Choroba im pomogła
Energa Czarni Słupsk od początku sezonu trapiona jest kontuzjami. Do USA leczyć kontuzję wyjechał Chris Daniels, który był jednym z liderów drużyny z Pomorza. Nie wiadomo kiedy i czy ten zawodnik wróci jeszcze do Słupska. W Stalowej Woli nie zagrał także Alex Harris, który był na ławce rezerwowych, ale na parkiecie nie pojawił się z powodu skręconej kostki. Zagrał natomiast chory Marcin Sroka, który był motorem napędowym Energi Czarnych w potyczce ze Stalą. W Stalówce natomiast z chorobą i problemami ze stawem skokowym zmagał się Jarryd Loyd, który podobnie jak Sroka był najlepszym graczem swojego zespołu. Obaj dostali także statuetki dla najlepszych graczy spotkania w obu ekipach. - Przepraszam za mój głos, ale jestem chory. Nadal odczuwam skutki urazu stawu skokowego i trochę mnie jeszcze boli. Bieganie za Tyronem Brazeltonem na pewno mi nie pomogło. Przyłożę jednak lód i będzie wszystko w porządku - mówił na konferencji prasowej rozgrywający zielono-czarnych.
Znowu rzuty wolne
Od kilku sezonów nie tylko problemy w trzeciej kwarcie, ale i rzuty wolne są mankamentem Stali Stalowa Wola. O ile w sobotnim pojedynku z Energą Czarnymi Słupsk do przerwy skuteczność z rzutów osobistych była bardzo dobra 9 na 11 celnych, to w drugiej odsłonie spotkania było już znacznie gorzej. Stalowcy w ciągu drugich 20 minut trafili również 9 razy za jeden punkt, ale prób mieli aż 19. Cały mecz zakończyli ze skutecznością 60 proc. z tego elementu gry. - Wróciliśmy niestety do tej naszej słabszej dyspozycji na linii rzutów wolnych. Wydawało mi się, że po ostatnim meczu wszystko już wróciło do normy. W drugiej części spotkania wykonywaliśmy je na bardzo niskiej skuteczności. Nie wiem z czego to się wzięło. Być może z przemęczenia, albo przez nerwy - mówił po zawodach opiekun beniaminka z Podkarpacia Bogdan Pamuła.
Tragiczne sędziowanie
Po raz kolejny w Stalowej Woli na parkiecie nie radzili sobie arbitrzy. Praktycznie przez całe spotkanie podejmowali bardzo dziwne decyzje, z reguły na niekorzyść gospodarzy. Kilkakrotnie swoje niezadowolenie wyrażała publiczność w hali w Stalowej Woli. Sędziowie pozostawali niewzruszeni. Swoimi decyzjami wprowadzali sporo nerwowości w poczynania obu ekip. Wydaje się, że trzech arbitrów to jeszcze za mało, aby ligowe zawody obsługiwane były bez żadnych zarzutów.