To nie był spacerek - komentarze po meczu Znicz Basket - Sudety

Ambitni koszykarze Sudetów Jelenia Góra nie sprostali w Pruszkowie drużynie Znicza Basket. O zwycięstwie gospodarzy przesądził Dominik Czubek, który w całym spotkaniu popisał się sześcioma celnymi rzutami za 3 punkty, a cały zespół w sumie zanotował 15 trafień z obwodu. W drużynie Sudetów zabrakło aż dwóch zawodników z pierwszej piątki Krzysztofa Samca i Sebastiana Szymańskiego.

Dominik Czubek (Znicz Basket):Graliśmy źle, dlatego starałem się pobudzić kolegów w drugiej kwarcie meczu. Z tego powodu wykonałem kilka ekspresyjnych gestów. W głupi sposób nie wykorzystywaliśmy naszych przewag. Drużyna Sudetów Jelenia Góra praktycznie przez cały mecz broniła blisko kosza, a my z uporem maniaka staraliśmy się w pierwszej połowie rzucać z trumny. Nie szukaliśmy penetracji i rzutów z obwodu. W drugiej połowie wzmocniliśmy obronę i wyciągnęliśmy wnioski z przebiegu dwóch pierwszych kwarty. Trener chciał żebym rzucał z dystansu, dlatego wprowadził mnie na boisku. Ponieważ wpadało przebywałem na nim dłużej. Nie do końca jestem jednak zadowolony, bo kilka rzutów mogło jeszcze wpaść. Zaczęło się dla nas za dobrze. Szybko zrealizowaliśmy jedno z założeń taktycznych, czyli dwucyfrowe prowadzenie na samym początku, ale zamiast konsekwentnie powiększać swoją przewagę, osiedliśmy na laurach. Kuba (Czech) razem z Rafałem Niesobskim zagrał bardzo dobre zawody.

Paweł Czosnowski (trener Znicza Basket): O naszym zwycięstwie zadecydowała dobra obrona w drugiej połowie, w której straciliśmy tylko 23 punkty. Gdybyśmy bronili tak od początku, to nawet bez jednego celnego rzutu z dystansu byśmy wygrali. Niestety tak się nie stało. Trójki na pewno jednak nie zaszkodziły. Cały czas naszym problemem jest koncentracja i wzajemna mobilizacja. Zbyt łatwo zadowalamy się prowadzeniem, zamiast dobić przeciwnika. Jak przystało na kapitana Dominik poderwał zespół. Ciężko pracował zarówno w ataku i obronie. W odpowiednim momencie wymusił też faul ofensywny. Mam nadzieję, że to było tylko zlekceważenie przeciwnika, wynikające z osłabień kadrowych Sudetów.

Ireneusz Taraszkiewicz (trener Sudetów Jelenia Góra): Mimo osłabień personalnych powalczyliśmy do końca i z tego się bardzo cieszę. Gdybyśmy na początku czwartej kwarty wykazali się lepszą skutecznością, to końcówka mogłaby wyglądać zdecydowanie inaczej. Pruszków posiada w swoich szeregach bardzo dobrych zawodników. My jeśli chcemy ich pokonać musimy grać na bardzo dobrym procencie. Mam małe pretensje do Pawła Minciela, który nie trafił czterech rzutów z dogodnej pozycji. Błędy oczywiście się zdarzają, ale było ich trochę za dużo. Wiedziałem, że ten mecz nie będzie łatwy. Gospodarze chyba myśleli, że to będzie spacerek. Brakowało zawodnik, który potrafiłby rozciągnąć obronę gospodarzy celnymi rzutami za trzy punkty. Takim koszykarzem jest właśnie Krzysiek Samiec. W rotacji zabrakło nam także trzech zawodników wypożyczonych z Turowa Zgorzelec. Wszyscy oni leczą obecnie kontuzje. Jestem pełen uznania dla Alana Urbaniaka, który przez 40 minut, z takim zespołem, ciężko pracował na parkiecie.

Jakub Czech (Sudety Jelenia Góra): Zawsze staram się pokazać z jak najlepszej strony, dlatego na to spotkanie nie musiałem się jakoś specjalnie mobilizować. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale do Pruszkowa przyjechaliśmy w bardzo okrojonym składzie. Naszym atutem jest gra przed własną publicznością. Mam nadzieję, że w weekend pokonamy u siebie Żubry

Komentarze (0)