Cavs wracają do wielkiej gry! Wicemistrzowie NBA z 2007 roku rozegrali kapitalne zawody w Staples Center i pewnie pokonali Los Angeles Lakers. Już w pierwszej połowie podopiecznym Mike’a Browna wychodziło absolutnie wszystko. Świetna defensywa, kolektywna gra całej drużyny, a przede wszystkim ponad 64 proc. skuteczność w rzutach z gry nie mogła skończyć się inaczej. Cavs zanotowali w drugiej kwarcie serię 21:6 i wyszli na 20-punktowe prowadzenie.
Fenomenalnie grał Mo Williams, a niewiele gorzej spisywał się LeBron James. W szeregach gospodarzy jedynie Kobe Bryant stanowił realne zagrożenie dla rywala. Jego 35 punktów zdało się jednak na nic. Lider Jeziorowców nie otrzymał wsparcia od swoich partnerów - Gasol z 11 oczkami i Bynuma z czterema to zasługa szczelnej defensywy zespołu z Ohio. - To był dla nas jasny przekaz. Pokazał jaka jest nasza forma w starciu z najlepszymi obecnie ekipami w NBA. To było bardzo ważne zwycięstwo. Myślę, że jest ono tym ważniejsze, że odniesione przeciwko tak dobrej drużynie i uznanym zawodnikom - powiedział James.
Powracający na stare śmieci Shaquille O’Neal zdobył 11 punktów, prezentując pięć wsadów. Każdy z graczy Cavs wykonał swoją misję (Varejao, West, Moon), dlatego też zwycięstwo czołowej ekipy ze Wschodu ani razu nie było zagrożone. Lakers zrównali się z Bostonem z bilansem 23-5 i obecnie są to dwa najlepsze zespoły w lidze.
W końcówce doszło do kilku nieprzyjemnych scen. Graczom Lakers puściły nerwy i zaczęli szybko łapać kolejne faule techniczne. Nie popisali się również sympatycy Jeziorowców, którzy na parkiet zaczęli rzucać żółte "rączki", służące do kibicowania. Pojawiła się także butelka z wodą, na szczęście nikt nie został nią trafiony. - Nigdy wcześniej nie widziałem kibiców w Los Angeles reagujących w taki sposób - przyznał zaskoczony Phil Jackson.
Im gorzej, tym lepiej! Tak powinna brzmieć dewiza Portland Trail Blazers. Drużyna ze stanu Oregon bez Fernandeza, Outlawa, Odena, Przybilli, Millsa i Batuma pokonała we własnej hali silnych Denver Nuggets. Zaledwie ośmioosobowa ekipa Nate’a McMillana rozegrała świetny mecz, a klasą sam dla siebie był Brandon Roy, autor 41 punktów. Liderowi Smug nie przeszkadzał nawet fakt, że ostatnio nie grał z powodu kontuzji, a w piątek musiał założyć specjalny ściągacz na bark.
Warto podkreślić bardzo dobrą zmianę w wykonaniu Steve’a Blake’a. Były gracz Denver skarcił swoich dawnych znajomych pięcioma rzutami trzypunktowymi. Trzy z nich miały miejsce w ostatnich czterech minutach gry. - Staraliśmy się być bardzo skoncentrowani i grać jako zespół. Obie rzeczy przyszły w odpowiednim momencie. Zaprezentowaliśmy naprawdę solidną koszykówkę - powiedział LaMarcus Aldridge, podkoszowy Portland.
Po dwóch porażkach z rzędu we własnej hali, Phoenix Suns znów sięgnęli po zwycięstwo. Tym razem bez większych problemów uporali się z Los Angeles Clippers, triumfując 124:93. 12 "trójek" w ich wykonaniu oraz 54. proc. skuteczność w rzutach z gry zrobiły swoje. 26 oczek uzbierał Amare Stoudemire, a rezerwowy Jared Dudley dołożył 18 (4/5 za trzy). - Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa po to, aby odnowić naszą pewność siebie - powiedział Alvin Gentry, szkoleniowiec Słońc. Przypomnijmy, że Suns rozpoczęli sezon od bilansu 10-0 we własnej hali, po czym doznali dwóch porażek z rzędu.
Orlando Magic - Boston Celtics 77:86 (19:18, 8:20, 26:23, 24:25)
(V. Carter 27, R. Lewis 19, M. Pietrus 9 - R. Allen 18, R. Rondo 17 (13 zb), T. Allen 16) ->Czytaj więcej o tym meczu<-
New York Knicks - Miami Heat 87:93 (23:21, 14:20, 17:23, 33:29)
(D. Gallinari 26, D. Lee 19 (16 zb), W. Chandler 15 - D. Wade 30, M. Beasley 19, U. Haslem 12)
Los Angeles Lakers - Cleveland Cavaliers 87:102 (19:23, 23:28, 17:25, 28:26)
(K. Bryant 35, R. Artest 13, P. Gasol 11 - M. Williams 28, L. James 26, J. Moon 13)
Phoenix Suns - Los Angeles Clippers 124:93 (30:26, 37:29, 34:22, 23:16)
(A. Stoudemire 26, J. Richardson 18, J. Dudley 18 - R. Butler 22, C. Kaman 19 (10 zb), B. Davis 11)
Portland Trail Blazers - Denver Nuggets 107:96 (24:31, 25:20, 25:25, 33:20)
(B. Roy 41, S. Blake 17, A. Miller 14 - C. Anthony 32, J.R. Smith 20, K. Martin 12 (14 zb))