Trafiali w kluczowym momencie - relacja z meczu Polpharma Starogard Gd. - Trefl Sopot

Koszykarze Trefla Sopot zdobyli piekło. Nie przyszło im to jednak łatwo. Podopieczni Karlisa Muiznieksa nie byli pewni zwycięstwa do ostatniej sekundy. Dla Polpharmy była to pierwsza porażka we własnym obiekcie od 21 listopada ubiegłego roku, kiedy to dwa punkty ze stolicy Kociewia wywieźli mistrzowie Polski - Asseco Prokom Gdynia.

Trefl starał się od pierwszych minut grać twardo w defensywie. I trzeba przyznać, że ta taktyka częściowo się sprawdziła. Starogardzianie próbowali się przedrzeć przez linię obronną przeciwnika, ale ta była niewzruszona i wypychała na obwód. Tam jednak czyhał Łukasz Wiśniewski, który rzucał z dystansu na świetnej skuteczności. Wiatr w żagle łapał także Brody Angley, świetnie zbierający i wykorzystujący swoją szybkość. Podopieczni Karlisa Muiznieksa również nie mieli łatwego zadania w ofensywie. Farmaceuci nie zamierzali bowiem odpuszczać nawet na krok, lecz zdarzały im się błędy, które rywal skrzętnie wykorzystywał. Z wielką łatwością punkty zdobywali niscy zawodnicy, czyli Iwo Kitzinger i Cliff Hawkins. Goście nabrali wiatru w żagle i ze stanu 10:15, doprowadzili do rezultatu 20:15. W końcówce gra się nieco wyrównała, ale nadal na prowadzeniu był beniaminek.

Druga odsłona to przede wszystkim dominacja Patricka Okafora. Nigeryjczyk źle rozpoczął zawody - nie potrafił ograć Sauliusa Kuzminskasa, a kiedy już oddawał rzut, pudłował. W dodatku popełnił dwa przewinienia i wylądował na ławce rezerwowych. Nie podziałało to jednak na niego deprymując0, a wręcz przeciwnie - rozzłościło lwa. Okafor powrócił na parkiet i nie miał sobie równych - znakomite zwody w polu trzech sekund i celna trójka, sprawiły, że po pierwszej połowie miał on na swoim koncie aż 14 oczek. Sekundował mu Uros Mirković. Serb podobnie jak Nigeryjczyk, beznadziejnie rozpoczął sobotnie zawody, ale walczył i w końcu przełamał swój impas. A Trefl? Był jedynie tłem dla gospodarzy. Gra sopocianom nie kleiła się najlepiej. Co prawda nadal aktywni byli na dystansie Kitzinger i Hawkins, a pod koszem Kuzminskas, ale nie wystarczyło to, by stoczyć to w tej kwarcie wyrównany bój.

Po przerwie byliśmy świadkami słabszego okresu Polpharmy, co nie było jednak zaskoczeniem. Koszykarze Miliji Bogicevicia bardzo często notują w ciągu meczu wzloty i upadki. Tym razem nadszedł upadek i to bardzo dotkliwy. Trefl zmotywowany do działania, rozpoczął szaloną pogoń. Już po kilku minutach nie tylko zredukowali oni siedmiopunktowy deficyt, który mieli po dwóch partiach, ale wyszli na prowadzenie. Oblicze sopocian zmieniło się wraz z wejściem Pawła Malesy. SKS zlekceważył tego gracza, a ten wykorzystał swój największy atut - rzut z dystansu. Natomiast spod kosza oczka dokładał Kuzminskas.

W ostatniej kwarcie emocji nie zabrakło. Damian Kulig próbował walczyć z beniaminkiem, ale nie otrzymał wielkiego wsparcia. W pojedynkę trudno wygrać spotkanie, tym bardziej z tak wymagającym przeciwnikiem. Trefl nie grał co prawda porywającą, lecz trafiał z dystansu w kluczowym momencie. Gospodarze prowadzili już 74:72, ale finisz w ich wykonaniu był katastrofalny. Klub z Trójmiasta zbyt łatwo dochodził do sytuacji rzutowych. Ostatecznie podopieczni Karlisa Muiznieksa wygrali 79:78.

Polpharma Starogard Gdański - Trefl Sopot

78:79

(22:26, 24:13, 15:27, 17:13)

Polpharma: Okafor 19, Angley 12, Wiśniewski 12, Kulig 11, Mirkovic 10, Majewski 5, Weeden 5, Ochońko 4, Dąbrowski 0.

Trefl: Hawkins 18, Kuzminskas 16, Kitzinger 15, Malesa 11, Kadziulis 8, Kinnard 6, Hlebowicki 5, Ratajczak 0.

Źródło artykułu: