Niespodziewanie wysokie zwycięstwo gospodarzy - relacja z meczu KKS Tychy - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź

Nadal w dołku znajdują się koszykarze Łódzkiego Klubu Sportowego. W sobotni wieczór, nie nawiązali oni walki z KKS-em Tychy i przegrali 61:88, czym stracili szansę na zajęcie miejsca w pierwszej "czwórce" przed fazą play-off.

Spotkanie było wyrównane tylko przez pierwsze kilka minut. Od stanu 20:19 dla tyszan, gospodarze zaczęli budować przewagę, w czym raczej nie przeszkadzali im przeciwnicy. Losy meczu rozstrzygnęły się już na początku drugiej kwarty. Zawodnicy KKS-u zdobyli wtedy... 19 punktów z rzędu, a łodzianie byli zupełnie bezradni. Trener Radosław Czerniak dwukrotnie w krótkim okresie czasu prosił o przerwę na żądanie, jednak nie przyniosły one rezultatu, bowiem nadal do kosza trafiali tylko gospodarze, a właściwie to głównie Tomasz Bzdyra, który po 20 minutach, miał na swoim koncie 17 "oczek" i 100 proc. skuteczności. ŁKS w końcu odczarował kosz przeciwnika, gdy na linii rzutów wolnych stanął Krzysztof Morawiec, ale nie zerwało to łodzian do odrabiania strat. Dość powiedzieć, że pierwszy kosz z gry dla ŁKS-u w drugiej kwarcie, wpadł w 9. minucie tej części gry.

Po przerwie, oba zespoły właściwie czekały już na końcową syrenę. Mariusz Niedbalski rotował mocno składem, dając pograć wszystkim swoim graczom, zaś łodzianie, nie wierzący już w końcowy sukces, nie potrafili grać "swojej koszykówki". Efektem tego utrzymywanie się ponad 20-punktowej przewagi KKS-u i pewne zwycięstwo tyszan 88:61. Po raz kolejny w ŁKS-ie zawiodła skuteczność. Notując zaledwie 32 proc. w rzutach za 2 punkty, nie da się nawiązać równorzędnej walki z takim przeciwnikiem jak KKS.

KKS Tychy - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 88:61 (30:23, 25:10, 12:11, 21:17)

KKS: Bzdyra 17, Pacocha 17, Bartosz 16, Mielczarek 9, Nowak 8, Hałas 7, Salamonik 6, Pustelnik 3, Olczak 3, Markowicz 2, Wojsz 0.

ŁKS Sphinx Petrolinvest: Dłuski 16, Kalinowski 13, Wall 10, Morawiec 8, Krajewski 5, Trepka 5, Szczepaniak 3, Bartoszewicz 1, Kenig 0.

Sędziowali: Bąba, Litawa i Miszkiewicz.

Komentarze (0)