Na wskutek epidemii grypy AZS AWF przełożył zaplanowany na 13. kolejkę spotkań mecz z Sudetami Jelenia Góra. Z tego powodu katowiczanie ostatni mecz ligowy rozegrali pod koniec listopada. Dłuższą przerwę w rozgrywkach wykorzystał Mirosław Stawowski, który dla dobra zespołu podał się do dymisji. Obowiązki pierwszego trenera przejął po nim Adam Zając i zyskał kilka dni więcej na spokojne przygotowanie targanej infekcją drużyny. - Chcieliśmy, aby Kazimierz Mikołajec objął zespół, ale ze względu na liczne obowiązki w Polskim Związku Koszykówki w tym momencie nie jest to możliwe. Pan Mikołajec będzie mi jednak pomagał, ale raczej na treningach, raz lub dwa razy w tygodniu. - powiedział Stawowski.
Od samego początku zawody nie układały się po myśli gospodarzy. Pierwsze punkty w spotkaniu zdobyli zawodnicy Znicza Basket, a w kolejnych minutach uzyskali kilku punktową przewagę. Głównym atutem przyjezdnych była szybka gra w ataku oraz twarda obrona w polu trzech sekund. W całej pierwszej połowie liderzy AZS AWF Katowice Mariusz Piotrkowski i Tomasz Milewski nie zdołali rzucić żadnego punktu. Pierwszemu ta sztuka nie udała się przez całe zawody. - Takie było nasze założenie przed meczem. W pierwszej połowie perfekcyjnie udało nam się zatrzymać dwóch podkoszowych graczy rywali, a moim wysocy zawodnicy w stu procentach wykonali powierzone im zadanie - przyznał trener pruszkowian Roman Skrzecz.
Koszykarze Znicza Basket mieli jednak sporo problemów z dynamicznym 18-letnim Mateuszem Dziembą, który wspólnie z Tomaszem Koczwarą długo nie pozwolił rywalom odskoczyć na więcej jak dziesięć punktów. - Mateusz rozwija się z tygodnia na tydzień. Ma też ogromny atut. Pomimo młodego wieku nie boi się grać, czego nie mogę powiedzieć o niektórych dużo bardziej doświadczonych zawodnikach. Ten chłopak ma papiery na granie. Nie może jednak zapomnieć o ciężkiej pracy. - chwalił swojego podopiecznego Stawowski.
Na siedem minut przed końcem goście prowadzili już różnicą osiemnastu punktów (76:58) i to ich wyraźnie uśpiło. Ambitni katowiczanie szybko trafili dwa rzuty z dystansu, równocześnie skutecznie zatrzymując ataki bardziej doświadczonych zawodników z Mazowsza. Przez cztery kolejne minuty akademicy nie tracąc punktu zbliżyli się do rywali na pięć punktów (71:76). Za trzy trafił wówczas Grzegorz Radwan i było po meczu. - Zabrakło nam punktów z pięciu kontr w ostatniej kwarcie. Mieliśmy przewagę 3 na 1, 4 na 2, ale żadna nie skończyła się koszem. Automatycznie wpłynęło to na psychikę. Rzut Radwana był tego zwieńczeniem - przyznał trener AZS AWF.
Po tej wygranej Znicz Basket awansował na siódme miejsce w tabeli. Katowiczanie pozostali zaś na ostatnim.
AZS AWF Katowice - Znicz Basket Pruszków 74:83 (20:26, 20:21, 14:24, 20:12)
AZS AWF Katowice: M. Dziemba 16 (2), T. Koczwara 16 (4), K. Leszczyński 12 (1), T. Milewski 11 (1), Ł. Wójcik 7, T. Gembus 6, T. Zając 3, K. Wójciak 3, M. Piotrkowski 0, K. Wosz 0
Znicz Basket Pruszków: T. Briegmann 24, A. Suliński 12 (2), J. Weatherspoon 12, S. Nowak 10, G. Radwan 10 (3), M. Świderski 9, G. Malewski 3, D. Czubek 3 (1), M. Aleksandrowicz 0