Grupa A:
Żadnych szans nie dali koszykarze Regalu FC Barcelona swoim rywalom, Żalgirisowi Kowno i zwyciężyli po raz ósmy w tym sezonie. Tym samym Katalończycy łatwo awansowali do kolejnej rundy, każdy mecz wygrywając różnicą około dwudziestu dwóch oczek. Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania został co prawda Travis Watson. Amerykanin miał 17 punktów i 14 zbiórek, lecz jego statystyki w niczym nie pomogły wicemistrzowi Litwy, który drugą i trzecią kwartę przegrał 49:20, a cały mecz trzydziestoma czterema punktami. - To dla nas żaden wstyd. Barcelona to obecnie najsilniejsza ekipa w Europie i mam nadzieję, że czegoś się od nich nauczyliśmy - skomentował występ swoich graczy Gintaras Krapikas. Równie lakoniczny był Xavier Pascual. - Mecz wygraliśmy i nie ma co więcej o nim opowiadać. Toczył się bez historii i łatwo osiągnęliśmy bezpieczną przewagę - mówił Hiszpan, w którego szeregach skutecznością wyróżnił się Pete Mickeal - 14 oczek.
Regal FC Barcelona - Żalgiris Kowno 89:55 (20:17, 26:11, 23:9, 20:18)
(Mickeal 14 (1x3), Navarro 13 (1x3), Morris 11 (3x3), Grimau 10, N’Dong 10 - Watson 17 (14 zb.), Salenga 10 (2x3), Kalnietis 9)
1. | Regal FC Barcelona | 16 | 8-0 | 658-491 | +167 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Montepaschi Siena | 15 | 7-1 | 659-546 | +113 |
3. | ASVEL Villeurbanne | 11 | 3-5 | 545-586 | -41 |
4. | Fenerbahce Ulker Stambuł | 11 | 3-5 | 564-622 | -58 |
5. | Cibona Zagrzeb | 10 | 2-6 | 503-603 | -100 |
6. | Żalgiris Kowno | 9 | 1-7 | 529-610 | -92 |
Grupa B:
Nie ma już w Eurolidze drużyny bez zwycięstwa! Ostatnią ekipą, która dotychczas miała na koncie same porażki był francuski wicemistrz Entente 45 Orlean. W czwartek podopieczni Phillipe’a Herve pokonali jednak na własnym parkiecie Partizan Belgrad, głównie dzięki Cedrickowi Banksowi, który rzucił 19 oczek i miał siedem zbiórek. - To historyczna chwila dla Entente. Długich osiem tygodni musieliśmy czekać na pierwszą wygraną i muszę przyznać, że smakuje ona wyśmienicie - przyznał francuski szkoleniowiec, a nietęgą minę miał za to Dusko Vujosević. - Dobrze rozpoczęliśmy ten mecz i po pierwszej kwarcie nawet pewnie prowadziliśmy. Później jednak coś się zacięło a gospodarze złapali wiatr w żagle. Zwycięstwo tutaj praktycznie przesądziłoby o naszym awansie do TOP 16, lecz niestety to cały czas jest melodia przyszłości - mówił Serb, a najlepszym graczem Partizana był standardowo Aleks Marić, który zanotował czwarte w tym sezonie double-double, tym razem 20 oczek i 11 zbiórek.
Entente 45 Orlean - Partizan Belgrad 75:72 (20:27, 19:7, 18:15, 18:23)
(Banks 19 (4x3, 7 as.), Curti 11, Moerman 11 (1x3, 7 zb.) - Marić 20 (11 zb.), McCalebb 13 (5 prz.))
W starciu z Efesem Pilsen Stambuł, Unicaja Malaga szybko objęła kilkupunktowe prowadzenie, które momentami wzrastało nawet do piętnastu oczek. Gospodarze utrzymywali się w grze dzięki skutecznemu Igorowi Rakoceviciowi, lecz na sam koniec meczu los spłatał figla zawodnika tureckiej drużyny. Serb w całym meczu uzbierał 21 oczek, ale jego spudłowany drugi rzut wolny na osiem sekund przed syreną sprawił, że po czterdziestu minutach to goście cieszyli się ze zwycięstwa i jednocześnie z awansu do fazy TOP 16. - Błędy, które popełniliśmy nie powinny się nam nigdy przydarzyć na takim poziomie. Cóż, nadal mamy szanse na grę w dalszej rundzie, ale to będzie bardzo trudna przeprawa - zauważył Ergin Ataman, trener Efesu. Jego vis-a-vis na ławce Unicaji, Aito Garcia Reneses cieszył się natomiast z szóstej wygranej w Eurolidze. - Po raz pierwszy w sezonie mogłem rotować pełnym składem i generalnie mogę być zadowolony zarówno ze zwycięstwa, jak i stylu. Oczywiście mieliśmy trochę problemów - na przykład, gdy zbyt skoncentrowaliśmy się za bardzo na ataku, zapominaliśmy nieco o defensywie, ale teraz liczą się dwa punkty. W jego ekipie najskuteczniejszym graczem został Georgios Printezis - autor 15 oczek. Grek, choć do niedawna leczył bardzo groźną kontuzję, powrócił na parkiet i obecnie jest filarem Unicaji.
Efes Pilsen Stambuł - Unicaja Malaga 77:79 (19:17, 20:24, 16:19, 22:19)
(Rakocević 21 (3x3), Smith 14 (1x3, 4 as.), Kasun 11 - Printezis 15 (3x3, 5 zb.), Jimenez 12 (2x3, 8 zb.), Welsch 12, Freeland 11 (1x3))
1. | Olympiacos Pierus | 14 | 6-2 | 710-642 | +68 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Unicaja Malaga | 14 | 6-2 | 639-616 | +23 |
3. | Lietuvos Rytas Wilno | 12 | 4-4 | 603-614 | -11 |
4. | Partizan Belgrad | 12 | 4-4 | 588-609 | -21 |
5. | Efes Pilsen Stambuł | 11 | 3-5 | 648-640 | +8 |
6. | Entente 45 Orlean | 9 | 1-7 | 574-641 | -67 |
Grupa C:
Mistrz Rosji wraca do gry! Po dość nieudanym początku sezonu, podopieczni Evgeni Pashutina w czwartek wygrali po raz szósty, tym razem odprawiając z kwitkiem Maccabi Tel Awiw. Dzięki temu zwycięstwu ekipa z Rosji przesunęła się na drugą lokatę w grupie, kosztem właśnie izraelskiego hegemona. - Bardzo źle rozpoczęliśmy to spotkanie i już po pierwszej kwarcie mieliśmy siedemnaście punktów straty. Co prawda w drugiej połowie broniliśmy lepiej i nawet ostatecznie wygraliśmy zbiórki, ale pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele łatwych punktów spod kosza, żeby wygrać ten mecz - stwierdził Pini Gershon, mając na myśli Sashę Kauna. Rosjanin rozegrał najlepsze zawody w swojej karierze i zdobył 21 oczek, a na konferencji prasowej wspomniał o nim również jego opiekun. - Początek spotkania należał do Sashy, który niesamowicie radził sobie na atakowanej tablicy. Później wiodło nam się trochę gorzej, tym bardziej kiedy Siskauskas musiał grać na czwórce w momencie, gdy za pięć fauli spadł Khryapa, ale ostatecznie daliśmy radę z czego bardzo się cieszę - wyznał Pashutin. Warto dodać, że w drużynie gości Maciej Lampe spędził na parkiecie tylko cztery minuty (najkrócej ze wszystkich koszykarzy) i w tym czasie zdobył dwa oczka.
CSKA Moskwa - Maccabi Tel Awiw 77:72 (28:11, 17:23, 13:22, 19:16)
(Kaun 21 (5 zb.), Langdon 13 (3x3), Planinić 13 (2x3, 4 as.), Siskauskas 13 (6 zb.) - Eidson 17 (2x3), Wisniewski 16 (1x3, 9 zb.), Fischer 10 (5 zb.))
1. | Caja Laboral Baskonia | 14 | 6-2 | 623-586 | +37 |
---|---|---|---|---|---|
2. | CSKA Moskwa | 14 | 6-2 | 566-540 | +26 |
3. | Maccabi Tel Awiw | 13 | 5-3 | 640-595 | +45 |
4. | Maroussi Ateny | 11 | 3-5 | 596-616 | -20 |
5. | Lottomatica Rzym | 11 | 3-5 | 587-612 | -25 |
6. | Union Olimpija Lublana | 9 | 1-7 | 554-613 | -59 |
Grupa D:
O meczu mistrza Polski z włoskim zespołem piszemy szerzej w osobnej relacji.
Armani Jeans Mediolan - Asseco Prokom Gdynia 82:69 (20:16, 22:12, 17:21, 23:20)
(Finley 20 (3x3), Petravicius 18 (7 zb.), Mancinelli 14 (1x3), Bulleri 10 (1x3) - Ewing 19 (2x3), Woods 15 (1x3, 8 zb.), Logan 11 (1x3))
- W meczu takim jak ten, gdy spotkają się dwie wielkie firmy, o ostatecznym wyniku decydują detale. Jeden rzut, jedna zbiórka, jeden gwizdek, a także brak jednego zawodnika i mam tutaj na myśli Diamantidisa. Niestety od początku sezonu prześladuje nas pech kontuzji - wyznał trener Żeljko Obradović, a jego zespół Panathinaikos Ateny przegrał u siebie z Realem Madryt dziewięcioma punktami. Tym samym Królewscy udowodnili, że ostatnia porażka z Prokomem w Gdyni była tylko wypadkiem przy pracy i ponownie objęli przewodnictwo w grupie D. Całe spotkanie stało pod znakiem wysokiego prowadzenia przyjezdnych, a przewaga podopiecznych Ettore Messiny sięgnęła przed czwartą kwartą prawie dwudziestu oczek. - Po ostatnich słabych meczach w Eurolidze i w ACB, ciążyła na nas wielka presja. Na szczęście moi zawodnicy pokazali, że dołek mają już za sobą i potrafią wygrywać w najmniej sprzyjających warunkach - powiedział po meczu włoski trener. W jego zespole najlepszych strzelcem okazał się być Louis Bullock, autor 15 oczek. 12 punktów dla gospodarzy zdobył Drew Nicholas.
Panathinaikos Ateny - Real Madryt 67:76 (8:22, 19:17, 18:24, 22:13)
(Nicholas 12 (2x3, 5 as.), Batiste 10 (5 zb.), Calathes 10 (2x3), Peković 10 - Bullock 15 (3x3), Garbajosa 13 (1x3, 5 zb.), Kaukenas 12 (2x3), Prigioni 11 (1x3), Velicković 11)
1. | Real Madryt | 14 | 6-2 | 663-564 | +99 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Panathinaikos Ateny | 14 | 6-2 | 651-567 | +84 |
3. | Khimki Moskwa | 13 | 5-3 | 591-595 | -4 |
4. | Armani Jeans Mediolan | 11 | 3-5 | 595-587 | +8 |
5. | Asseco Prokom Gdynia | 11 | 3-5 | 606-666 | -60 |
6. | EWE Baskets Oldenburg | 8 | 1-7 | 533-660 | -127 |