Już od samego początku spotkania na parkiecie trwała zażarta walka o każdą piłkę. Koszykarze obu ekip nie mieli najmniejszego zamiaru odpuszczać. Nic więc dziwnego, że na skutek świetnego krycia zawodnicy notorycznie pudłowali do kosza. Najmniejszy błąd był bezlitośnie wykorzystywany przez przeciwnika. Gospodarze znakomicie rozpoczęli, ale mistrzowie Polski nie pozwolili podopiecznym Miliji Bogicevicia na rozwinięcie skrzydeł. SKS swoją grę opierał oczywiście na swoich liderach - Anthonym Weedenie i Patricku Okaforze. W szczególności zachwycał ten drugi, który dzielnie walczył pod koszem gdynian. Prokom ciągle był blisko swojego rywala, głównie dzięki dobrej postawie Davida Logana i Qyntela Woodsa. W pewnym momencie przyjezdni wyszli na prowadzenie 15:11 i wydawało się, że ekspres odjedzie. Ale miejscowi gracze świetnie spisali się w końcówce doprowadzając do rezultatu 18:17.
Zawodnicy nie zwolnili tempa w drugiej kwarcie. Nadal z obu stron obserwowaliśmy szybką grę, w której w tej części spotkania znacznie lepiej odnajdowała się Polpharma. Goście nie potrafili sobie poradzić z Okaforem, który raz po raz dziurawił kosz. Nigeryjczyk zaskakiwał wszystkich celnie rzucając z półdystansu, jak i zza łuku. W momencie gdy "Kociewskie Diabły" odskoczyły od mistrzów Polski, odpowiedzialność za zdobywanie punktów na swoje barki Logan. Obrońca gdyńskiego klubu wykorzystał swoją niesamowitą szybkość, by penetrować. Gospodarze prowadzili już nawet 36:27, ale wówczas to o czas poprosił litewski szkoleniowiec gości. Zawodnicy Asseco Prokomu otrzymali ostrą reprymendę, co podziałało na nich mobilizująco.
Po przerwie gracze Bogicevicia mieli coraz większe problemy z trafieniem do kosza. Utytułowany rywal skrzętnie to wykorzystywał i z każdą upływającą minutą niwelował straty. Polpharma nie składała jednak broni i wciąż próbowała walczyć, dzielnie odpierając natarcie oponenta. Duża w tym zasługa Damiana Kuliga, który zastąpił pod koszem Okafora. Ostatecznie po 30 minutach spotkania było 57:53 dla "Farmaceutów".
Nikt jednak nie spodziewał się takiego obrotu spraw jaki miał miejsce w ostatniej partii. Gospodarze zostali kompletnie wytrąceni z rytmu - rzuty raz po raz mijały cel. Przez blisko 6 minut Polpharma nie trafiła do kosza. W międzyczasie rozpędzali się goście, którzy odrobili straty z nawiązką. Dość niespodziewanie skutecznie grał Mateusz Kostrzewski, który miał najwięcej swobody ze wszystkich zawodników Asseco Prokomu. "Farmaceuci" przełamali swój impas, ale było już za późno. Sytuację próbował ratować Weeden, ale jego celna "trójka" była początkiem końca. Mistrzowie Polski wywieźli ze stolicy Kociewia 2 oczka.
67:77
(18:17, 22:16, 17:20, 10:24)
Polpharma: Patrick Okafor 20, Tony Weeden 18, Damian Kulig 13, Mitar Trivunović 8, Brody Angley 4, Łukasz Majewski 2, Piotr Dąbrowski 2, Tomasz Ochońko 0, Uros Mirković 0.
Asseco Prokom: David Logan 30, Qyntel Woods 18 (11 zb), Mateusz Kostrzewski 9, Daniel Ewing 8, Ronnie Burrell 7, Jan-Hendrik Jagla 5, Adam Łapeta 0, Lorinza Harrington 0, Adam Hrycaniuk 0.