To że w Eurolidze nie ma słabych zespołów powtarzać można niczym mantrę. No i to potwierdzało się niemal w każdym meczu, jaki rozgrywany był w tegorocznej edycji Euroligi. Po wyjściu z grupy, jako jej zwycięzca, w Krakowie nikt nie lekceważył, więc Węgierek, ale mimo zwycięstwa w pierwszym meczu, nie udało się ustrzec wpadki w rewanżu. Mimo, że wcześniej wiślaczki trzykrotnie pokonały MiZo (w tym dwa raz w spotkaniach grupowych), wreszcie same zeszły z parkietu pokonane. Teraz obydwa zespoły są więc przyparte do muru, w końcu przegrany najbliższej rywalizacji odpada.
W pierwszej konfrontacji 1/8 finału w zespole z Węgier zabrakło kontuzjowanej Anny Vajdy, która zagrała w rewanżu, no i zagra tez w decydującej batalii. Jako że i w Wiśle nikt nie narzeka na urazy, więc pewne jest, że obydwie ekipy będą nie tylko maksymalnie skoncentrowane, ale też wystąpią w optymalnych składach. Tym samym zanosi się na znakomite i emocjonujące widowisko, którego faworytkami wciąż są wiślaczki. Tym bardziej, że znów zagrają we własnej hali. Ale pewnym też jest, że MiZo absolutnie się nie podda. Udowodniło to walcząc dzielnie w poprzednim spotkaniu, w którym udało się im doprowadzić do wyrównania rywalizacji.
I tylko po raz kolejny żałować można, że polska telewizja zupełnie odpuściła sobie mecze koszykówki i polsko-węgierską wojnę o euroligowy ćwierćfinału obejrzą tylko Ci kibice, którzy zjawią się w wiślackiej hali.
Wisła Can-Pack Kraków - MiZo Pécs 2010 - środa, 10.02.2010 r., godz. 18:00.