowywał we Francji, gdzie też stawiał pierwsze koszykarskie kroki. Po raz pierwszy w Polsce grał w barwach Turowa Zgorzelec. Potem występował m.in. w Stelmecie Zielona Góra i AS Monaco.

Przez wiele lat był bardzo ważną postacią w reprezentacji Polski. W drużynie narodowej rozegrał 108 meczów i zdobył 736 punktów. Z kadrą grał w mistrzostwach świata i trzykrotnie w mistrzostwach Europy. Największym sukcesem jest czwarte miejsce w EuroBaskecie w 2022 roku.

Awans na igrzyska był o włos. "Wierzyłyśmy, że ten turniej będzie nasz" >>
WKS Śląsk jeszcze żyje! Świetna czwarta kwarta >>