"Jak to się mogło stać?" - mogą pytać wszyscy związani z AMW Arką Gdynia. 80 sekund przed końcem ekipa z Trójmiasta prowadziła 87:76 i... przegrała!
Właśnie wtedy gdynianie rozpoczęli swój festiwal strat i błędów, a Twarde Pierniki poczuły krew i swoją szansę. Gospodarze w ostatniej minucie popełnili pięć strat, a torunianie trafiali jak w transie.
2,7 sekundy przed końcem dwa rzuty wolne wykorzystał Jordan Watson. Było 92:89, a trener gości nie miał już przerwy. Piłka powędrowała do Michaela Ertela. Ten zrobił dwa kozły i oddał rzut z własnej połowy. Piłka wpadła do kosza!
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
Ertel już same tego meczu nie wypuścił z rąk. W dogrywce zdobył 10 ze swoich 33 punktów. Dołożył do tego sześć zbiórek, sześć asyst i cztery przechwyty. To jemu Arriva Polski Cukier Toruń zawdzięcza pierwszą wygraną po serii pięciu porażek.
AMW Arka wydawała się pewniakiem do triumfu. Po zmianach triumfowała w 3 z 4 ostatnich meczów. W niedzielę również wszystko długo szło po myśli gdynian. Ich gra jednak zupełnie posypała się w 39 minucie.
Sześciu zawodników z dwucyfrową zdobyczą punktową nie pomogło. Kuriozalne niekiedy błędy przekreśliły szansę na piątą wygraną w sezonie. I gracze AMW Arki tylko do siebie mogą mieć pretensje, że tak się stało.
AMW Arka Gdynia - Arriva Polski Cukier Toruń 97:108 (24:21, 21:21, 19:18, 28:32, d. 5:16)
AMW Arka: Łukasz Kolenda 23, Stefan Djordjević 16 (12 zb), Nemanja Nenadić 16, Jordan Watson 12, Sage Tolbert 10, Jakub Garbacz 10, Adam Hrycaniuk 6, Jakub Szumert 4, Tomas Pacesas 0, Daniel Szymkiewicz 0.
Arriva Polski Cukier: Michael Ertel 33, Divine Myles 19, Wojciech Tomaszewski 13, Victor Gaddefors 13, Grzegorz Kamiński 11, Dominik Wilczek 8, Barret Benson 5, Bartosz Diduszko 3, Abdul Malik Abu 3, Paweł Sowiński 0.