- Przed spotkaniem powiedziałem, że Prokom jest niebezpiecznym zespołem i potwierdzili to w czasie meczu - powiedział po zawodach Żeljko Obradović. Pierwsze minuty inauguracyjnej odsłony były jednak całkowitym zaprzeczeniem tych słów. Prokom grał beznadziejnie, zaś Panathinaikos za sprawą znakomitego duetu Antonis Fotsis - Mike Batiste był nie do zatrzymania. Miejscowi zawodnicy długo nie utrzymali się na fali, a gdynianie po niemrawym początku, kiedy to przegrywali nawet 2:11, w końcu się przebudzili. Sygnał do ataku dał Daniel Ewing, który celnie rzucał z półdystansu jak i zza łuku. Przewaga "Koniczynek" powoli topniała, ale obrońcy mistrzowskiego tytułu wciąż byli na prowadzeniu.
Zespół z Trójmiasta co prawda znów rozpoczął fatalnie i po chwili przewaga "Wszechateńskich" wzrosła, ale Ratko Varda przełamał indolencję strzelecką Asseco Prokomu. Dość niespodziewanie ekipa Tomasa Pacesasa rozkręciła się na dobre i z każdą minutą gra gdynian wyglądała coraz lepiej. W rzutach zza łuku brylował niemalże nieomylny Daniel Ewing, zaś sporo ożywienia w ataku wniósł Ronnie Burrell, który wcześniej był niewidoczny. Wiatr w żagle złapał również Qyntel Woods. Nic więc dziwnego, że przyjezdni z nawiązką odrobili straty. - Myślę, że graliśmy bardzo agresywnie i dobrze po obu stronach parkietu, dzięki temu prowadziliśmy po pierwszej połowie dwoma punktami - mówił Burrell. Panathinaikos stracił wiele swoich atutów - Fotsis i Batiste nie grali już tak rewelacyjnie, a pozostali zawodnicy nie grzeszyli skutecznością. Największym mankamentem gospodarzy były rzuty za dwa, które wykonywali z zaledwie 35 procentową skutecznością.
O ile pierwsza kwarta należała do Panathinaikosu, a druga do Asseco Prokomu, o tyle w trzeciej choć górą byli gospodarze, to wynik przez cały czas oscylował w granicach remisu. Obie drużyny grały twardo w obronie, nie pozwalając przeciwnikowi na zdobywanie łatwych oczek. W ten sposób w miejscu stanął Burrell, a znacznie trudniejsze zadanie mieli Woods, Ewing i David Logan. Ten ostatni zawodził kompletnie - nie trafiał z dystansu oraz mylił się na linii rzutów osobistych. Zespołowa gra w ofensywie przyniosła pożądane efekty Panathinaikosowi. Wszak zespół ten odrobił straty, a po akcji 2+1 Vassilisa Spanoulisa wyszli na prowadzenie 51:50.
W ostatniej partii nie było już najmniejszych wątpliwości. Koszykarze Obradovicia z wielką łatwością przedzierali się przez zmęczoną już obronę przeciwnika. Ważną postacią był Drew Nicholas, który w każdej odsłonie dokładał trafienia, ostatecznie notując 13 punktów. Świetny finisz Panathinaikosu to przede wszystkim wielka zasługa Sarunasa Jasikeviciusa, Batiste oraz Nikoli Pekovicia. Mistrzom Polski zabrakło już sił na nieustępliwą walkę w defensywie, a w ataku brakowało opcji. Z trójki najskuteczniejszych zawodników Prokomu jedynie Woods utrzymał dobrą dyspozycję w końcówce. Tym samym gospodarze nie mieli większych problemów z odskoczeniem i wygraniem zawodów. W końcówce gdynianie zbliżali się jeszcze trzykrotnie na cztery oczka, ale na więcej nie było już stać polskiego teamu. - Mieliśmy motywację i graliśmy bardzo agresywnie, ale popełniliśmy mnóstwo strat, które dały Panathinaikosowi możliwość pokonania nas - stwierdził po meczu litewski szkoleniowiec Asseco Prokomu.
- Nasza obrona była kluczem - komentował po spotkaniu Nick Calathes, zawodnik Panathinaikosu. Trudno nie zgodzić się z wypowiedzią tego koszykarza. Asseco Prokom nie miał sposobu na twardą defensywę rywala. Gdynianie rzucili tylko 66 punktów, z czego zaledwie 28 uzbierali w drugiej połowie. Skuteczność zza łuku mówi sama za siebie 3/21. W tym elemencie zawiedli praktycznie wszyscy, prócz Ewinga.
Panathinaikos Ateny - Asseco Prokom Gdynia 74:66 (23:18, 13:20, 15:12, 23:16)
Panathinakos: Drew Nicholas 13, Mike Batiste 13, Nikola Pekovic 10, Sarunas Jasikevicius 8, Milenko Tepic 6, Vassilis Spanoulis 6, Stratos Perperoglou 5, Antonis Fotsis 5, Kostas Tsartsaris 4, Giorgi Shermadini 2, Nick Kalathes 2.
Asseco Prokom: Daniel Ewing 19, Qyntel Woods 16, Ronald Burrell 12, David Logan 6, Ratko Varda 4, Jan-Hendrik Jagla 4, Adam Łapeta 3, Adam Hrycaniuk 2, Piotr Szczotka 0, Mateusz Kostrzewski 0, Lorinza Harrington 0.