Osiągnęliśmy dużo więcej niż sobie zakładaliśmy - Stal Ostrów Wlkp. po sezonie

Celem nadrzędnym zespołu Stali Ostrów Wielkopolski w rozgrywkach II ligi grupy B sezonu 2009/2010 była walka o utrzymanie. Po słabym początku w dalszej fazie rozgrywek podopieczni Kaspra Smektały, byli groźnym rywalem dla każdej drużyny.

Ostrowski zespół z bilansem 13 zwycięstw i 13 porażek sklasyfikowany zostanie w górnej części tabeli. - Naszym celem było utrzymanie, osiągnęliśmy dużo więcej niż sobie zakładaliśmy - mówi Marcin Dymała, koszykarz Stali.

Ostrowianom niewiele zabrakło do tego, aby dość nieoczekiwanie znaleźć się w czołowej czwórce grupy B, która już niebawem rozpocznie walkę o awans do I ligi. Wpływ na to miał między innymi słabszy początek rozgrywek, w którym młodzi koszykarze płacili tzw. "frycowe". Dodatkowo musieli się także odpowiednio zgrać, gdyż skład po różnych zawirowaniach w Ostrowie Wielkopolskim zbudowany został niemal na ostatnią chwilę. - W drugiej lidze wygrywa się głównie głową i sercem. Jeżeli to jest zostawione na parkiecie wtedy są wyniki - mówi trener Kasper Smektała.

Z zajętej przez ostrowian pozycji wszyscy są zadowoleni, po 11-letniej przygodzie na parkietach ekstraklasy nikt nie oczekiwał od zespołu wielkich wyników. - Wszyscy dobrze wiemy jak ten zespół był na początku budowany. To drużyna złożona z juniorów, a reszta to praktycznie moi koledzy, których udało mi się namówić na grę. Można powiedzieć, że zrobiliśmy coś z niczego - mówi szkoleniowiec "Stalówki".

Ostrowska drużyna złożona w większości z młodych graczy w wielu meczach pokazała charakter i serce do gry przeciwko ekipom posiadającym w swoich szeregach graczy znanych w przeszłości z występów na wyższych szczeblach rozgrywkowych. Był to dla nich pierwszy kontakt z seniorskim basketem. - Sezon na pewno na plus, przyniósł nowe doświadczenia. Nauczyłem się takiego cwaniactwa od starszych zawodników grających w czołowych zespołach drugiej ligi. Na pewno teraz już w przyszłym sezonie będzie mi już łatwiej. Ten sezon był bardzo przydatny i niezbędny dla rozwoju mojej dalszej kariery - powiedział Marcin Dymała.

Osiągnięty wynik to efekt ciężkiej pracy na treningach zawodników pod wodzą Kaspra Smektały i pomagającemu mu, bardziej doświadczonego Jana Perkiewicza. - Udało mi się pociągnąć zespół, aby pracował tym tokiem myślenia trenerskiego, jakiego ja chciałem - mówi Smektała.

Marcin Dymała, jeden z liderów Stali Ostrów

Na osobną pochwałę po koszykarzach i trenerach zasługują także ostrowscy kibice. Ci przyzwyczajeni w ostatnich latach do występów Stali w ekstraklasie nie odwrócili się od basketu w zaledwie drugoligowym wydaniu. - Wiemy, że gramy za czapkę gruszek. Tutaj nikt nie gra dla zysku, pieniędzy, po prostu gramy dla siebie i dla kibiców. Dziękujemy im za to, że są z nami i nas dopingują. Dostaliśmy od nich piękne podziękowanie w postaci kubków na koniec sezonu. Widać jak razem się zżyliśmy - mówi szkoleniowiec "Stalówki".

Jej mecze regularnie w hali przy Kusocińskiego oglądało około 700 widzów. Największym wydarzeniem sezonu był jednak pojedynek z drużyną Open Basket Pleszew, który oglądał komplet 1500 kibiców. Takiej widowni pozazdrościć mogą kluby występujące w ekstraklasie.

Sezon 2009/2010 w Ostrowie Wielkopolskim przeszedł do historii. Z pewnością fani Stali zadają sobie pytanie, co będzie dalej z tym zespołem, czy działacze Klubu Sportowego, który w połowie rozgrywek przejął drużynę w perspektywie najbliższych lat, myślą o grze szczebel wyżej. - Wiadomo, że trzeba tych młodych zawodników, którzy są, uzupełnić graczami doświadczonymi. Uważam, że stworzymy dobry zespół i w perspektywie dwóch, trzech lat będziemy chcieli grać tak, aby osiągnąć awans do pierwszej ligi - mówi Izabela Kaczmarek, prezes KS Stal.

- Miejmy nadzieję, że dostaniemy szansę zagrania razem jeszcze w przyszłym sezonie. W tym składzie personalnym z małymi wzmocnieniami można powalczyć o play off i awans do pierwszej ligi - mówi Smektała.

Wszystko jednak będzie rozbijało się o kwestie finansowe. Zawodnicy, którzy występowali w bieżącym sezonie w ostrowskiej Stali grali za symboliczne wynagrodzenia. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to można się spodziewać się tego, że najzdolniejsi gracze trafią do innych klubów. - W tym momencie nie mogę jeszcze nic powiedzieć, co będzie ze mną w kolejnym sezonie. Nie mam jeszcze żadnej oferty przedstawionej. Na dobre taki okres transferowy rozpocznie się za kilka tygodni - powiedział Marcin Dymała, jeden z liderów ostrowskiej Stali.

Komentarze (0)