Znów fatalna skuteczność - relacja z meczu ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - Siarka Tarnobrzeg

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pojedynek koszykarzy Łódzkiego Klubu Sportowego z Siarką Tarnobrzeg sprowadził do hali przy al. Unii pełne trybuny. Ciężko się jednak temu dziwić, gdy naprzeciw siebie stają drużyny z aspiracjami do czołowych miejsc w tabeli I ligi.

Pierwsze minuty spotkania należały zdecydowanie do gospodarzy, głównie za sprawą świetnej skuteczności z dystansu i mocnej obrony. W pierwszej kwarcie łodzianie aż 5-krotnie trafiali do kosza zza linii 6,25 (dwukrotnie Krzysztof Morawiec i Bartłomiej Szczepaniak i raz Dariusz Kalinowski), dzięki czemu przewaga ŁKS-u wynosiła już 13 punktów (21:8). Pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem podopiecznych Radosława Czerniaka 21:11. Goście grali w tym fragmencie nieporadnie, seryjnie nie trafiali spod kosza i nie mieli czym odpowiedzieć na dobrze spisujących się łodzian.

Ile w obrazie gry mogą zmienić 2 minuty przerwy między kwartami? Okazuje się, że bardzo wiele. Drugą odsłonę rozpoczął dwoma punktami Daniel Wall, ale potem przez 7 minut konto ŁKS-u się nie powiększało, zaś goście odrobili wszystkie straty i wyszli na prowadzenie, zdobywając 13 oczek z rzędu. W zespole Siarki "rozrzucał" się Bartosz Krupa, 3 razy trafiając w ciągu kilku minut za 3 punkty. Szkoleniowiec łodzian próbował zmieniać coś w grze swojej drużyny, jednak był bezradny, bowiem zmiennicy, którzy pojawiali się na parkiecie, nie poprawiali obrazu gry. Wejście Kacpra Kromera zakończyło się 3 minutami na boisku i... 4 faulami. Feralną passę gospodarzy przerwał dopiero Filip Kenig, który dobił niecelny rzut osobisty Kuby Dłuskiego. Tuż przed przerwą prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie, a wynik pierwszej połowy efektownym wsadem ustalił Tomasz Pisarczyk. Po 20 minutach Siarka prowadziła 36:33.

I ciekawego widowiska, stojącego na niezłym, I-ligowym poziomie, byłoby na tyle, bowiem druga połowa to głównie chaos na parkiecie i błędy z obu stron, o czym może zresztą świadczyć bardzo niski wynik. Od stanu 39:36 dla ŁKS-u zdecydowanie więcej błędów zaczęli popełniać gospodarze. Zaś w Siarce ciężar gry na swoje barki wziął Wojciech Barycz, który sam zdobył 10 punktów z rzędu (najpierw rzut za 3 punkty, a potem akcja 2+3, a więc kosz z faulem, zbiórka w ataku i rzut za 3). Siarka "odskoczyła" na kilka oczek. Gospodarze nie potrafili wykorzystać problemów z faulami tarnobrzeżan. Od drugiej kwarty z czterema przewinieniami grał Miś, a w trzeciej odsłonie to samo spotkało najskuteczniejszego do tej pory Krupę. Co gorsza łodzianie nie potrafili też zamieniać na punkty rzutów osobistych. W całym meczu przestrzelili ich aż 13, a niechlubny prym w tej klasyfikacji wiedli Dłuski i Wall, którzy solidarnie spudłowali po 4 razy. Nie skutkowały także desperackie wejścia pod kosz ŁKS-u, gdzie dobrze spisywali się w obronie wysocy koszykarze Siarki. W odpowiedzi goście punktowali w tym fragmencie gry głównie osobistymi i spokojnie, ale systematycznie powiększali przewagę.

Taki obraz gry mieliśmy także przez większość 4. kwarty, a na tablicy wyników utrzymywała się ok. 10-punktowa przewaga Siarki. W ostatnich minutach na parkiecie pojawili się w ŁKS-ie młodzi zawodnicy, na co dzień będący dublerami, ale i oni nie potrafili odmienić losów tego spotkania. Ostatecznie Siarka wywiozła z Łodzi 2 punkty, wygrywając 72:57.

ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - Siarka Tarnobrzeg 57:72 (21:11, 12:25, 10:17, 14:19)

ŁKS Sphinx Petrolinvest: Szczepaniak 14, Krajewski 7, Kalinowski 6, Morawiec 6, Wall 6, Kenig 5, Dłuski 4, Bartoszewicz 4, Kromer 3, Trepka 2, Tonkiel 0, Grabowski 0.

Siarka: Barycz 23, Krupa 17, Pisarczyk 14, Baran 6, Czerwonka 5, Szpyrka 5, Miś 2, Uriasz 0, Ucinek 0.

Sędziowali: Bieńkowski, Wierzman i Pietrzak.

Źródło artykułu: