Patrick Okafor w meczu z Polonią Azbud był niczym heros wśród ludzi. Nigeryjczyk w ofensywie grał wręcz koncertowo - świetnie manewrował, zbierał, dobijał. Na podkoszowego Polpharmy nie było mocnych. Mariusz Bacik raz po raz był przez niego oszukiwany. Okafor miał jednak swoje słabości - był wolny, nieco ociężały, ale to jego sposób gry. Wraz ze skutecznym Anthonym Weedenem stworzyli rewelacyjny duet. Goście nie mieli praktycznie nic do powiedzenia w pierwszej odsłonie. Co prawda podopieczni Wojciecha Kamińskiego po fatalnym wręcz początku (2:13), znaleźli w końcu dobry rytm, ale SKS nadal kontrolował przebieg wydarzeń. Twarda obrona podopiecznych Miliji Bogicevicia przynosiła zamierzone efekty. Właściwie jedynym skutecznym sposobem na zdobycie punktów były rzuty z dystansu - w nich brylował były reprezentant Polski Przemysław Frasunkiewicz, który potrafił się uwolnić spod krycia przeciwnika. Stołeczny klub z minutę na minutę miał jednak coraz większe problemy. W ekspresowym tempie trzy przewinienia złapał Harding Nana i "Czarne Koszule" miały już sporą lukę pod tablicami.
Dość niespodziewanie serbski szkoleniowiec gospodarzy sięgnął w drugiej kwarcie po szerokie grono zmienników. Aż czterech Polaków i Uros Mirković tak momentami wyglądał skład Polpharmy. Nic więc dziwnego, że więcej swobody mieli przyjezdni. Bardzo aktywny był Joshua Alexander. Prospektywny Amerykanin z wielką łatwością mijał swoich rywali, często wymuszając przewinienia. To właśnie na linii rzutów osobistych zdobył on sporo oczek. Wspomniany wcześniej Mirković w poczynaniach "Kociewskich Diabłów" wprowadził mnóstwo chaosu. Gracz ten niewątpliwie tych zawodów nie zaliczy do udanych - jego rzuty rzadko kiedy znajdowały drogę do kosza, w większości były nieprzemyślane. Uros co prawda dobrze zbierał w ataku, ale z jego zbiórek niewiele wynikało. Od czasu do czasu przypomniał o sobie Weeden, który często szarżował, co kończyło się zatrzymaniem go w polu 3 sekund. Druga odsłona stała na bardzo niskim poziomie - obie ekipy nie zaprezentowały niczego wielkiego. Częściej można było dostrzec improwizację, aniżeli zagrywki taktyczne. Polonię przy "życiu" trzymał Brandun Hughes, który sprawił najwięcej problemów defensywie gospodarzy w pierwszej połowie.
Eddie Miller tego lata był przymierzany do "Kociewskich Diabłów". Niedoszły gracz Polpharmy napsuł wyżej notowanemu rywalowi wiele krwi. O ile w pierwszej połowie 24-letni obrońca był mało widoczny, o tyle po przerwie często otrzymywał piłkę. Miller bezlitośnie wykorzystywał nawet najmniejsze potknięcie przeciwnika. Robił co mógł Weeden, starali się także pozostali, ale amerykański strzelec potrafił znaleźć dogodną sytuację do rzutu. Brakowało mu jednak większego wsparcia - Frasunkiewicz nie trafiał z dystansu, Hughes niemalże stanął w miejscu, zaś Bacik powoli zbierał kolejne oczka. Swoją wyśmienitą grę kontynuował Okafor, który tym razem mógł liczyć na Damiana Kuliga. Indywidualnych popisów szukał najlepszy strzelec Polpharmy, Weeden, lecz goście potrafili go zastopować. Polonia ciągle goniła, ale nie potrafiła się zbliżyć na więcej niż jeden punkt (44:43). Jednak niemalże przez cały czas przewaga SKS-u oscylowała w granicach pięciu oczek.
Łukasz Wiśniewski okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Włodarze "Farmaceutów" sprowadzili tego zawodnika w trakcie rozgrywek z AZS-u i mają wielkie powody do radości. 25-letni koszykarz znakomicie wkomponował się do drużyny Bogicevicia. W starciu z Polonią Azbud był jednym z pewniejszych punktów w ataku. Początkowo miał on problemy z wypracowaniem sobie pozycji, gdyż świetnie go kryli Amerykanie, ale z czasem ułatwili mu oni zadanie. Wiśniewski trafiał z półdystansu, wymuszał faule i skutecznie egzekwował osobiste. To on wraz z Okaforem w ostatniej kwarcie z największą łatwością trafiali do kosza. Nadzieję u gości podtrzymywał Miller, lecz jeden zawodnik to za mało, by odnieść końcowy sukces. Pozostali byli już bardzo zmęczeni, w dodatku nie potrafili przejść żelaznej defensywy rywala. Tym samym 11 zwycięstwo Polpharmy stało się faktem.
Spory wkład w korzystny rezultat miał Brody Angley. Rozgrywający gospodarzy znakomicie zbierał i umiejętnie dogrywał partnerom, a kiedy trzeba było samemu zdobywał punkty, choć nie uzbierał ich zbyt wiele.
- Mimo bardzo dobrej postawy Okafora mieliśmy szansę na zwycięstwo w tym meczu. Nie jest to jednak możliwe jeśli popełnia się aż 18 strat w spotkaniu wyjazdowym - mówił po zawodach najlepszy strzelec przyjezdnych, Eddie Miller. Nie tylko straty były przyczyną porażki "Czarnych Koszul". Podopieczni Wojciecha Kamińskiego oddali aż o 28 mniej rzutów za dwa punkty, co niewątpliwie miało spore znaczenie. Przyjezdni mieli również wielką dziurę pod koszem - brakowało zawodnika, który byłby w stanie zebrać i ponowić akcję pod atakowaną tablicą. - Myślę, że to był ciekawy mecz. Mimo, że Polpharma prowadziła od samego początku, to ich przewaga nie była większa niż 10 punktów. Goniliśmy wynik, ale nie udało się - powiedział szkoleniowiec gości, który dodał: - Mieliśmy dzisiaj problem z Okaforem, który był dla nas nie do powstrzymania.
Zadowolenia z postawy swoich zawodników nie krył Milija Bogicević. - Muszę pochwalić moich zawodników, bo wykonali praktycznie wszystkie założenia przedmeczowe. Po porażce w Koszalinie w drużynie była ogromna chęć zwycięstwa. Dobra skuteczność, znakomita postawa Okafora oraz bardzo dobra Wiśniewskiego i Kuliga, a także twarda obrona - to były czynniki, które wpłynęły na końcowy sukces gospodarzy.
78:67
(24:18, 18:19, 16:15, 20:15)
Polpharma Starogard Gd.: Patrick Okafor 28, Łukasz Wiśniewski 13, Anthony Weeden 12, Damian Kulig 11, Piotr Dąbrowski 5, Brody Angley 4, Łukasz Majewski 3, Uros Mirković 2, Tomasz Ochońko 0.
Polonia Azbud Warszawa: Eddie Miller 19, Brandun Hughes 16, Mariusz Bacik 11, Joshua Alexander 7, Przemysław Frasunkiewicz 6, Harding Nana 4, Marcin Nowakowski 2, Aleksander Perka 2, Michał Przybylski 0.