Paweł Blechacz: Szkoda tego ostatniego rzutu

Trener Kotwicy Kołobrzeg Paweł Blechacz liczył, że jego podopieczni będą w stanie nawiązać walkę z bardziej utytułowanym i faworyzowanym PGE Turowem Zgorzelec i tak też się stało. Do pełni szczęścia zabrakło jednak skutecznie rozegranych końcówek meczów, w których lepsi byli przeciwnicy i to oni zagrają w play-off. Szkoleniowiec Kotwicy gratuluje jednak swoim koszykarzom postawy i walki do samego końca.

Według zgodnej opinii ekspertów i fanów koszykówki w Polsce, Kotwica Kołobrzeg nie miała żadnych szans w starciu z PGE Turowem Zgorzelec. Dwunasty zespół PLK po rundzie zasadniczej, z wąską ławką rezerwowych i z niemającym doświadczenia w meczach o stawkę trenerem Pawłem Blechaczem, miał zostać zmiażdżony przez trzykrotnego wicemistrza Polski, w którego szeregach występują jedni z najlepszych koszykarzy w lidze, a na ławce zasiada Andrej Urlep. Słoweniec co prawda ostatnie poważne sukcesy osiągał kilka lat temu, ale jego marka nadal elektryzuje fachowców i kibiców.

- My w tej fazie rozgrywek nie byliśmy faworytem rywalizacji, przynajmniej na papierze, ale wydaje mi się, że łatwo pola przeciwnikowi nie oddaliśmy - mówi jednak trener Blechacz i trudno z nim oponować. Jego zespół napędził sporego stracha zgorzeleckiej ekipie, przegrywając dwa mecze ogólną różnicą tylko pięciu punktów. W pierwszym starciu tych drużyn Turów wygrywał do przerwy nawet dwunastoma oczkami, ale kołobrzeżanie nie poddali się i doprowadzili do emocjonującej końcówki. W czwartkowym meczu spotkanie było bardziej wyrównane i choć w ostatnich sekundach los znowu sprzyjał wicemistrzowi kraju, koszykarze Kotwicy mogą chodzić z podniesioną głową.

- Naprawdę gratuluję moim chłopakom, bo zagrali z pasją, z poświęceniem i ambicją. Nie patrzyli kto jest naszym przeciwnikiem, kto gra po drugiej stronie parkietu, tylko z zaangażowaniem robili to, nad czym pracowaliśmy ostatnie kilka miesięcy - chwali swoich podopiecznych trener Blechacz i przechodząc do drugiego starcia rywalizacji, tego w kołobrzeskiej Hali Milenium, opowiada - Przespaliśmy dwa początki: w pierwszej połowie, jak i w drugiej. Gdybyśmy od pierwszych minut zagrali tak skoncentrowani, jak w kolejnych fazach spotkania, i gdybyśmy grali tak zespołowo jak później, myślę, że wynik mógłby być inny.

Ospałość koszykarzy znad morza wykorzystał Michał Chyliński, który kilkukrotnie celnie przymierzył z dystansu. Dopiero po kilku minutach trafiać zaczął Darrell Harris, udanymi akcjami wsparł go Omni Smith i to gospodarze prowadzili po pierwszej kwarcie. Niestety dla nich, mało skoncentrowani wyszli na parkiet po zmianie stron i goście ponownie odskoczyli. Żmudna pogoń trwała do samego końca, a prawdziwa walka rozgorzała w ostatniej kwarcie, kiedy to niesieni dopingiem miejscowi trafili kilka bardzo ważnych rzutów z dystansu.

- Chciałbym pogratulować swoim graczom również dlatego, że w końcówce meczu poszli z Turowem na wymianę ciosów i okazało się, że to dobry wybór. Pomimo presji, pomimo obrony rywala, potrafiliśmy trafiać do kosza - wyjaśnia trener Blechacz z uznaniem, a po chwili opisuje okoliczności, dzięki którym kołobrzeżanie doprowadzili do tak emocjonującej końcówki meczu. - Wreszcie moi zawodnicy dzielili się piłką, szukali się nawzajem na pozycjach oraz szukali najlepszych okazji do oddania rzutu i to nie przypadek, że trafiali takie trójki. One były po prostu wypracowane po ciężkich akcjach.

Gospodarze również mieli piłkę przy stanie 78:79 dla gości na kilkanaście sekund do końca. Podanie wówczas otrzymał Adam Harrington i stojąc za linią 6,25, oddał rzut. Wielu kibiców podniosło już ręce w geście triumfu, ale tym razem piłka tylko odbiła się od obręczy. Sfaulowany Krzysztof Roszyk trafił jeden z dwóch osobistych i było po meczu. A także po sezonie dla Kotwicy. - Szkoda tego ostatniego rzutu Adama. Myślę, że gdyby trafił, wygralibyśmy, bo Turów miałby bardzo mało czasu na skuteczną akcję. Niestety tak się nie stało. My kończymy rozgrywki, Turów gra dalej. Życzę im powodzenia w play-off - dodaje szkoleniowiec pokonanych.

Komentarze (0)