Anwil Włocławek w meczu noworocznym ograł we własnej hali King Szczecin 92:78 (więcej -->> TUTAJ), a Kamil Łączyński rozegrał najlepszy mecz w sezonie.
- Po ostatnich niepowodzeniach chcieliśmy ten nowy rok otworzyć zwycięstwem i niewątpliwie od początku pokazaliśmy, że to my chcemy być zdecydowanie dominującym zespołem - przyznał doświadczony rozgrywający na konferencji prasowej.
Wicemistrzowie Polski już na wejściu w mecz zostali w blokach. Potem przegrywali różnicą nawet 22 oczek. - Anwil od pierwszej do ostatniej minuty kontrolował to spotkanie. My troszkę "nie dojechaliśmy", bo w żadnym momencie nie zagroziliśmy Anwilowi. W żadnym aspekcie nie byliśmy konkurencyjni - stwierdził Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga.
ZOBACZ WIDEO: Zrobiło się gorąco. Pokazała się w bikini na rajskiej plaży
- Byliśmy w każdym elemencie spóźnieni. W ataku, w obronie, w decyzjach... - dodał. Jego podopieczni popełnili 19 strat, z czego Anwil miał 16 przechwytów.
Łączyński miał och pięć. Dodał do tego 20 punktów, siedem asyst i cztery zbiórki. Jednogłośnie wskazano go najlepszym zawodnikiem spotkania. Był niezwykle zmotywowany i skoncentrowany. Doskonale czytał grę. To była najlepsza wersja Łączyńskiego na koszykarskim parkiecie.
Jak podszedł do tematu ostatnich niepowodzeń i porażek z AMW Arką Gdynia i Śląskiem Wrocław? - W Polsce jest zasada: bij Anwil. Ja się bardzo cieszę, że gram w takim zespole, który każdy chce pokonać. Gdziekolwiek przyjeżdża Anwil Włocławek to hala jest pełna - zauważył.
Dodał, że w ostatnich dniach włocławianie mogli spokojnie potrenować, przygotować się i przeanalizować tak swoją grę, jak i grę rywala. Efekt było widać w środowy wieczór w Hali Mistrzów.
Łączyński wskazał też klucz do tego, jak musi grać zespół z Włocławka. To twarda defensywa i zatrzymanie rywali na wyniku poniżej 80 punktów. Z Kingiem się to udało. We wspomnianych spotkaniach z AMW Arką i Śląskiem nie. Wtedy włocławianie tracili odpowiednio 98 i 89 punktów.
Anwil z bilansem 11-2 jest liderem Orlen Basket Ligi.