Agnieszka Jaroszewicz: Cały czas kontrolowałyśmy mecz

W meczu 19. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy UTEX ROW Rybnik wygrał w Łodzi z ŁKS-em Siemens AGD Łódź. Dla podopiecznych Mirosława Orczyka była to niezwykle ważna wygrana, gdyż pierwsza, odniesiona w 2010 roku, która daje nadzieję rybniczankom na znalezienie się w ósemce najlepszych drużyn po rundzie zasadniczej. Spotkanie w Łodzi od początku układało się po myśli zawodniczek z Rybnika, ale w końcówce łodziankom udało się doprowadzić do nerwowej w końcówce. W niej przyjezdnym udało się jednak obronić przed atakiem gospodyń, a tym samym dwa duże punkty znalazły się na koncie ROW-u.

Rybniczanki w pewnym momencie trzeciej kwarty prowadziły już nawet różnicą 14 punktów. To jednak nie zniechęciło gospodyń, które zmieniły system w defensywie ze strefy na każdy swego i w czwartej kwarcie udało się im objąć nawet jednopunktowe prowadzenie. - Mecz praktycznie miałyśmy cały czas pod kontrolą. W momencie zmiany systemu obrony ŁKS-u ze strefy na każdy swego, troszkę się pogubiłyśmy, ale ostatecznie udało się wygrać - powiedziała po meczu Agnieszka Jaroszewicz. Jaroszewicz to jedna z ikon łódzkiego zespołu, gdyż właśnie z nim świętowała największe sukcesy w swojej karierze. Teraz to właśnie mistrzynie Europy z 1999 roku wbiła gwóźdź do trumny ŁKS-u ustalając wynik spotkania i zbierając ostatnią piłkę.

ŁKS Siemens AGD do meczu z ROW-em przystąpił bez kontuzjowanej Leony Jankowskiej. Jednej z podstawowych zawodniczek w talii trenera Mirosława Trześniewskiego. Druga liderka, Alicja Perlińska zanotowała fatalny wieczór, pudłując wszystkie 12 rzutów, które w tym meczu oddała. Te dwa elementy przesądziły o kolejnej porażce ŁKS-u w Ford Germaz Ekstraklasie. - Udało się powstrzymać Perlińską, a to był jeden z warunków, żeby wygrać w Łodzi. Kluczem do tego była agresywna obrona i wywierana na tej koszykarce presja. Perlińska była mocno zmęczona i to przełożyło się na jej nieskuteczne rzuty, czyli udało się osiągnąć zamierzony przez nas cel - oceniła Jaroszewicz, która w Łodzi 3 punkty, 5 zbiórek i asystę.

Perlińska to jednak nie jedyna koszykarka, która tego dnia miała problemy ze skutecznością. W ROW-ie z tym samym borykała się "pierwsza strzelba" zespołu, czyli Katarzyna Krężel. Swoją koleżankę z zespołu broni jednak doświadczona Jaroszewicz. - Problemy ze skutecznością miała Kasia Krężel, ale swoją nieskuteczność nadrobiła w defensywie. Dzisiaj pokazała się w niej ze swojej najlepszej strony. Jej dwa kluczowe przechwyty w samej końcówce z pewnością mocno pomogły zapewnić wygraną - kończy zawodniczka, która pełni rolę kapitan UTEX-u ROW.

Z wygranej w Łodzi bardzo zadowolony był Mirosław Orczyk, szkoleniowiec ROW-u, który ostatnio nie miał powodów do zadowolenia. - Nas bardzo cieszy zwycięstwo. W naszej, takiej dość trudnej sytuacji, gdzie w czwartek graliśmy w Poznaniu i tam nie udało się wygrać, dzisiaj właściwie mecz był dla obydwóch drużyn o przedłużenie szansy na walkę o play off. Cieszymy się, że to właśnie nam udało się przedłużyć tą szansę - powiedział po meczu opiekun rybnickiego zespołu.

- Mecz rozgrywaliśmy takimi falami. Właściwie przez długi czas kontrolowaliśmy to spotkanie, a potem wymknęło się spod kontroli. Mieliśmy problemy z faulami wysokich graczy, ale szczęśliwie i myślę, że zasłużenie, wygraliśmy to spotkanie - powiedział Orczyk. - Doświadczenie i dobra defensywa naszych zawodniczek pozwoliło nam w końcówce dowieźć wygraną. Brzydkie zwycięstwo jest lepsze od ładnej porażki. Ta brzydka porażka daje drużynie ze Śląska bardzo dużo, gdyż UTEX ROW całkiem realnie może liczyć na występ w fazie play off.

W zgoła odmiennych nastrojach po meczu byli włodarze ŁKS-u Siemens AGD z trenerem Mirosławem Trześniewskim na czele. Szkoleniowiec łodzianek szybko znalazł przyczynę porażki. - Podstawową sprawą był brak naszej skuteczności - powiedział zaraz po spotkaniu. O ile jego podopieczne nieźle radziły sobie w rzutach za 2 punkty, o tyle jedna celna trójka na jedenaście prób pozostawia wiele do życzenia. Najbardziej zawiodła Perlińska, która w całym meczu uzbierała zaledwie 1 punkt.

Nawet pomimo tych wszystkich problemów gospodynie tej potyczki miały swoje szanse na zwycięstwo. Rywalki bowiem miały olbrzymie problemy z obroną indywidualną łodzianek oraz z postawą swoich podkoszowych, a konkretnie mówić z nadmiarem ich przewinień. W ostatniej kwarcie ROW musiał radzić sobie bez Koc, Bell i Hampton, a na domiar złego w 32 minucie stracił prowadzenie. - Mecz rozstrzygnął się w momencie, gdy objęliśmy prowadzenie 53:52 i dalej nie potrafiliśmy zdobyć kosza. Zaczęliśmy grać jakieś wariackie akcje, które nic nam nie dawały, nie przynosiły efektu. Nie udało nam się postawić przysłowiowej kropki nad i, no i skończyło się tak, jak się skończyło - zakończył Trześniewski.

Źródło artykułu: