Początek spotkania rozpoczął się od prowadzenia Prokomu 2:0. Gospodarze odpowiedzieli błyskawicznie i w 5. minucie było już 10:2 dla CSKA. Wynik ten to efekt niefrasobliwości koszykarzy Prokomu, którzy w pierwszych fragmentach spotkania mieli na swoim koncie aż 4 straty. Gdynianie nie załamali się jednak takim obrotem sprawy i po chwili na tablicy wyników widniała cyfra 10 po stronie Rosjan i 5 po stronie mistrzów Polski. Polacy wciąż byli w natarciu, efekt - trójka Jagli oraz Logana, a także akcja "2+1" Qyntela Woodsa i podopieczni trenera Pacesasa objęli jednopunktowe prowadzenie.
CSKA odzyskało prowadzenie za sprawą Planinica, ale tylko na chwilę, gdyż celnie zza linii 6,25 przymierzył Varda. Wymiana punkt za punkt utrzymywała się do stanu 19:19, gdy kolejną celną trójką popisał się gracz Prokomu, a konkretnie Daniel Ewing. Tym samym odpowiedział rozgrywający w środę świetne zawody J.R. Holden. Ostatnie słowo tej kwarty należało jednak do Logana, który zdobył dwa punkty równo z syreną kończąca pierwszą odsłonę meczu, po której CSKA prowadziło 22:21.
Drugą kwartę lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy uzyskali sześciopunktową przewagę. Pierwsze punkty dla Prokomu w tej części meczu zdobył Varda skutecznie egzekwując dwa rzuty wolne. W 14. minucie było 28:26 dla CSKA po celnej trójce Woodsa, ale po chwili odpowiedział J.R. Holden i przewaga Rosjan wzrosła do pięciu "oczek". Najwyższą przewagę podopieczni trenera Paszutina osiągnęli w 15. minucie, kiedy to prowadzili 33:26. Świetnie w tym okresie grał J.R. Holden , a CSKA stopniowo zaczęło narzucać swój styl gry.
Gdynianie nie poddawali się i na minutę przed końcem kwarty po akcji "2+1" Burrella zmniejszyli dystans do jednego punktu. Do przerwy gospodarze prowadzili 40:36.
Po pierwszych 20 minutach Prokom miał wyższą skuteczność rzutów za trzy. Mistrzowie Polski trafili 7 na 20 prób, co w sumie dało 46. proc., podczas gdy gospodarze tylko dwukrotnie zapunktowali za linii 6,25. Jeśli chodziło zaś o skuteczność za dwa punkty to tutaj już zdecydowana, bo 2-krotna przewaga była po stronie CSKA: 70. proc. - 35. proc.
Trzecia kwarta to coraz pewniejsza postawa gospodarzy, którzy w meczu operowali praktycznie tylko szóstką zawodników. Mimo to każdy z nich miał w końcowym rozrachunku sumę kilkunastu punktów. Gdynianie jeszcze na początku tej odsłony zbliżyli się do gospodarzy na pięć punktów, by po chwili już remisować 43:43. Wtedy to zaczął się festiwal trójek. Rozpoczął go Woods, odpowiedział Planinić, dorzucił Logan, a zakończył ten który to zapoczątkował czyli Woods. W tym momencie mistrzowie Polski prowadzili 49:46, a po chwili 54:51.
Gdynianie szybko przekroczyli jednak limit fauli w kwarcie, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze. A że świetne zawody rozgrywał Langdon, a także Sasha Kaun rosyjska machina zaczęła się rozkręcać. Szybko wyszli na prowadzenie 55:54, którego nie oddali do końca meczu. W międzyczasie piłkę stracił Varda, a szybkim kontratakiem trzecią kwartę zakończył J.R. Holden. Po trzech odsłonach spotkania CSKA prowadziło 64:57.
Czwarta kwarta to już całkowita supremacja rosyjskiego zespołu. Prokom długo nie mógł znaleźć recepty na zespołowo grających rywali, którzy mieli świetne otwarcie w tej odsłonie. Po trójce Chriapy Rosjanie zdobyli 8 punktów z rzędu, nie tracąc przy tym żadnego. Tym samym jasne stało się, iż 15-punktowej przewagi gdynianie nie będą w stanie odrobić. Co prawda próbował szarpać Ewing, ale znów koncert swojej gry dawał Holden i po jego trafieniu w 35. minucie gospodarze prowadzili 77:60. Prokom starał się jeszcze nieco zniwelować straty i ostatecznie przegrał w Moskwie różnicą 11 punktów. CSKA - Prokom 84:73.
CSKA kontynuuje tym samym swój zwycięski marsz w Eurolidze. Wygrana z Prokomem jest 10. kolejną odniesioną w tych rozgrywkach. Podopieczni trenera Paszutina objęli prowadzenie w grupie na rzecz mistrzów Polski. A co zadecydowało o porażce? Na pewno większe doświadczenie i zespołowa gra mistrzów Rosji, a także wyższy procent skuteczności rzutów za dwa. Trudno bowiem myśleć o wygranej jeśli w stolicy Rosji uzyskuje się zaledwie 36-procentową skuteczność w tym elemencie...
Za dwa tygodnie rewanż w Gdyni. Swoją postawą Prokom zasłużył na pewno na brawa. Jednak starcie z gigantem europejskiej koszykówki pokazało, iż do tej czołówki mistrzom Polski jeszcze trochę brakuje, ale może następne spotkanie z CSKA udowodni nam, iż tak nie jest?
CSKA Moskwa - Asseco Prokom Gdynia 84:73 (22:21, 18:15, 24:21, 20:16)
CSKA Moskwa: Szasza Kaun 18, J.R Holden 17, Trajan Langdon 14, Wiktor Chriapa 13, Zoran Planinic 11, Ramunas Siskauskas 11, Pop Mensah-Bonsu 0, Nikita Kurbanow 0, Anton Ponkraszow 0, Andrej Woroncewicz 0.
Asseco Prokom Gdynia: Qyntel Woods 16, David Logan 15, Ratko Varda 15, Ronald Burrell 7, Daniel Ewing 7, Przemysław Zamojski 6, Jan-Hendrik Jagla 5, Adam Hrycaniuk 2, Piotr Szczotka 0, Lorinza Harrington 0.