Pożegnanie z Euroligą. Relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - Olympiakos Pireus

Czwartkowe spotkanie nie pozostawiło złudzeń. Twarda gra Olympiakosu od pierwszych minut nie dała szans gdynianom na odniesienie kolejnego zwycięstwa. Przewaga wywalczona w drugiej kwarcie nie była możliwa do odrobienia. Zgodnie z przewidywaniami, do gry włączył się Sofoklis Schortsanitis, który zdominował grę pod koszem. Szczęście nie dopisało za to gospodarzom, wśród których widocznych było tylko trzech zawodników.

W ten o to sposób, kończy się przygoda Mistrzów Polski z Euroligą, lecz nie można im niczego zarzucić, zrobili bowiem wszystko co mogli i osiągnęli sukces, jakiego do tej pory w Polsce nie było. Olympiakos jest dużo silniejszą drużyną i dzisiaj to udowodnili. Sprawdziły się słowa trenera gdynian, iż kilkoma zawodnikami nie da się wygrać z Grekami. Prokom pokazał jednak niepowtarzalną wolę walki i bez wstydu może przyznać się do porażki.

Czwartkowy mecz był przeciwieństwem tego sprzed dwóch dni. Mimo dobrego startu gdynian, którzy rozpoczęli od prowadzenia 7:0, dalej dominowali koszykarze z Pireusu. Najskuteczniejsi byli Sofoklis Schortsanitis, Josh Childress oraz Milosz Teodosić Te trio okazało się zabójcze dla Polskiego zespołu. Dokładając do tego jeszcze dobrą grę pozostałych greckich graczy, wiele czynników przemawiało na niekorzyść Asseco. Porządne spotkanie zaliczył Adam Łapeta, który twardą i zaangażowaną obroną przypłacił pięcioma faulami w drugiej kwarcie. W defensywie wspierali Polaka mocno Jan Jagla oraz Ronnie Burrell, lecz Grecy przebijając się przez nią, zdobywali punkty z przewinieniami. Przez większą część pierwszej kwarty toczyła się walka punkt za punkt, lecz gospodarze tracili bardzo wiele piłek, które były bezlitośnie wykorzystywane przez przyjezdnych. Po rzucie Linasa Kleizy zza linii 6,25; koszykarze z Pireusu prowadzili już ośmioma punktami i tą przewagę udało im się dotrzymać do końca pierwszej odsłony.

O ile sytuacja robiła się już nieciekawa w pierwszej kwarcie, o tyle druga okazała się totalną dominacją gości, którzy przechwytywali bardzo dużą ilość piłek i zdobywali przez to łatwe punkty. Mimo niesamowitego rzutu Davida Logana, który oddał z 8,a być może nawet 9 metrów, nie zmobilizowało to Mistrzów Polski do efektowniejszej walki. Wejście Przemysła Zamojskiego na parkiet dawało nadzieję na poderwanie się do walki, lecz zdobycie przez Polaka siedmiu punktów nie poprawiało sytuacji Prokomu. Zawodnicy z trójmiasta schodzili do szatni ostatecznie ze stratą 18 punktów!

- Zagraliśmy bardzo słabo w pierwszej połowie. Straciliśmy kontrolę nad wynikiem oraz w rotacji zawodników. Nie wychodziły nam najprostsze rzeczy, o skuteczności rzutów nie wspominając. Szczególnie mało zdobyliśmy w pierwszej kwarcie punktów spod obręczy - skomentował Tomas Pacesas.

W drugiej połowie gracze Asseco pokazali wiele woli walki. Chwilę rozkojarzenia na początku wykorzystał Daniel Ewing, który przechwytując piłkę i oddając ją Loganowi, wsparli drużynę dwoma punktami. Dalej jednak nie było już tak dobrze. Goście nie pozwalali, tak jak w poprzednim meczu, na długie podania, które zazwyczaj kończyły się stratą po stronie gdynian. Ewing, z mocno krytym Qyntelem Woodsem, próbowali napędzać grę swojego zespołu, lecz każda celna trójka kończyła się szybką odpowiedzią Teodosicia, również zza linii 6,25. Ostatecznie odsłona zakończyła się remisem, co już praktycznie nie dawało realnych szans Prokomowi na sukces w czwartkowym pojedynku.

- Choć w pierwszej połowie zagraliśmy słabo, to w drugiej pokazaliśmy wolę walki i doszliśmy do przeciwnika na siedem punktów. Ta początkowa strata była już po prostu nie do nadgonienia. Chciałem podziękować bardzo kibicom, za aktywny doping do samego końca. Teraz mamy nadzieję zebrać siły i rozpocząć konfrontacje w decydującej fazie Polskich rozgrywek - podsumował trener gospodarzy.

Mimo straconej pozycji, gospodarze z impetem zaatakowali w ostatnich dziesięciu minutach. Mistrzowie Polski raz za razem trafiali "trójki" i po punktach Adama Hrycaniuka, było już tylko dziesięć punktów straty. Chwila rozkojarzenia Greków rozbudziła gdyńskich kibiców. Uskrzydleni koszykarze Prokomu chwilowo uwierzyli w siebie i po trójce Ewinga zbliżyli się na siedem punktów! To było jednak wszystko na co było stać zawodników Asseco w tym spotkaniu. Duet Teodosicia z Loukasem Mavrokefalidesem rozwiał wszelkie nadzieje. Wsad Theodorosa Papaloukasa zakończył ten historyczny mecz ustanawiając jego wynik na 70:86.

Nagrodą za ciężką pracę gdynian był sam awans do Elite 8 Euroligii. Uczestnictwo w fazie play-off było jak najbardziej zasłużone, co też udowodnili w ostatnich bardzo emocjonujących spotkaniach. Mistrzowie Polski, bez kompleksów grali z dużo bogatszym od siebie klubem, pokazując przy tym, że potęga jaka powstała w Grecji, może upaść w Polsce.

Asseco Prokom Gdynia - Olympiakos Pireus 70:86

(20:28, 12:22, 16:16, 22:20)

Asseco Prokom: Logan 18, Woods 16, Ewing 14, Zamojski 7, Burrell 4, Jagla 4, Varda 3, Hrycaniuk 2, Łapeta 2, Seweryn 0, Szczotka 0.

Olympiakos: Childress 22, Teodosic 15, Kleiza 14, Schortsanitis 12, Mavrokefalides 9, Papaloukas 7, Beverley 4, Bourousis 2, Vujcic 1, Haleprin 0, Penn 0, Vasilopoulos 0.

Komentarze (0)