To była antykoszykówka - komentarze po meczu Znicz Basket - MKS

Koszykarze Znicza Basket Pruszków przegrali czwarty mecz z rzędu i po odrobieniu zaległości przez inne zespoły mogą wypaść poza czołową ósemkę. Ponownie w wykonaniu miejscowych najsłabsza okazała się ostatnia kwarta, co skrupulatnie wykorzystali rywale z Dąbrowy Górniczej.

Wojciech Wieczorek (trener MKS Dąbrowa Górnicza): Gdy w trzeciej kwarcie przegrywaliśmy już różnicą czterech punktów, zaczęliśmy grać swoją koszykówkę. Bardzo cieszę się z tego zwycięstwa, bo w Pruszkowie nie gra się łatwo. Ostatnio przekonał się o tym wicelider z Zielonej Góry. Zawodnicy nie od dziś znają moją teorię. Jeżeli nasza skuteczność za trzy punkty jest wyższa niż 35 procent, to wygrywamy. Tak też było w Pruszkowie. Moim koszykarzom nie brakuje inteligencji boiskowej, dlatego bez większych problemów kontrolowaliśmy mecz w końcówce.

Marek Piechowicz (skrzydłowy MKS Dąbrowa Górnicza): Istotny był początek, on ustawił mecz, a rywali lekko podłamał psychicznie. W drugiej i trzeciej kwarcie graliśmy słabiej, ale nie na tyle, by Znicz Basket mógł to wykorzystać. Ważne, że w czwartej kwarcie nasza przewaga nie podlegała dyskusji. Cała drużyna zagrała dobrze, a wszyscy zawodnicy dali z siebie wszystko.

Roman Skrzecz (trener Znicza Basket Pruszków): MKS był od nas lepszy. Grał twardziej w obronie. W całym meczu popełniliśmy aż 20 strat. To ustawiło całe zawody, a my w tym czasie graliśmy antykoszykówkę. Nie rozumiem dlaczego przez trzy dni zespół tak radykalnie zmienił swoje oblicze.

Sławomir Nowak (skrzydłowy Znicza Basket Pruszków): Okazuje się, że w końcówce brakuje nam koncentracji. Nie potrafimy zagrać konsekwentnie. W tym czasie popełniamy za dużo prostych błędów, które decydują później o wyniku. Zarówno Intermarche Zastal, jak i MKS Dąbrowa Górnicza to były zespoły w naszym zasięgu. Momentami gramy dobrze, ale to za mało, aby myśleć o końcowym sukcesie.

Komentarze (0)