Zespołowość wzięła górę - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Polonia Azbud Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po porażce w Koszalinie z AZS koszykarze PGE Turowa Zgorzelec zagrali o niebo lepiej i w meczu 20. kolejki Polskiej Ligi Koszykówki wygrali z Polonią Azbud Warszawa 82:70.

Faworytem meczu byli gospodarze. W Zgorzelcu łatwej przeprawy się jednak nie spodziewali. Polonia Azbud w ostatnim meczu wygrała u siebie z Anwilem Włocławek i tym razem chciała się pokusić o niespodziankę na wyjeździe. - Czas wygrać z zespołem silniejszym na papierze w jego hali. Wiemy jednak, że wygrać na gorącym terenie w Zgorzelcu będzie bardzo ciężko - podkreślił przed spotkaniem trener ekipy z Warszawy Wojciech Kamiński. Początek meczu nie zapowiadał dla miejscowych łatwej przeprawy. PGE Turów w pierwszej kwarcie grał przy cichych trybunach (to protest kibiców na słabą grę zgorzelczan na wyjazdach) i nie mógł poradzić sobie ze skuteczną grą rywali. Po serii 8 pkt. Eddiego Millera w 4. minucie stołeczny zespół prowadził 16:8. - Chcę pogratulować Polonii, która zagrała bardzo dobre spotkanie. Jej zawodnicy byli bardzo zmotywowani i zagrali rewelacyjnie zwłaszcza na początku spotkania. To co rzucali, to trafiali. Później poprawiliśmy naszą defensywę i wróciliśmy do gry - przyznał po meczu trener PGE Turowa Andrej Urlep. Głównie za sprawą sześciu celnych na dziewięć oddanych rzutów zza linii 6,25 m (aż 4 razy z dystansu trafił Justin Gray) pierwszą kwartę wygrali 27:23. W drugiej kwarcie po trójce Michała Chylińskiego zgorzelczanie prowadzili już 42:32, ale do szatni schodzili na skromnym prowadzeniu 46:42. - Myślę, że mecz był ciekawy, interesujący i mógł podobać się kibicom. Praktycznie dopiero w czwartej kwarcie drużyna gospodarzy osiągnęła znaczącą przewagę. W drugiej połowie przestaliśmy trafiać - analizował po meczu trener Polonii Azbud Wojciech Kamiński.

W barwach zgorzelczan świetnie prezentował się wspomniany Justin Gray, straconych piłek nie było dla Brandona Wallace’a, a Bartosz Bochno i Michał Chyliński trafiali zarówno z dystansu jak i spod samego kosza. Po trzech kwartach zgorzelczanie prowadzili 65:59 i zapowiadały się emocje. Te spaliły na panewce na 3,5 minuty przed końcem meczu. Wówczas z dystansu trafił Krzysztof Roszyk i PGE Turów bezpiecznie prowadził 72:61. - Po trzeciej wyrównanej kwarcie dzięki dłuższej ławce zdołaliśmy osiągnąć decydującą przewagę. Dla mnie to coś niesamowitego - gramy na wyjeździe i nie potrafimy trafiać. U siebie z kolei jest odwrotnie. Nie wiem czy problem tkwi w głowach zawodników, ale po prostu to co gramy u siebie powinniśmy też grać na wyjeździe. Z Polonią oprócz pierwszych pięciu minut zagraliśmy najlepszy mecz w obronie od bardzo dawna. Moi zawodnicy wykazywali dużo chęci do gry, czego brakowało choćby w wyjazdowych meczach z Polonią 2011 i AZS Koszalin. Pokazaliśmy jaka jest droga do play-off. W niedzielę dołącza do nas Jarryd Loyd. Uważam, że bardzo nam się przyda prawdziwy rozgrywający i będziemy grać jeszcze lepiej - dodał trener zgorzelczan. Swoim spostrzeżeniem na temat meczu na konferencji prasowej podzielił się także obrońca gospodarzy Krzysztof Roszyk. - Był to dla nas trudny mecz. Goście zagrali dziś dobre spotkanie i walka była do samego końca. Myślę, że o naszym zwycięstwie zadecydowała zespołowa gra w ataku a także dobra obrona - powiedział.

PGE Turów Zgorzelec - Polonia Azbud Warszawa 82:70 (27:23, 19:19, 19:17, 17:11)

PGE Turów: Gray 18 (5), Wright 15, Chyliński 13 (3), Wallace 10 (1), Roszyk 7 (1), Johnson 6, Bochno 6 (1), Witka 4, Wysocki 3.

Polonia Azbud: Miller 18 (4), Nana 13 (2), Bacik 11, Hughes 9, Alexander 9, Nowakowski 4, Frasunkiewicz 4, Perka 2.

Źródło artykułu: