Horror, emocje i bohater Angley! - relacja z meczu Polpharma Starogard Gd. - Energa Czarni Słupsk

Przez większość meczu niczym szczególnym się nie wyróżniał. Co więcej nie trafił dwóch rzutów spod samej obręczy, znajdując się na czystej pozycji. Mowa o Brodym Angley'u, który okazał się wielkim bohaterem spotkania pomiędzy Polpharmą Starogard Gdański a Energą Czarnymi Słupsk. Amerykański rozgrywający równo z syreną końcową skutecznie dobijając rzut Anthony'ego Weedena, zapewnił "Kociewskim Diabłom" 14 zwycięstwo w sezonie.

Początek meczu bez wątpienia należał do przyjezdnych, w szeregach których znakomite zawody rozgrywał Paweł Leończyk. Polski skrzydłowy bezlitośnie ogrywał Damiana Kuliga. Polpharmę przy życiu utrzymywał tylko Łukasz Majewski. Pierwsze dziewięć punktów "Farmaceutów" to właśnie zasługa tego zawodnika. "Kociewskie Diabły" długo nie mogły odnaleźć swojego rytmu zarówno w ataku, jak i w defensywie. Dopiero pod koniec kwarty coś drgnęło w poczynaniach gospodarzy. Kiedy na nieco ponad 2 minuty do końca pierwszej odsłony akcją 2+1 popisał się Anthony Weeden, Polpharma objęła pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie. Jak się później okazało była to jedyna skuteczna akcja Weedena w tym pojedynku. Miejscowi po pierwszych 10 minutach prowadzili różnicą dwóch "oczek".

Przez kilka pierwszych minut drugiej odsłony gospodarze robili wszystko, by powiększyć swoje prowadzenie. Przyjezdni jednak dosłownie na każdy rzut rywala znaleźli odpowiedź. Przede wszystkim czynił to Chris Daniels. Kiedy natomiast za zdobywanie punktów ponownie zabrał się Leończyk, goście zaczęli niebezpiecznie odskakiwać swoim rywalom. Polak wcześniej nie miał problemów z ogrywaniem Kuliga, w drugiej partii natomiast recepty na jego zagrania nie mógł znaleźć także Uros Mirković. Nadal w zespole Polpharmy zawodziła obrona, do której "Farmaceuci" zdążyli już przyzwyczaić kibiców. Po 20 minutach "Kociewskie Diabły" przegrywały różnicą 8 "oczek". Przewaga ta mogłaby być większą, gdyby nie dobra postawa Łukasza Wiśniewskiego oraz Patricka Okafora.

Początek drugiej połowy nie zapowiadał nagłej metamorfozy "Farmaceutów". Goście po zagraniach Marcina Sroki i Chrisa Bookera objęli najwyższe w tym spotkaniu, 11-punktowe prowadzenie. Od tego momentu w drużynie ze stolicy Kociewia wreszcie zaczęła funkcjonować defensywa. Goście kompletnie pogubili się w ataku, tracąc piłkę za piłką. Bez pomysłu kolejne akcje rozgrywał Tyrone Brazelton, który na próżno wypatrywał swoich kolegów. Gospodarze całkowicie wyłączyli w ataku Leończyka. Nic do gry nie wnosili również Booker oraz Daniels. Koncertowo za to w ofensywie prezentowali się miejscowi, wśród których fenomenalnie grał Okafor. Nigeryjczyk kończył kolejne akcje 2+1, rzucał z dystansu, zbierał, był dosłownie tam, gdzie piłka. Dzielnie wtórował mu Majewski. I to właśnie ten duet wyprowadził Polpharmę z dołka. "Farmaceuci" nie tylko wrócili do gry, ale także zaczęli wypracowywać sobie przewagę.

Chyba nikt w hali nie spodziewał się, że mecz będzie miał tak arcydramatyczny charakter. Obie drużyny w ostatniej kwarcie skupiły się przede wszystkim na defensywie, jednak przez cały czas to gospodarze mieli kilka "oczek" w zanadrzu. Ostatnie kilka minut kibice zgromadzeni na trybunach oglądali na stojąco. Kiedy na 47 sekund do końca pojedynku o czas poprosił Igor Miglinieks na tablicy widniał rezultat 73:69 na korzyść drużyny miejscowych. Po przerwie "Farmaceuci" popełnili jednak fatalny błąd przy wyprowadzaniu piłki z outu. Prezent gospodarzy natychmiast wykorzystał Mantas Cesnauskis. Koszykarze Polpharmy w kolejnej akcji długo szukali swojego lidera - Patricka Okafora, a kiedy już Nigeryjczyk dostał piłkę nie zawiódł, trafiając ważne punkty. Na kilkanaście sekund przed końcem spotkania miejscowi znowu popełnili prostą stratę, co po raz kolejny bezlitośnie wykorzystał Cesnauskis, doprowadzając do remisu. Natychmiast o przerwę poprosił Milija Bogicević. Na przeprowadzenie ostatniej akcji gospodarzom zostało dokładnie 4,9 sekundy. Zgodnie z przewidywaniami finałową akcję miał zakończyć Weeden, który naciskany przez kilku obrońców oddał rzut zza linii 6,25m. Piłka zatańczyła na obręczy i wypadła z kosza. Wówczas kibice dostrzegli frunącego Angley'a, który równo z syreną końcową popisał się skuteczną dobitką, wprowadzając w szał radości licznie zgromadzoną publiczność. Chwilę potem Angley tonął już w objęciach wszystkich kolegów z drużyny. - Oba zespoły składają się z walczaków. Czasami jedna drużyna prezentuje się lepiej, a czasami druga. Bardzo ważne jest też szczęście - skomentował spotkanie trener Miglinieks.

Polpharma zagrała w tym pojedynku nieskuteczniej od swojego rywala, zebrała mniej piłek, a mimo tego zdołała wygrać to spotkanie. Wydaje się, że kluczem do sukcesu "Farmaceutów" była obrona, która w drugiej połowie wreszcie zaczęła funkcjonować na przyzwoitym poziomie. Nie da się też ukryć, że gospodarzom dopisało również szczęście, zwłaszcza w ostatniej akcji. - Brody wcześniej nie trafił dwóch rzutów spod samego kosza, ale w końcówce udało mu się. Został bohaterem. Taki jest sport - powiedział trener Bogicević. Warto zauważyć, że Czarni nie zdołali przezwyciężyć fatalnej serii porażek przeciwko zespołowi ze stolicy Kociewia. Ekipa ze Słupska nie wygrała z Polpharmą od października 2006 roku! Po tym zwycięstwie "Kociewskie Diabły" poczyniły ogromny krok ku temu, by znaleźć się w najlepszej czwórce sezonu zasadniczego.

Polpharma Starogard Gdański - Energa Czarni Słupsk

78:76

(21:19, 16:26, 25:13, 16:18)

Polpharma: Patrick Okafor 30, Łukasz Majewski 20, Łukasz Wiśniewski 13, Brody Angley 10, Anthony Weeden 5, Karol Michałek 0, Piotr Dąbrowski 0, Damian Kulig 0, Tomasz Ochońko 0, Uros Mirković 0.

Energa Czarni: Paweł Leończyk 16, Mantas Cesnauskis 16, Tyrone Brazelton 14, Marcin Sroka 11, Chris Daniels 10, Chris Booker 7, Alex Harris 2, Wojciech Żurawski 0, Jacek Sulowski 0, Hubert Pabian 0.

Źródło artykułu: