Nie było wątpliwości. On musiał to wziąć

PAP / Wojtek Jargiło / Kameron McGusty
PAP / Wojtek Jargiło / Kameron McGusty

Legia Warszawa po 56 latach wróciła na szczyt, sięgnęła po mistrzostwo Polski. Bez dwóch zdań nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie Kameron McGusty. MVP rundy zasadniczej, MVP finałów Orlen Basket Ligi.

Legia Warszawa wygrała decydujący, siódmy mecz finałów Orlen Basket Ligi z PGE Startem Lublin 92:82. Kameron McGusty spełnił swoja misję.

W najważniejszym meczu sezonu był wielki. Wykorzystał 8 z 11 rzutów z gry. Trafił wszystkie pięć rzutów wolnych. Zdobył 30 punktów. Był nie do zatrzymania. To nie wszystko.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za precyzja Sabalenki! Spójrz tylko, co zrobiła

Legia w niedzielę prowadziła od pierwszej minuty. Na 150 sekund przed końcem PGE Start w końcu jednak dopiął swego - po trafieniu Courtney'a Ramey'a było 79:77, a wypełniona po brzegi hala Globus oszalała z radości.

McGusty spojrzał, wziął piłkę i zrobił swoje. W kolejnej akcji trafił za dwa z faulem. Poprawił trójką. Tutaj również był faulowany. Zapoczątkował serię 13:0 Legii. Serię, która dała jej wygraną i mistrzostwo Polski.

W siedmiomeczowej serii finałowej amerykański gwiazdor notował średnio 19,0 punktu, 4,1 asysty, 3,0 zbiórki i 1,4 przechwytu.

Wcześniej McGusty został też wybrany najlepszym zawodnikiem rundy zasadniczej Orlen Basket Ligi. Był też najlepszym strzelcem rozgrywek. Bez dwóch zdań największa gwiazda sezonu 2024/2025.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści