Elmedin Omanic: Cieszę się najbardziej z takiego powrotu do gry

Toruńskie "Katarzynki" popisały się fantastyczną pogonią za wygraną w meczu 20. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy. Podopieczne Elmedina Omanicia przegrywały w wyjazdowej potyczce z UTEX-em ROW Rybnik różnicą aż 16 punktów, a pomimo to zdołały zwyciężyć. Właśnie z tego faktu najbardziej dumny po spotkaniu był szkoleniowiec Energi. Dla ekipy z Grodu Kopernika była to czwarta kolejna wygrana, która pozwoliła jej wedrzeć się do pierwszej czwórki w tabeli.

UTEX ROW Rybnik po pierwszych 20 minutach meczu prowadził z toruńską Energą 45:29 i wydawało się, że jest na jak najlepszej drodze do odniesienia sukcesu. - Bardzo dobrze zagrałyśmy w pierwszej połowie, natomiast w drugiej dominował Toruń - powiedziała po meczu najskuteczniejsza zawodniczka ROW-u Katarzyna Krężel, która wywalczyła 22 punkty.

Torunianki po przerwie wyszły na parkiet zupełnie odmienione i udowodniły, że czwarta pozycja w ligowej tabeli nie jest dziełem przypadku. "Katarzynki" nie dość, że odrobiły wszystkie straty z pierwszej połowy, to jeszcze zdołały w pewnym momencie osiągnąć dziesięć punktów przewagi. - Zdecydowanie druga połowa pokazała, że jesteśmy drużyną - skomentowała spotkanie Monika Krawiec, która na Śląsku zapisała w swoich statystykach double-double w postaci 12 punktów i 10 zbiórek. - Wyszłyśmy z szatni po przerwie niezwykle zmotywowane i chciałyśmy udowodnić, że potrafimy grać nie tylko gdy nam idzie, ale i wtedy, kiedy nam nie idzie. Zagrałyśmy jak drużyna, udało się odrobić 16 punktów straty i dołożyć jeszcze kilka, żeby wygrać.

Dumny ze swoich podopiecznych był szkoleniowiec drużyny z Grodu Kopernika Elmedin Omanić, który w Rybniku, pomimo dużych strat, był niezwykle spokojny na ławce trenerskiej. - Najważniejsza dla nas jest wygrana. Rybnik walczył bardzo dzielnie, ale tylko w pierwszej połowie. Potem zabrakło im chyba trochę sił. Cieszę się, że dziewczyny mogą wrócić do gry nawet wtedy, kiedy straty do rywalek wynoszą aż 16 punktów. To przecież ogromna przewaga drużyny przeciwnej - powiedział Omanić.

Pojedynek w Pawłowicach Śląskich, gdzie w tym sezonie swoje mecze rozgrywa UTEX ROW, miał dwa zupełnie odmienne oblicza, a kibiców rybnickiej drużyny sprowadził z nieba do piekła. - Myślę, że to był bardzo dobry mecz dla fanów. Rybnik zagrał dobrze w pierwszej połowie spotkania, a my w drugiej - zachwalał poziom były dwukrotny mistrz Polski z Wisłą Can Pack. Opiekun torunianek nie ukrywał również podziwu dla gry Krężel, która napsuła jego podopiecznym sporo nerwów. - Przez cały tydzień przygotowywaliśmy się do zatrzymania tej zawodniczki. W pierwszej połowie meczu zupełnie nam się to nie udawało, dopiero po przerwie zaskoczyło. Zmiana systemu gry w obronie pozwoliła zatrzymać nie tylko Krężel, ale i Hampton.

W zgoła odmiennym nastroju był za to szkoleniowiec ROW-u Mirosław Orczyk. - Mi trudno jest cokolwiek powiedzieć. Gramy dobrze 25 minut i na tym się kończy. Niestety tak to wygląda - mówi. - Trenowaliśmy praktycznie cały tydzień w siódemkę. W piątek udało się dopiero zebrać dziewięć osób. W sobotę nie mieliśmy hali do swojej dyspozycji. Trudno w takich warunkach walczyć z najlepszymi.

Innych przyczyn porażki doszukiwała się za to Krężel. - Przegrałyśmy zdecydowanie walkę na deskach. Energa zebrała aż 18 piłek w ataku, a dużą część z nich zamieniła na punkty drugiej szansy. Takie niuanse zadecydowały o naszej porażce - skwitowała mecz najskuteczniejsza Polka Ford Germaz Ekstraklasy.

Orczyk tradycyjnie jeszcze dodał, że głównym problemem jego zespołu są urazy. - Jeszcze w sobotę wieczorem Nikita Bell otrzymała dwa zastrzyki w kontuzjowanego Achillesa. Ja nie mogę podjąć takiego ryzyka, że jeżeli zawodniczka zgłasza mi, iż coś ją boli, to wpuszczam ją na parkiet - mówi rybnicki coach. - Po meczach w Poznaniu i Łodzi na uraz kolana narzekała Boddie, która jest naszym motorem napędowym. Dzisiaj dopóki mogła, to goniła w ataku, ale potem już nie miała z czego depnąć do przodu.

Komentarze (0)