NBA: Dominator Howard rządzi pod koszem, Gortat krótko

Przy takiej dyspozycji Dwighta Howarda trudno się dziwić, że Marcin Gortat pojawia się na parkiecie tylko na kilka minut. Superman zdobył 30 punktów, 16 zbiórek, pięć asyst i trzy bloki, a Orlando dzięki świetnej czwartej kwarcie (33:10) pokonali na wyjeździe Sacramento Kings.

- Miał pięć asyst, trafiał rzuty wolne, zdobywał punkty i nie popełniał strat - wyliczał Stan Van Gundy, szkoleniowiec Orlando. - Nie było więc powodu, żebyśmy na niego nie grali. Kiedy on jest tak skuteczny wystarczy tylko każdą piłkę grać do niego. Wykonał świetną robotę - dodał.

Trudno się nie zgodzić ze szkoleniowcem Magików. Dwight Howard nie miał sobie równych przez cały mecz. Był skuteczny w ataku, świetnie bronił, a na dodatek obsługiwał lepiej ustawionych zawodników. To między innymi jego świetna defensywa spowodowała, że Sacto trafiło ledwo cztery z 22 prób w ostatniej odsłonie. - W obronie on się opiekuje wszystkim. Potrafi naprawić każdy błąd, który przydarzy się na obwodzie - mówił Jason Williams, autor 12 punktów dla gości.

Po trzech kwartach Orlando przegrywało dwoma oczkami, ale otworzyło ostatnią część od serii 18:4. Królowie pierwsze punkty zdobyli dopiero po pięciu minutach, lecz wtedy było już praktycznie po meczu. 18 punktów i 10 zbiórek dołożył Mickael Pietrus. Z kolei Marcin Gortat w nieco ponad sześć minut uzbierał dwa punkty i dwie zbiórki.

Mistrzowie NBA mają coraz więcej problemów. Przegrali już czwarty kolejny mecz na wyjeździe, a ich lider znów nie czuje się dobrze. Kobe Bryant nie dość, że wciąż zmaga się z bolącym palcem, to na dodatek musi radzić sobie z urazem pleców. W związku z tym oddał tylko 10 rzutów w meczu przeciwko San Antonio i nie zagrał w całej czwartej kwarcie. Jeśli do tego dodamy pauzującego z powodu kontuzji Pau’a Gasola, to sytuacja Jeziorowców nie wygląda zbyt optymistycznie.

- Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa - cieszył się z kolei Tim Duncan, który dla Ostróg zdobył 25 punktów i 13 zbiórek. Jego zespół tylko na początku pierwszej połowy miał problemy ze swoim rywalem. Później narzucił swój styl gry sukcesywnie powiększał prowadzenie. 22 punkty i sześć asyst dołożył Tony Parker. Być może będzie to przełomowy mecz dla Francuza, który w tym sezonie spisuje się póki co bez rewelacji.

Dokładnie miesiąc bez zwycięstwa byli koszykarze Detroit Pistons. 13 porażek z rzędu odeszło jednak w niepamięć, bowiem Tłoki pokonały na wyjeździe Washington Wizards. Czarodzieje to klub, który obecnie targany jest wieloma problemami, głównie pozasportowymi. Gilbert Arenas za swoje bezmyślne wybryki z bronią został zawieszony na czas nieokreślony, a kilku jego kolegów musi teraz tłumaczyć się przed lokalnymi władzami z całego incydentu.

- Ktoś musiał wygrać tego wieczoru. Chcieliśmy bardzo, żeby to był właśnie nasz zespół - mówił Richard Hamilton, zdobywca 19 punktów dla Tłoków. Gdyby drużyna z Michigan przegrała po raz 14, wyrównałaby najgorszą serię w historii klubu. Było więc o co grać. Kluczowa dla losów gry okazała się druga kwarta, wygrana przez gości 27:11. Oprócz Hamiltona na wyróżnienie zasługuje Rodney Stuckey (19 punktów i 11 asyst), a przede wszystkim Charlie Villanueva (23 punkty, w tym pięć trójek).

Transfer Stephena Jacksona do Charlotte Bobcats okazał się strzałem w dziesiątkę. Rysie pod jego wodzą grają o niebo lepiej niż na początku sezonu, a ich bilans 17-19 pozwala mieć nadzieję na walkę o pierwszy w historii awans do play off. Kapitan zdobył we wtorek 43 oczka, ustanawiając swój i klubowy rekord w ilości zdobytych punktów. - On jest najjaśniejszym zawodnikiem, jakiego kiedykolwiek trenowałem. On uwielbia swoich kolegów, a także samą grę. Sprawia, że wszyscy spisują się jeszcze lepiej - chwalił Larry Brown, trener Charlotte. Gospodarze w wygranej nie przeszkodził nawet fakt, że w pierwszej połowie przegrywali różnicą nawet 12 punktów.

Washington Wizards - Detroit Pistons 90:99 (27:21, 11:27, 26:19, 26:32)

(A. Jamison 31 (10 zb), R. Foye 20 (10 as), C. Butler 14 - C. Villanueva 23, R. Stuckey 19 (11 as), R. Hamilton 19)

Charlotte Bobcats - Houston Rockets 102:94 (29:34, 21:26, 24:17, 28:17)

(S. Jackson 43, B. Diaw 19, F. Murray 14 - T. Ariza 19, L. Scola 18 (14 zb), A. Brooks 11)

Memphis Grizzlies - Los Angeles Clippers 104:102 (26:37, 26:28, 27:25, 25:12)

(M. Gasol 24 (15 zb), R. Gay 24, Z. Randolph 20 - B. Davis 27 (12 zb, 12 as), D. Jordan 23, E. Gordon 18)

San Antonio Spurs - Los Angeles Lakers 105:85 (27:23, 26:18, 22:22, 30:22)

(T. Duncan 25 (13 zb), T. Parker 22, G. Hill 13 - A. Bynum 23, K. Bryant 16, R. Artest 13)

Sacramento Kings - Orlando Magic 88:109 (24:24, 31:27, 23:25, 10:33)

(T. Evans 18, B. Udrih 15, O. Casspi 11 (11 zb) - D. Howard 30 (16 zb), M. Pietrus 18 (10 zb), J. Williams 12)

Czytaj także o NBA:

Awaria systemu pożarowego spowodowała przerwanie meczu pomiędzy Memphis Grizzlies a Los Angeles Clippers. Usterka była na tyle poważna, że spowodowała zalanie pomieszczeń, które znajdowały się bezpośrednią pod halą. Trzeba było ewakuować kibiców! ->Czytaj więcej tutaj<-

EASTERN CONFERENCE

ATLANTIC DIVISION

Z P Proc.

1. Boston 26 10 .722

2. Toronto 19 20 .487

3. NY Knicks 15 22 .405

4. Philadelphia 12 25 .324

5. New Jersey 3 34 .081

CENTRAL DIVISION

1. Cleveland 30 10 .750

2. Chicago 16 20 .444

3. Milwaukee 15 20 .429

4. Detroit 12 25 .324

5. Indiana 12 25 .324

SOUTHEAST DIVISION

1. Orlando 26 12 .684

2. Atlanta 24 13 .649

3. Miami 18 18 .500

4. Charlotte 17 19 .472

5. Washington 12 24 .333

WESTERN CONFERENCE

NORTHWEST DIVISION

1. Denver 24 14 .632

2. Portland 23 16 .590

3. Oklahoma City 21 16 .568

4. Utah 21 17 .553

5. Minnesota 8 31 .205

PACIFIC DIVISION

1. LA Lakers 29 9 .763

2. Phoenix 24 14 .632

3. LA Clippers 17 19 .472

4. Sacramento 15 22 .405

5. Golden State 11 25 .306

SOUTHWEST DIVISION

1. Dallas 25 12 .676

2. San Antonio 23 13 .639

3. Houston 21 17 .553

4. New Orleans 19 17 .528

5. Memphis 19 18 .514

Komentarze (0)