Nieokiełznane Pantery

Energa Czarni Słupsk to bardzo niebezpieczny zespół, który jeszcze nie pokazał pełni swoich możliwości. - Wiedzieliśmy, że mamy dobry zespół, w którym nie brakuje świetnych zawodników, ale po prostu na początku rozgrywek nie wiedzieliśmy do końca jak grać - mówi Chris Daniels, jeden z liderów "Czarnych Panter". Podopieczni Igorsa Miglinieksa w ostatnim czasie spisują się bardzo dobrze, notując serię sześciu zwycięstw z rzędu.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Początek sezonu nie był udany dla Energi Czarnych Słupsk. - Wiedzieliśmy, że mamy dobry zespół, w którym nie brakuje świetnych zawodników, ale po prostu na początku rozgrywek nie wiedzieliśmy do końca jak grać - mówi Chris Daniels. Podopieczni Igorsa Miglinieksa w ramach 1. kolejki PLK zmierzyli się z beniaminkiem z Sopotu - Treflem. Mecz stał na żenująco niskim poziomie, co potwierdzali wszyscy obserwatorzy widowiska - beznadziejna gra w ataku, brak zrozumienia i słaba skuteczność. "Czarnym Panterom" nie udało się jednak wyrwać rywalowi dwóch oczek. Tym samym 4. zespół minionych rozgrywek rozpoczął kolejne zmagania w najwyższej klasie rozgrywkowej od porażki w złym stylu. Tydzień później ponownie górą byli przeciwnicy. Kompletną klapą zakończyła się bowiem podróż do stolicy Wielkopolski. Miejscowy PBG Basket nie zagrał koncertowo, ale częściej wykorzystywał dogodne sytuacje. Słupszczanie natomiast ponownie mieli wielkie problemy z rzutami z dystansu. Zawodził nieco Ronald Clark, który miał być jednym z pewniejszych punktów pomorskiego klubu.

Po druzgocącym początku koszykarze łotewskiego szkoleniowca w końcu odnieśli zwycięstwo. Rywal, bądź co bądź, był jednak łatwy. Wszak Sportino Inowrocław już na samym starcie miało wielkie problemy - Amerykanie, którzy grali bardzo indywidualnie, brak obrony, kompletny brak zrozumienia na parkiecie. Nic więc dziwnego, że dwa oczka padły łupem "Czarnych Panter". W 4. kolejce Czarni stanęli w szranki, w meczu derbowym, z AZS-em Koszalin. "Akademicy" już wtedy znajdowali się w bardzo słabej formie, w efekcie czego przegrali. Co warto podkreślić podopieczni, wtedy jeszcze, Rade Mijanovicia zanotowali serię siedmiu porażek z rzędu. Gracze Miglinieksa choć mieli bilans 2-2, nie mogli być zadowoleni ze swojej gry, gdyż ich dyspozycja pozostawiała wiele do życzenia.

Dowiedli tego kolejni rywale. Fatalne spotkanie w Warszawie z miejscową Polonią Azbud, nawiązało do pierwszej kolejki. Obie ekipy zaprezentowały anty-koszykówkę, w której także górą byli gospodarze. Na domiar złego zawodników dopadła grypa, przez co włodarze musieli przełożyć pojedynek z Kotwicą Kołobrzeg. Tydzień odpoczynku niewiele zmienił, bowiem słupszczanie nie potrafili dotrzymać kroku rozpędzonej Polpharmie. Nieco lepiej było w meczu z Anwilem Włocławek, ale dwa punkty i tak powędrowały na Kujawy. Bilans 2-5 mówił sam za siebie. - Mieliśmy problemy na początku sezonu, ponieważ byliśmy całkiem nowym zespołem, który właściwie powstał tydzień przed rozpoczęciem rozgrywek, przez co nie mieliśmy dużo czasu, aby pracować razem. Tym samym nie było tak dobrze, jak później już jako zespół - tłumaczy niepowodzenia były koszykarz PGE Turowa Zgorzelec.

Zmiany, zmiany, zmiany - tego oczekiwali przede wszystkim sympatycy "Czarnych Panter". Zawodził na całej linii Dru Joyce. Amerykanin słabo wywiązywał się z roli kreatora gry. Nic więc dziwnego, że był pierwszy do "odstrzału". 25-letni zawodnik rozegrał w barwach słupskiego zespołu sześć meczów, notując średnio 4,5 punktu, 3 asysty, 1,5 zbiórki oraz 0,8 przechwytu. Jednocześnie do drużyny dołączył Tyrone Brazelton, z usług którego zrezygnowali mistrzowie Polski. Później doszło do jeszcze kilku rotacji. Z ekipy odszedł Michał Hlebowicki, a pokładanych nadziei nie spełnili Dalibor Djapa i Clark. W ich miejsce sprowadzono znanych w Słupsku graczy - Pawła Leończyka i Chrisa Bookera.

Z czasem gra Energi Czarnych wyglądała coraz lepiej. Spora w tym zasługa Tyrone'a Brazeltona, który wniósł sporo ożywienia w poczynania słupszczan - dzięki niemu "Czarne Pantery" grały zdecydowanie szybciej, miały rozgrywającego, którego stać było na seryjne zdobywanie punktów i nie przeszkadzała nikomu nawet jego brawura. Co prawda po drodze wkradła się kolejna zła passa, lecz był to zwiastun lepszej gry. Porażki w Stalowej Woli i Jarosławiu wielkiej ujmy nie robią - przegrywały tam też inne solidne ekipy, które również przekonały się o sporym potencjale tych zespołów. Domowa porażka z Asseco Prokomem Gdynia była natomiast do przewidzenia, gdyż klub z Trójmiasta jest poza zasięgiem innych ekip.

Jednak prawdziwy postęp rozpoczął się od domowej potyczki z Polonią 2011 Warszawa. - Wielką rzeczą, która się u nas zmieniła, było wzajemne poznanie się, a co za tym idzie lepsze funkcjonowanie jako drużyna - twierdzi amerykański podkoszowy. Zwycięstwo nie przyszło łatwo, wręcz rodziło się w bólach. Mimo wszystko to podopieczni Miglinieksa triumfowali i zyskali wiele na pewności. Jeszcze ciężej było w starciu z Treflem Sopot, ale tam problemów gospodarze narobili sobie sami. Po pierwszej połowie ich przewaga sięgała 18 punktów, ale w drugiej połowie praktycznie stanęli w miejscu. Rywal gonił i był już o krok od zwycięstwa. W kolejnych meczach Czarni wygrywali z PBG Basketem, AZS-em Koszalin, Sportino i Polonią Azbud - notując w ten sposób serię sześciu zwycięstw z rzędu. - Kluczem do sukcesu jest dobra gra jako zespół. W ostatnich sześciu meczach dobrze spisujemy się również w defensywie - powiedział 28-letni zawodnik.

Czarni Słupsk nie grają rewelacyjnie. W meczach z silniejszymi przeciwnikami widać pewną zależność - zespół ten potrafi grać koncertowo przez dwadzieścia minut, po czym łapie zastój. Wówczas to rywal bierze się za odrabianie strat. Tak było w spotkaniach z Treflem i Polonią Azbud. Czwarty zespół minionego sezonu ma więc przed sobą jeszcze mnóstwo pracy, by grać na wysokim poziomie.

"Czarne Pantery" są bardzo groźne na dystansie, gdzie solidnych strzelców nie brakuje. Mantas Cesnauskis, Alex Harris, Brazelton, a także Marcin Sroka potrafią świetnie wypracować sobie miejsce na siódmym metrze. Ale Miglinieks ma równie dobrych koszykarzy pod tablicami. Daniels jest królem pola trzech sekund - z łatwością zdobywa punkty, rewelacyjnie zbiera. - Staram się grać wszystko to co może pomóc drużynie w wygrywaniu. Moja rola w tym zespole jest nieco inna, niż w poprzednich klubach w Polsce, ale po prostu staram się robić co mogę dla nas, byśmy odnosili zwycięstwa - wyjaśnia doświadczony koszykarz. Strzałem w dziesiątkę było sprowadzenie Leończyka, który w Zgorzelcu nie potrafił wywalczyć zbyt wielu minut. W Słupsku młody zawodnik odżył - gra dłużej i skutecznie. Wielką niewiadomą pozostaje obecna dyspozycja Chrisa Bookera, który do drużyny dołączył niedawno. Jednak jak pokazał rok temu, stać go na świetne występy - On jest bardzo doświadczonym graczem i na pewno może nam pomóc. Daje nam szerszy wachlarz koszykarzy na post position.

Nie da się więc ukryć faktu, że łotewski szkoleniowiec ma szerokie grono świetnych zawodników. Zarówno na obwodzie jak i pod koszem są gracze, którzy jeśli znajdują się w wysokiej dyspozycji, są w stanie powalczyć z praktycznie każdym. - Tak, to zawsze pomaga, jeśli w drużynie jest szerokie grono zawodników, którzy są w stanie pomóc, ponieważ jeśli tego nie ma, grasz bardzo długo i możesz czuć się zmęczony długim sezonem - uważa pochodzący z USA zawodnik.

Czarni Słupsk mają szansę kontynuować świetną passę. W 19. kolejce zmierzą się w Starogardzie Gdańskim z tamtejszą Polpharmą. W pierwszym meczu górą były "Kociewskie Diabły". - Naszym celem na chwilę obecną jest najbliższe spotkanie - starać się zagrać jak najlepiej w tym meczu - mówi Daniels przed starciem z "Farmaceutami". Przyjezdnych czeka jednak nie lada wyzwanie. SKS na własnym parkiecie doznał, jak dotychczas, tylko dwóch porażek - z AZS-em i Asseco Prokomem. Natomiast Czarni na wyjazdach legitymują się przeciętnym bilansem - 3 wygrane i 5 porażek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×