Tomasz Wiliński: Fenomen AZS PWSZ - Charakterologiczne złoto

Sukces jest działaniem na najwyższym poziomie możliwości jednostki. Miarą sukcesu sportowego mogą być zrealizowane plany w pucharze, w lidze, przychody materialne, zwiększenie wartości zawodników, uznanie trenera... Sukces przez każdego postrzegany jest inaczej. Ogromnym sukcesem gorzowskich koszykarek AZS PWSZ jest w moim odczuciu zaistnienie w panteonie najlepszych zespołów polskiej ligi, permanentne budowanie potęgi i siły, zdobywanie coraz to wyższych celów i zbudowanie marki rozpoznawalnej w Europie.

Na czym polega fenomen gorzowskiej koszykówki? Sekcja koszykarska KS AZS PWSZ powstała dopiero w 2001 roku, a w roku 2002 została określona najlepiej szkolącym młodzież klubem koszykarskim w Polsce. W sezonie 2004/2005 zespół z Gorzowa Wielkopolskiego awansował do Ekstraklasy i rok rocznie poprawiał swoją pozycję w lidze. W ostatnich dwóch latach zdobywał najpierw brązowy, a później srebrny medal Mistrzostw Polski. Obserwując progresję wyniku w tym sezonie, zespół AZS PWSZ powinien zdobyć złoty medal. Czy obecna drużyna jest w stanie osiągnąć ten cel? Z pewnością. Nie jest to jednak tak łatwe zadanie, jak zdaje się wydawać co niektórym. Sezon 2009/2010 pod każdym kątem jest wyjątkowy. Dotychczas nigdy jeszcze nie udało się gorzowiankom zakończyć sezonu zasadniczego z tylko jedną porażką na koncie - i to przegraną z faworyzowaną Wisłą Kraków. Przegraną 1 punktem w ostatnich sekundach spotkania. AZS PWSZ ma już zapewnione miejsce w półfinale tegorocznych rozgrywek play off, gdzie czeka na zwycięzcę pary Wisła-CCC. W drodze do mistrzostwa Polski zespół z Gorzowa Wlkp. musi wznieść się na wyżyny umiejętności i determinacji. A jest to cel realny.

Hilary Ziglar powiedział kiedyś : Jesteś urodzona/urodzony, by zwyciężać, jednakże, aby być zwycięzcą musisz zaplanować zwycięstwo, przygotować się do zwycięstwa i oczekiwać zwycięstwa. Jak planuje się zwycięstwa w AZSie? Jak wyglądają przygotowania? Kto oczekuje zwycięstw?

W czerwcu ubiegłego roku rozmawiałem z trenerem gorzowianek Dariuszem Maciejewskim. Był to okres, kiedy jeszcze nie wszyscy ochłonęli po wielkim sukcesie srebrnego medalu, na Łotwie rozgrywane były Mistrzostwa Europy, a budżet gorzowskiego zespołu uzależniony był w dużej mierze od wsparcia miasta. AZS PWSZ ma to szczęście, że osoby zarządzające tym zespołem są zakochane w sporcie, że sponsorzy są hojni i wierni, że uczelnia docenia sukcesy, a koszykówka kobiet w Gorzowie stała się prawdziwą alternatywą w tym mieście dla piłki nożnej i żużla. Z każdym meczem na halę przy ulicy Chopina przychodzi coraz więcej osób. Klub zdobywa ciągle nowych kibiców. Wszędzie, gdzie się tylko pojawi.

Wracając jednak do rozmowy z trenerem gorzowianek, to dyskutując ze mną w czerwcu nie potrafił jeszcze określić celów zespołu w Eurolidze, nie znał budżetu jakim będzie dysponował, ale już wtedy wiedział, że Gorzów będzie liczył się w walce o medale w tegorocznych rozgrywkach. Być może było to tylko czcze marzenie, ale przecież jak to określił Dougles Everett: Niektórzy ludzie żyją w świecie marzeń. Inni - patrzą na rzeczywistość. Są też tacy, którzy zamieniają jedno w drugie. Maciejewski zdaje się być jednak takim, który zamienia marzenia w rzeczywistość. Marzenia wszystkich zgromadzonych wokół klubu. To samo dostrzegły również władze polskiej koszykówki wybierając Dariusza Maciejewskiego na trenera kadry narodowej. Czy słusznie? Czas pokaże. Na pewno jest to człowiek oddychający koszykówką, którego sny krążą wokół pomarańczowej piłki, wokół zawodniczek. To drugie nie dziwi. Przecież to mężczyzna. Któż nie chciałby być otoczonym przez wpatrzone w niego kobiety. Starsze i te młodsze. Słuchające go z obowiązku i z przyjemności. Ale nie w tym rzecz przecież. Nie to stanowi istotę roli trenera.

Pamiętam jak mówił, że AZS PWSZ nie stać na zawodniczki takie jak Ivana Matović, nie stać na budowanie dwóch zespołów - jednego na Euroligę, a drugiego na FGE. Starał się to też tłumaczyć faktem, że takie podejście niszczy ducha drużyny. Buduje złą atmosferę. Ale kluczowym jego zdaniem było, że nie tylko umiejętności zawodniczek mają znaczenie w doborze do gorzowskiej drużyny, ale przede wszystkim ich cechy charakteru. Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym jakie to są cechy, wedle jakiego klucza są dobierane. Postanowiłem uzyskać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie prosząc rywalki z FGE o odpowiedź na następujące kwestie:

1. Jaką jest koszykarką?

2. Jakie cechy charakteru ją wyróżniają?

3. Pomoże czy przeszkodzi drużynie AZS PWSZ w zdobyciu złotego medalu ?

Te trzy pytania dotyczyły wszystkich zawodniczek gorzowskiego zespołu. Z otrzymanych odpowiedzi wniosek jest prosty. Cechy charakteru, o których mówił Maciejewski, to nieustępliwość i kreatywność. To dwie cechy, które powtarzały się w każdej wypowiedzi. Wiem też, że zespół z Gorzowa jest wyjątkowy pod każdym kątem. Tu nie ma waśni, kłótni i sporów. Dziewczyny lubią swoje towarzystwo, mnóstwo czasu spędzają ze sobą, ale spędzają go z przyjemnością. Traktują się przyjacielsko i naprawdę rozumieją się i w życiu i na parkiecie. Ale to są wnioski oparte li tylko na moich spostrzeżeniach. Zauważyłem także, że w innych klubach nie ma takiego monolitu. Tam są kłótnie, są niesnaski i niezdrowa, destrukcyjna rywalizacja. Co z tego, że indywidualnie zawodniczki są klasą światową, skoro nie czują ducha zespołu, a gra oparta jest na egocentrycznych zachowaniach poszczególnych jednostek biegających po parkiecie. Czegoś takiego nie zauważyłem w Gorzowie. To jest fenomen tego klubu.

Gorzów stał się też kuźnią talentów i wyróżnił się wyczuciem potencjału zawodniczek. To w sezonie 2009/2010 na ustach wszystkich zainteresowanych polską ligą koszykówki kobiet jest rozgrywająca gorzowskiego zespołu Samantha Jane Richards, której gra odpowiada określeniu "stadiony świata". Paulina Pawlak powiedziała o niej: Jest wspaniałą rozgrywającą, potrafi poprowadzić drużynę, a także zdobywać punkty i brać ciężar gry na siebie. Zawsze uśmiechnięta, sympatyczna, a na boisku zawzięta i waleczna. Któż mógłby lepiej ją określić. Ale Samantha nie gra sama. Wspierana jest na pozycji rozgrywającej gorzowskiego zespołu przez Katarzynę Dźwigalską, która w zespole AZS PWSZ jako jedyna jest od początku istnienia tej sekcji koszykarskiej. To gorzowski dobry duch zespołu. Katerina Zohnova wspominając Kasię twierdzi, że: Jest bardzo pracowita na treningach. Na meczach daje z siebie wszystko. A jej największym atutem jest gra w obronie.. Dysponując takimi rozgrywającymi AZS PWSZ jest wręcz skazany na sukces. Ale to przecież nie wszystko. Są jeszcze inne zawodniczki, o których koleżanki z FGE powiedziały:

Ewelina Kobryn o Izabeli Piekarskiej: Cechy jakie posiada Izabela Piekarska pozwoliły stać się jej koszykarką, która śmiało może występować w najsilniejszych drużynach europy. Jest zawodniczką wszechstronną.

Katarzyna Krężel o Liudmile Sapovej: Niewątpliwie jest bardzo dobrym graczem, który regularnie potwierdza swój talent i koszykarskie możliwości. Stanowi zagrożenie niemalże na każdej pozycji na boisku.

Ewelina Gala o Agnieszce Kaczmarczyk: Jest ambitną zawodniczką, która wie czego chce. Dostała kredyt zaufania od trenera Maciejewskiego i myślę ,że pokazała i udowodniła jakim jest graczem. Teraz jest już mocnym fundamentem tego zespołu. Aga jest bardzo sympatyczną , kreatywną i bardzo towarzyską dziewczyną.

Uznanie w oczach rywali/ek jest największą nagrodą dla każdego sportowca. Z gorzowskimi koszykarkami liczą się dzisiaj wszyscy i każdej obawiają się w równym stopniu. Nawet juniorki z gorzowskiego zespołu dostające coraz więcej szans na grę w drużynie ekstraklasy, potrafią siać spustoszenie na parkietach PLKK. W tym sezonie to nie Wisła czy Lotos stanowi pierwszą siłę ligi, a zespół z Gorzowa. Respekt jaki wzbudza ten klub w tym sezonie jest największą nagrodą dla kibiców i ogromnym sukcesem akademiczek. Niezależnie od tego czy zdobędą złoty medal, czy też nie.

AZS PWSZ ma za sobą już pierwsze szlify również w lidze europejskiej. Nie był to udany debiut, ale będąc dopuszczonym warunkowo do rozgrywek, bo hala nie spełniała wszystkich wymogów, bo budżet nie pozwalał na spełnienie wszystkich wymogów logistycznych - Gorzów zaprezentował się przyzwoicie. Wierzę w to, że wkrótce akademiczki z Gorzowa zawojują również europejskie parkiety i będą tam wzbudzały nie mniejszy postrach niż ten w krajowych rozgrywkach. Ewelina Gala powiedziała o AZS PWSZ : Zespół składa się z wartościowych zawodniczek, gdzie każda ma większy lub mniejszy potencjał, ale jest on zawsze widoczny. Niech to będzie coraz większy potencjał. Wyższe umiejętności i stała progresja wyniku. Albert Camus twierdził: Łatwiej zdobyć sukces, trudniej na niego zasłużyć. Gorzów na sukces już zasługuje. Pozostaje zdobyć złoto i wywalczyć miejsce w Eurolidze. AZS PWSZ już na długo pozostanie w klubie najlepszych zespołów Europy.

Poza tym nie mogę się zgodzić z głosami z Gorzowa, że koszykarkom AZS PWSZ wystarczy hala mieszcząca do 2000 kibiców, która mogłaby być zlokalizowana na placu cyrkowym zamiast ul. Mironickiej określonej "zadupiem miasta". Nie podzielam takiego stanowiska, albowiem sama lokalizacja hali nie ma większego znaczenia, co potwierdzają przykłady z innych miast (np. Rybnik gra w Pawłowicach), a jednocześnie największe znaczenie ma infrastruktura wokół niej, o którą łatwiej zadbać przy ul. Mironickiej niż na Placu Słowiańskim. AZS PWSZ to też nie cyrk! Przecież wybudować ją można wszędzie, ale nie wszędzie można zapewnić odpowiednią ilość miejsc parkingowych, łatwość skomunikowania. Nadto należy zwrócić uwagę na to, że przecież Gorzów nie chce kolejnej areny, na której można uprawiać tylko jedną dyscyplinę, która będzie przeznaczona tylko do jednego celu. Już jest stadion żużlowy, który tylko do tego się nadaje. Gorzów potrzebuje hali widowiskowo-sportowej wybudowanej na potrzeby przyszłości, na której będą mogły odbywać się koncerty, gdzie będą mogły rozgrywać się gale sportowe, która będzie obiektem mogącym zarabiać na siebie - zarabiać nie tylko na koszykówce. Do której mieszkańcy pójdą z przyjemnością. Budowanie kolejnego obiektu dla tego czy tamtego sportu doprowadzi do sytuacji, że wkrótce wybuduje się halę dla szachistów, warcabistów lub do gry w domino. Z całym szacunkiem dla tych gier mówię stanowcze nie. Po co?

Komentarze (0)