Blisko sensacji - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Kotwica Kołobrzeg

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W Zgorzelcu w pierwszym meczu eliminacji play-off pachniało dogrywką. Piotr Stelmach kilka sekund przed końcową syreną nie trafił jednak z dystansu i PGE Turów wygrał z Kotwicą 83:80. W rywalizacji do dwóch zwycięstw zgorzelczanie prowadzą 1:0.

Spotkanie w Zgorzelcu miało dwa oblicza. Po pierwszej wydawało się, że PGE Turów odniesie pewne zwycięstwo. - W pierwszej połowie graliśmy dobrze w obronie. Kotwica miała trafioną tylko jedną trójkę - potwierdził trener gospodarzy Andrej Urlep. Zgorzelczanie dobrze bronili, ale ich skuteczność także pozostawiała sporo do życzenia. - W pierwszej kwarcie daliśmy narzucić rywalom ich styl. Było nam ciężko wejść w mecz. Nie mogliśmy trafić a w obronie spisywaliśmy się słabo - zaznaczył kapitan Kotwicy Piotr Stelmach.

Do przerwy gospodarze wygrywali 38:26. Kiedy chwilę po wznowieniu gry z dystansu trafili Konrad Wysocki i Michał Chyliński, a przewaga PGE Turowa wynosiła już kilkanaście punktów wydawało się, że jest po zawodach. - Zawodnicy troszeczkę zwariowali i myśleli, że już jest po meczu. Zamiast wówczas grać mądrze każdy kto dostał piłkę chciał zdobywać punkty. To pozwoliło Kotwicy wrócić do gry. Goście trafili wówczas 11 trójek. Mieli świetny procent skuteczności. To było coś niesamowitego - podkreślił trener miejscowych Andrej Urlep. Za sprawą Adama Harringtona, charyzmatycznego Omni Smitha, Darrella Harrisa, Łukasza Wichniarza i Piotra Stemacha goście najpierw zdołali doprowadzić do remisu, a następnie odzyskać prowadzenie (71:68) z początku meczu. - W końcówce meczu była niesamowita walka - zaznaczył trener Urlep. W niej więcej zimnej krwi zachowali gracze ze Zgorzelca i to oni ostatecznie wygrali 83:80.

- Po rozmowie w szatni wszystkie elementy zafunkcjonowały. Podwajaliśmy Michaela Wrighta, była aktywna pomoc. Dzięki temu udało nam się kilka piłek przechwycić i utrudnić rywalowi rzut. Zagraliśmy również w drugiej połowie drużynowo. W pierwszej części mieliśmy jedną asystę, po przerwie znacznie więcej. Szkoda, że nie zagraliśmy tak od początku meczu - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Kotwicy Paweł Blechacz.

Kołobrzeżanie mieli nawet szansę doprowadzić do dogrywki, ale Piotr Stelmach z trudnej pozycji nie trafił z dystansu. - Mieliśmy swoją szansę, ale niestety jej nie wykorzystaliśmy. W trzeciej kwarcie była lepsza komunikacja w obronie i w ataku. Dogoniliśmy Turów, ale zabrakło nam być może sił - podkreślił kapitan Kotwicy.

- Uważam, ze mecz był bardzo dobry. Mieliśmy długą przerwę w grze, a to nie wpływa korzystnie na zespół. Goście podobnie jak my chcieli bardzo wygrać - grali bardzo dobrze. Kotwica rzuciła nam trójki na procencie 44. proc. Ten mecz czegoś nas nauczył. Rywale nas doszli i mamy nauczkę, że nie wolno za szybko wierzyć w to, iż mecz jest wygrany. Trzeba walczyć do ostatniej minuty - skomentował gracz PGE Turowa Konrad Wysocki.

- Cieszymy się, że prowadzimy w rywalizacji i w czwartek jedziemy do Kołobrzegu po kolejne zwycięstwo - zakończył trener PGE Turowa Andrej Urlep.

PGE Turów Zgorzelec – Kotwica Kołobrzeg 83:80 (18:11, 20:15, 19:26, 26:28)

PGE Turów: Wysocki 16 (4), Wright 16, Wallace 11 (1), Gray 12 (2), Chyliński 10 (2), Wójcik 10, Loyd 4, Johnson 4, Roszyk 0, Bochno 0.

Kotwica: Smith 21 (2), Stelmach 21 (4), Harrington 14 (3), Wichniarz 13 (3), Harris 9, Brown 2, Freeman 0, Rduch 0, Bręk 0.

Źródło artykułu: