2. kolejka TOP 16 Euroligi: Kolejna sensacja i druga porażka Panathinaikosu, tym razem lepsze Maroussi

Panathinaikos Ateny w bardzo trudnej sytuacji. Mistrzowie Euroligi z poprzedniego sezonu fazę TOP 16 rozpoczęli od dwóch zaskakujących porażek i każda kolejna prawdopodobnie wyeliminuje ich z turnieju. Tym razem lepsi od podopiecznych Żeljko Obradovicia okazali się zawodnicy Maroussi Ateny, którzy niespodziewanie wygrali różnicą dwóch oczek. W czwartek szalę zwycięstwa przechyliły na swoją korzyść także ekipy Maccabi Tel Awiw i Caji Laboral Baskonia.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Grupa E:

Panathinaikos Ateny coraz dalej od awansu do Elite Eight. Mistrzowie Grecji i Euroligi z poprzedniego sezonu przegrali na wyjeździe z Maroussi Ateny i żeby zagrać w kolejnej fazie, nie mogą pozwolić sobie na żadną porażkę, a przed nimi przecież jeszcze dwa spotkania z potencjalnie najsilniejszą w grupie FC Barceloną. W czwartek podopieczni Żeljko Obradovicia mieli szansę na szczęśliwie zakończenie spotkania, ale przy stanie 80:78 dla gospodarzy rzut Drew Nicholasa nie doszedł celu. Nic więc dziwnego, że po ostatnim gwizdku sędziego serbski trener nie zostawił na swoich podopiecznych suchej nitki. - Jeśli moim graczom wydaje się, że mecze wygrają się same, to są w wielkim błędzie. Myślałem, że poprzednia porażka z Partizanem podziała na nich mobilizująco, ale tak się nie stało. Teraz przegraliśmy drugie spotkanie i choć nie składamy broni, trzeba przyznać, że znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Radości nie krył za to Georgios Bartzokas, opiekun sprawców sensacji. - Wszyscy postawili na nas krzyżyk już dawno, tymczasem my pokazujemy, że wielkim sercem do gry można wygrywać z najlepszymi. Jestem bardzo dumny ze swoich podopiecznych i liczę, że jeszcze odegramy jakąś rolę w tym sezonie w Eurolidze. Najskuteczniejszym graczem meczu został Nikola Peković, autor 19 oczek, ale szczęśliwszy po 40 minutach był Billy Keys, zdobywca 17 punktów.

Maroussi Ateny - Panathinaikos Ateny 80:78 (21:21, 16:19, 18:17, 25:21)
(Keys 17 (5x3, 5 as.), Homan 13 (7 zb.), Calathes 11 (3x3), Lucas 10, Pelekanos 10 (2x3) - Peković 19, Batiste 15 (7 zb.), Diamantidis 11 (2x3), Nicholas 11 (1x3), Fotsis 10 (2x3, 6 zb.))

1. Partizan Belgrad 4 2-0 131:125 +6
2. Regal FC Barcelona 3 1-1 145:136 +9
3. Maroussi Ateny 3 1-1 149:157 -8
4. Panathinaikos Ateny 2 0-2 137:144 -7

Grupa F: Maccabi Tel Awiw pokonało u siebie Real Madryt, lecz w tabeli grupy F i tak ogląda plecy Królewskich. Do pełni szczęścia i wyprzedzenia ekipy z Hiszpanii zabrakło jednego małego punktu, bowiem na tym etapie w przypadku takiego samego bilansu pod uwagę brany jest stosunek koszy zdobytych do rzuconych, a bezpośredni bilans stosowany będzie dopiero po rozegraniu rewanżów. Tym samym w chwili obecnej wszystkie cztery zespoły tej grupy mają identyczny bilans 1-1 co zapowiada wielkie emocje w przyszłości. W czwartek górą byli jednak podopieczni trenera Piniego Gershona, a autorem zwycięstwa z dorobkiem 20 oczek, ośmiu zbiórek i pięciu asyst został Alan Anderson. - Alan powiedział mi ostatnio na treningu, że możemy pokonać każdy zespół w każdym miejscu i dziś to udowodnił. Chylę czoła przed moimi koszykarzami za to zwycięstwo, bo w tym sezonie zagraliśmy tylko jedno, może dwa tak dobre spotkania, jak dziś. Nie zmienia to jednak faktu, że rozgrywki TOP 16 dopiero się zaczęły - powiedział na konferencji prasowej trener gospodarzy. - Ja również jestem dumny ze swoich graczy, bo walczyli i nie poddali się do samego końca. To dobry znak. O przyczynach naszej porażki nie chciałbym się wypowiadać tuż po meczu, ale na pewno coś nie tak było z rzutami z daleka. Zwykle trafiamy na skuteczności 40 procent, a dziś było mniej - tłumaczył z kolei Ettore Messina. Wśród jego podopiecznych najlepiej zaprezentował się Rimantas Kaukenas, który rzucił 17 punktów. Maccabi Tel Awiw - Real Madryt 81:76 (18:18, 23:16, 23:20, 17:22) (Anderson 20 (1x3, 8 zb., 5 as.), Eidson 18 (2x3, 6 zb.), Fischer 14 - Kaukenas 17, Lavrinović 13 (6 zb.), Garbajosa 12 (1x3))

1. Efes Pilsen Stambuł 3 1-1 158:155 +3
2. Real Madryt 3 1-1 153:151 +2
3. Maccabi Tel Awiw 3 1-1 153:152 +1
4. Montepaschi Siena 3 1-1 154:160 -6

Grupa H: Na nieco mniej niż dwie minuty przed końcową syreną Cibona Zagrzeb wygrywała u siebie z Cają Laboral Baskonia 73:71, lecz decydujące akcje mecze lepiej rozegrali goście. Na prowadzenie swoją ekipę wyprowadził najpierw rzutem za trzy Mirza Teletović (16 oczek), a dzieła zniszczenia dokonał Carl English (17). Najskuteczniejszym koszykarzem w drużynie gości nie został jednak ani Bośniak, ani Kanadyjczyk. Był nim z dorobkiem 22 oczek Lior Eliyahu, a co ciekawe - taką samą zdobyczą mógł po spotkaniu pochwalić się również snajper gospodarzy, Marko Tomas. - Caja zasłużyła na dwa punkty za to, że pokazali niesamowitą koszykówkę w drugiej połowie. Zatrzymali nas w obronie i sami zdobyli aż 45 oczek. Nam zabrakło konsekwencji i trochę szczęścia, bo mimo słabszego dnia mogliśmy ten mecz wygrać, gdyby jedna-dwie piłki wpadły do kosza - powiedział Velimir Perasović, trener Cibony. Podobną opinię wyraził szkoleniowiec ekipy z Kraju Basków, Dusko Ivanović. - Druga połowa w naszym wykonaniu była naprawdę dobra. Pokazaliśmy spory wachlarz możliwości w ataku i nieźle broniliśmy. Cieszy mnie ta wygrana, ponieważ nadal pozostajemy w grze o awans do Elite Eight. Cibona Zagrzeb - Caja Laboral Baskonia 75:78 (23:13, 18:20, 19:25, 15:20) (Tomas 22 (2x3), Gordon 19 (10 zb.), Andrić 13 (1x3) - Eliyahu 22 (9 zb.), English 17 (4x3), Teletović 16 (3x3, 5 as.), Herrmann 10 (2x3))

1. Olympiacos Pireus 4 2-0 176:154 +22
3. Caja Laboral Baskonia 3 1-1 163:164 -1
2. Khimki Moskwa 3 1-1 152:157 -5
4. Cibona Zagrzeb 2 0-2 145:161 -16

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×