NBA: Ginobili pognębił Magic, Van Gundy stawiał na Gortata

Dogrywki, popisy strzeleckie - dużo działo się w tej serii spotkań. W San Antonio Manu Ginobili trafiał jak natchniony i Orlando nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Recepty na zwycięstwa nie zgubili Phoenix Suns. Słońca wygrały dziesiąty raz z rzędu.

W starciu z Dallas Mavericks to Orlando rozdawało karty. Stan Van Gundy liczył, że jego zespół podobnie zagra w San Antonio. Coach Magic nie przewidział jednak, że Manu Ginobili będzie katem jego zespołu. Argentyńczyk zaaplikował drużynie z Florydy aż 43 punkty. Obrona gości nie potrafiła sobie poradzić z zawodnikiem Ostróg.

- Próbowaliśmy przeróżnych rozwiązań. Za każdym razem był w stanie znaleźć lukę i uciec naszej defensywie. Był nie do zatrzymania - stwierdził trener Orlando. W jego ekipie tym razem zawiódł Dwight Howard, który miał problemy z faulami (ostatecznie nie dotrwał do końca meczu, ponieważ popełnił sześć przewinień). W obliczu kłopotów lidera ciężar zdobywania punktów na swoje barki wzięli między innymi Rashard Lewis i Mickael Pietrus (po 18), ale było to zbyt mało, aby myśleć o pokonaniu Spurs, którzy w swoich szeregach mieli Ginobiliego.

Ważna okazała się trzecia kwarta pojedynku, którą gospodarze wygrali 33:22 i przed ostatnią odsłoną mieli o 9 punktów więcej od rywali. Zespół z San Antonio nie dał sobie wydrzeć niezwykle ważnej wygranej.

Tym razem znacznie dłużej zagrał Marcin Gortat. Słabsza forma i faule Howarda sprawiły, iż Polak biegał po boisku przez 24 minuty. Zanotował cztery punkty (1/4 z gry), miał 7 zbiórek, 3 bloki, asystę. Popełnił również trzy przewinienia i stratę.

Trzeciej porażki z rzędu uniknęli Los Angeles Lakers. Kalifornijczycy bez większych problemów pokonali Utah Jazz. Spora w tym zasługa Lamara Odoma, który zdobywając 26 oczek i zbierając 10 piłek, rozegrał swój najlepszy mecz w sezonie. W sukurs przyszli mu koledzy na czele z Kobe Bryantem.

Gospodarze po pierwszej kwarcie byli bliżej zwycięstwa. Otwarcie meczu wygrali różnicą 17 punktów i mogli spokojnie kontrolować rozwój wydarzeń. Jazz jednak nie zamierzali składać broni i systematycznie odrabiali straty. Po czterech punktach z rzędu na początku ostatniej odsłony udało im się dojść miejscowych na 71:75. To podziałało na Lakers jak płachta na byka, ponieważ od tego czasu podopieczni Phila Jacksona znów się rozpędzili, czego najlepszym dowodem może być run 18:3, który pozwolił odskoczyć Jeziorowcom na 19 punktów.

Cleveland Cavaliers przechodzą do historii NBA i elitarnego grona zespołów, które sezon po sezonie notowały minimum 60 zwycięstw w regular season. Kawalerzyści dostali się do tego klubu dzięki wygraniu z Atlanta Hawks. Trzeba jednak przyznać, że musieli się sporo namęczyć, ponieważ Jastrzębie tanio skóry nie sprzedały.

- Tutaj nie chodzi o zwyciężenie w dużej liczbie gier w sezonie. Mierzymy w mistrzostwo i tylko to się liczy. Jeśli po drodze uda się odnieść mniejsze sukcesy, to człowiek cieszy się jeszcze bardziej - powiedział LeBron James (27 pkt).

Hawks trzymali się twardo do czwartej kwarty. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięli miejscowi. W ciągu sześciu minut zdobyli 14 punktów nie tracąc żadnego i ze stanu 76:74 dla gości zrobiło się 88:76 dla Kawalerzystów. Jastrzębie próbowały gonić, ale strata była zbyt duża, a czasu nie pozostało wiele.

- To bardzo frustrujące. Mieliśmy wielką szansę na wygranie, ale jeden przestój wiele nas kosztował. To dobra lekcja na przyszłość - stwierdził najlepszy strzelec Hawks (20 pkt), Josh Smith.

Trwa imponująca seria Phoenix Suns. Słońca okazały się za gorące dla kolejnego rywala. Drużyna prowadzona przez Alvina Genty'ego odprawiła z kwitkiem Detroit Pistons i na swoim koncie zapisała dziesiątą wygraną z rzędu.

Kolejny świetny mecz rozegrał Amare Stoudemire, który zdobył 27 punktów. Potrzebował na to 15 rzutów (trafił 13). Wspierał go Jared Dudley. Młody zawodnik Suns ustanowił rekord swojej kariery. Zaaplikował przeciwnikom 20 oczek.

Indiana Pacers - Miami Heat 96:105 OT (22:23, 27:16, 18:31, 22:19, d. 7:16)

(Murphy 29 (15zb), Granger 25, Price 13 - Wade 43 (9zb, 6as), Beasley 12 (7zb), Wright 11 (7zb))

Washington Wizards - Chicago Bulls 87:95 (25:30, 25:23, 25:23, 12:19)

(Blatche 18 (13zb, 7as), Miller 15 (7as), McGee 14 (9zb)) - Rose 24, Gibson 14 (16zb), Deng 14)

Charlotte Bobcats - Milwaukee Bucks 87:86 OT (17:19, 27:26, 21:20, 15:15, d. 7:6)

(Jackson 32, Felton 12 (6as), Augustin 8 - Salmons 28, Bogut 19 (12zb, 7bl), Delfino 14)

Boston Celtics - Houston Rockets 114:119 OT (30:32, 23:25, 30:30, 26:22, d. 5:10)

(Pierce 27, Rondo 23 (10as), Perkins 15 - Brooks 30 (9as), Scola 27 (11zb), Budinger 24)

Cleveland Cavaliers - Atlanta Hawks 93:88 (23:23, 26:23, 20:20, 24:22)

(James 27 (13zb, 6as), Williams 24, Jamison 12 (7zb) - Smith 20 (7zb), Crawford 17, Williams 15 (7zb))

Detroit Pistons - Phoenix Suns 94:109 (23:26, 27:30, 23:29, 21:24)

(Gordon 21, Prince 17, Jerebko 14 (10zb) - Stoudemire 29, Dudley 20, Hill 17 (8as))

Memphis Grizzlies - New Orleans Hornets 107:96 (25:20, 36:26, 25:25, 21:25)

(Mayo 27, Gay 20 (9zb), Young 19 (7zb) - Thornton 19, Paul 16 (8as), Collison 15)

San Antonio Spurs - Orlando Magic 112:100 (29:27, 25:29, 33:22, 25:22)

(Ginobili 43, Duncan 23 (8zb), Bonner 15 - Lewis 18, Pietrus 18, Redick 15)

Golden State Warriors - New York Knicks 128:117 (34:32, 31:19, 32:28, 31:28)

(Morrow 35, Williams 23, Maggette 21 - Lee 37 (20zb, 10as), Gallinari 29 (8zb, 8as), Walker 14, Duhon 14)

Los Angeles Lakers - Utah Jazz 106:92 (33:16, 21:29, 21:22, 31:25)

(Odom 26 (10zb), Bryant 25, Gasol 14 (16zb, 9zb), Fisher 14 - Boozer 20 (18zb), Williams 20 (10as), Matthews 14)

Źródło artykułu: