Frustracja kandydata do prowadzenia polskiej kadry koszykarzy

Tomasz Służałek był jednym z kandydatów w konkursie na trenera kadry polskiej reprezentacji koszykarzy. Ten doświadczony szkoleniowiec był mocno sfrustrowany faktem, że żaden z kandydatów, którzy zgłosili się do konkursu, nie zyskał uznania w oczach komisji. Od początku mówiono jednak, że Polski Związek Koszykówki poszukuje trenera "z nazwiskiem". Wśród tych, którzy nadesłali swoje kandydatury, takiego nie było, dlatego rozpoczęły się poszukiwania pozakonkursowe.

W tym artykule dowiesz się o:

12 - tylu trenerów zgłosiło się do konkursu, który miał wyłonić trenera polskiej kadry koszykarzy. Żaden z tej dwunastki nie zyskał jednak uznania w oczach komisji. - Nie zdecydowaliśmy się na rekomendację żadnej z kandydatur. Jednocześnie zobowiązaliśmy się, że przedstawimy Polskiemu Związkowi Koszykówki listę kilku nazwisk, z którym powinny być prowadzone rozmowy - mówił na łamach PAP przewodniczący komisji, Kazimierz Mikołajec.

Cała ta sytuacja mocno poirytowała Tomasza Służałka, który również był w gronie tej dwunastki, która chciała objąć posadę pierwszego szkoleniowca kadry biało-czerownych. - To chyba pierwszy przypadek na świecie, by żaden trener nie znalazł uznania w oczach komisji - żalił się na łamach portalu sportslaski.pl Służałek. - To jest kabaret. Po co odbył się ten konkurs? Został ewidentnie przeprowadzony pod publiczkę. Ta komisja to marionetka w ręku prezesa Ludwiczuka.

Faktycznie, na liście tych dwunastu kandydatów, którzy zgłosili się do konkursu, nie ma mocnego nazwiska, o którym marzył prezes PZKosz Roman Ludwiczuk. Dlatego też zaczęto poszukiwać trenera we własnym zakresie, a jedna z opcji to opcja pt. Joan Plaza. - Dałem agentowi zielone światło do rozmów na temat pracy w Polsce. Sprawa nie jest nowa, bo już latem mój menadżer pytał, czy byłbym zainteresowany posadą w waszym kraju. Podobno czołowy klub szukał trenera. Wówczas nic z tego nie wyszło, ale przyznaję, że jestem pozytywnie nastawiony do wizji pracy z waszą drużyną narodową - wypowiedział się na łamach Przeglądu Sportowego sam Plaza. Gdyby udało się zatem ściągnąć tego szkoleniowca, cel został by zrealizowany. W kuluarach mówi się jednak, że wśród kandydatów jest jeszcze bardziej znane nazwisko i to w tym kierunku mogą posunąć się rozmowy.

Swoją teorię na ten temat ma jednak Służałek. - Skoro nie zgłosił się żaden trener z uznanym nazwiskiem choćby w Europie, to oznacza, że nie jest zainteresowany pracą z naszą reprezentacją. Im szybciej prezes Ludwiczuk to zrozumie, tym szybciej będziemy mogli przystąpić do naprawy polskiej koszykówki - mówi Służałek. - To są pobożne życzenia prezesa, by Plaza chciał poprowadzić naszą reprezentację. Już przed Mistrzostwami Europy w naszym kraju sporo mówiło się o sławnych nazwiskach w kontekście prowadzenia Polaków, a skończyło się na Katzurinie.

Fakt faktem jest taki, że Służałek nawet na liście tych dwunastu kandydatów nie był wyróżniającą się postacią. Trudno bowiem zestawić go w jednej linii z np. Slobodanem Suboticem czy też Antanasem Sirejką. Trenera poznamy z pewnością już niebawem, a nazwisko może okazać się zaskoczeniem. Ludwiczuk wyciągając swojego asa z rękawa, może wszystkim jego krytykom zamknąć usta…

Komentarze (0)