Już pierwsza kwarta pokazała, że choć w tabeli między Kotwicą Kołobrzeg a AZS Koszalin jest kilkumiejscowa przepaść, w Hali Milenium zażarta walka trwać będzie do ostatniej minuty. Najpierw bowiem inicjatywę na parkiecie przejęli gospodarze, którzy narzucili swój styl gry przeciwnikom i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, a duża w tym zasługa Piotra Stelmacha. Polski skrzydłowy nie bał podejmować się odważnych akcji i zdecydowanie wziął na siebie ciężar gry w pierwszej kwarcie, rzucając lwią część ze swoich 19 oczek. Jego gra ostatecznie jednak na niewiele się zdała, bowiem po dziesięciu minutach to goście prowadzili różnicą sześciu oczek. Podopieczni Mariusza Karola ocknęli się w połowie kwarty i zacieśniając defensywę, skutecznie przełożyli ją na atak - 21:15.
Nic więc dziwnego, że od początku kolejnej odsłony kontynuowali dobrą passę. Z dystansu trafił Michael Kuebler, który przypomniał sobie jak seriami zdobywał punkty na początku sezonu i udanie wcielił się w rolę egzekutora. Praktycznie nieomylny spod kosza był za to Vladimir Tica (21 punktów w meczu przy skuteczności 9/11 za dwa) i to właśnie dzięki postawie amerykańsko-serbskiego duetu koszalinianie wyszli na dziesięciopunktowe prowadzenie 32:22. Chwila nieuwagi i dekoncentracji wystarczyła jednak Łukaszowi Wichniarzowi na kilka skutecznych prób i na przerwę Kotwica schodziła tracąc do rywala tylko cztery oczka (35:39).
Oblicze spotkania nie zmieniało się po zmianie stron. AZS nadal wypracowywał sobie przewagę, a gospodarze starali się ją niwelować. W trans wpadł Darrell Harris, który nie dość, że w obronie wreszcie zaczął przeciwstawiać się świetnie dysponowanemu Ticy, to odnalazł się również w ataku. Poza parkietem natomiast trener Paweł Blechacz próbował różnych sztuczek by zaskoczyć rywala i jedna z nich, obrona strefowa, zdała egzamin, gdyż na koniec trzeciej kwarty Kotwica odrobiła stratę z pierwszej połowy i na tablicy wyników pojawił się remis 57:57. Gra zaczęła się więc od nowa.
I choć ciężko gdybać po zakończeniu spotkania, trudno oprzeć się wrażeniu, że gospodarze przechyliliby szalę zwycięstwa na swoją korzyść gdyby zagrali... jak zespół. Tymczasem na 18 oczek drużyny 16 w tej części meczu zdobył wspomniany Harris, który dwoił się i troił nie tylko pod tablicami (14 zbiórek!), ale także na dystansie (trzy trójki), lecz nie otrzymał potrzebnego wsparcia od partnerów z drużyny. Mimo, iż goście rywalizowali jedynie z amerykańskim środkowym, nie potrafili wypracować jednak takiej przewagi, która pozwoliłaby im spokojnie odetchnąć. Walka kosz za kosz trwała więc do 38 minuty, kiedy to jeszcze raz dał znać o sobie Kuebler (23 punkty w całym meczu), który wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie 74:72. Zmuszeni uciekającym czasem, gospodarze musieli faulować rywali, lecz ci ze stoickim spokojem egzekwowali rzuty wolne i zdobywając w ten sposób ostatnich osiem oczek, przypieczętowali szóste zwycięstwo z rzędu.
- Chłopcy walczyli do ostatniej sekundy spotkania o zwycięstwo. Zabrakło nam rzutu przełamującego spotkanie, gdy przegrywaliśmy małą ilością punktów. Myślę, że powrót do gry kontuzjowanego Bartosza Diduszko i wzmocnienie Adamem Haringtonem poprawi obraz zespołu przed kolejnymi meczami. - stwierdził zaraz po meczu trener Blechacz, zaś rację przyznał mu również szkoleniowiec gości, Mariusz Karol. - Kotwica jest grupą wspaniałych chłopaków pod względem charakterologicznym. Moim zawodnikom brakowało dzisiaj błysku, choć oczywiście cieszę się z wygranej.
Kotwica Kołobrzeg - AZS Koszalin 75:82 (15:21, 20:18, 22:18, 18:25)
Kotwica: Harris 29 (3x3, 14 zb.), Stelmach 19 (3x3), Wichniarz 14 (2x3), Smith 87 (6 zb., 5 as.), Bręk 2 (6 as.), Danesi 2, Freeman 2, Matys 0, Rduch 0.
AZS: Kuebler 23 (3x3), Tica 21, Milicić 11 (1x3), Reese 10 (1x3), Metelski 6, Swanson 6, Arabas 5 (1x3), Balcerzak 0, Surmacz 0.