Warriors odebrali Timberwolves przewagę własnego parkietu już w pierwszym meczu serii, ale na odpowiedź Leśnych Wilków nie było trzeba długo czekać. Jest już 1-1.
Gospodarze w czwartek wykorzystali poważne problemy kadrowe rywali. Pauzuje Stephen Curry i może zabraknąć go także w meczach trzy i cztery. Osłabieni Warriors nie dali rady przeciwstawić się Timberwolves, którzy triumfowali u siebie zdecydowanie, bo 117:93.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za wyczyn. I to w wieku 82 lat!
Julius Randle rzucił 24 punkty, a po 20 oczek dodali Nickeil Alexander-Walker i Anthony Edwards. Gwiazdor Timberwolves w trakcie spotkania doznał urazu kostki, ale wrócił do gry i spędził na parkiecie ostatecznie 34 punkty.
- Jest jak Wolverine. Cokolwiek mu się dzieje, wraca i daje z siebie wszystko - chwalił drużynowego kolegę Randle, porównując Edwardsa do komiksowej postaci z Marvela.
- Trener był z nas niezadowolony i dał to po sobie odczuć. Wiedzieliśmy, co musimy zrobić. Byliśmy zmotywowani, jako zespół - mówił Randle, wracając jeszcze do pierwszego meczu rywalizacji.
Warriors w czwartek trafili tylko 9 na 32 rzuty za trzy i mieli 17 strat. Grający mało w ostatnim czasie Jonathan Kuminga tym razem dostał 26 minut, w trakcie których wywalczył 18 punktów. Odczuć było można brak Curry'ego.
Dwa następne mecze odbędą się w San Francisco.
Wynik:
Minnesota Timberwolves - Golden State Warriors 117:93 (29:15, 27:24, 29:26, 32:28)
(Randle 24, Edwards 20, Alexander-Walker 20, McDaniels 16 - Kuminga 18, Butler 17, Hield 15, Jackson-Davis 15)
Stan serii: 1-1