- Z takim zespołem jak Prokom trzeba walczyć 40 minut i jeszcze mieć szczęście. My graliśmy dobrze jedynie przez 30 minut, no może nawet 35, ale w ostatnich pięciu zabrakło już sił - mówił po środowej porażce Energi Czarnych Słupsk w ćwierćfinale play-off TBL z Asseco Prokomem Gdynia trener tego pierwszego zespołu, Dainius Adomaitis. Jego podopieczni byli blisko sprawienia wielkiej niespodzianki, lecz za każdym razem fatalnie rozgrywali czwarte kwarty, a dla rozpędzającego się z minuty na minutę mistrza Polski owa niedyspozycja była wodą na młyn.
Mimo prowadzenia 2-0 trener gdynian Tomas Pacesas znalazł powody do narzekań. - Mam wiele zastrzeżeń do moich zawodników a najbardziej o skuteczność. Spoglądając w statystyki, nie wierzę. Rzucaliśmy po prostu fatalnie za dwa. Na wyjeździe nie może się to powtórzyć - tłumaczył Litwin. Jego koszykarze trafili tylko 17 z 53 prób za dwa co stanowi niewiele ponad 30 procent. Jak na zespół, który wszedł do najlepszej ósemki Euroligi wskaźnik ten jest poniżej jakiejkolwiek krytyki. Qyntel Woods oddał aż 17 prób z czego tylko 6 skutecznych, Daniel Ewing miał 3 na 10, podczas gdy David Logan przeszedł samego siebie i nie trafił żadnej z 10 prób.
Paradoksalnie, beznadziejna dyspozycja trójki liderów w środę może napawać optymizmem fanów tego klubu. Nie jest bowiem możliwe by tercet gwiazd rozegrał tak słabe spotkanie po raz drugi z rzędu. Niewiarygodne byłoby gdyby Woods ponownie nie trafiał z najprostszych sytuacji, a Logan znów miał minusowy evaluation. Nie w obliczu możliwości zakończenia ćwierćfinałowej rywalizacji już w sobotę. Wszak w play-off każdy dodatkowy dzień odpoczynku jest na wagę złota.
Nastawienie czempiona z pewnością nie jest dobrą wiadomością dla zespołu Energi Czarnych. We wtorek i w środę mierzyli się z nieco nieskoncentrowanym rywalem, zaś sobotnie starcie prawdopodobnie pokaże prawdziwą, albo chociaż bliższą prawdy, twarz mistrza kraju. Dla przetrzebionego kontuzjami słupskiego zespołu brzmi to jak wyrok, choć jak zapowiada trener Adomaitis, jego podopieczni będą walczyć od pierwszej do ostatniej sekundy. - Nie mamy nic do stracenia, więc nie będzie żadnej presji. Zagramy z pasją, zagramy z charakterem. Ambicja to wielka broń i postaramy się jej użyć - mówi szkoleniowiec.
Ze strony kibiców presji wszak nie będzie, ale nieustannie będą wywierać ją obrońcy Asseco Prokomu na duet fałszywych playmakerów Czarnych, Mantasa Cesnauskisa i Alexa Harrisa. O ile Litwina można jeszcze nazwać rozgrywającym, choć on sam zdecydowanie lepiej czuje się jako rzucający obrońca, to Amerykanin gra na tej pozycji bo musi. Każdemu z nich daleko jednak do umiejętności kozłowania piłki jaką miał Tyrone Brazelton, który zresztą na mecze przeciwko gdynianom zmobilizowałby się szczególnie. Na początku sezonu został przecież oddany przez włodarzy Asseco do Czarnych bez żalu, a na jego miejsce przyszedł Lorinza Harrington. Niestety, obecnie Brazelton z opuchniętym kolanem siedzi na ławce rezerwowych.
Podobnie zresztą jak Marcin Sroka, którego nieustępliwość, zawziętość i boiskowa bezczelność mogłaby być idealnym zapłonem na generalnie spokojnego, ale tylko do czasu, Qyntela Woodsa. Amerykanin zapewnia, że nie zamierza już nikomu udowadniać swojej wyższość inaczej niż tylko poprzez grę w koszykówkę, ale jego charakter to tykająca bomba. Opanowany i skoncentrowany jest w stanie wygrać dla Asseco Prokomu mistrzostwo Polski, lecz umiejętnie zdenerwowany i skupiony na innych rzeczach, może być bronią obosieczną.
To wszystko to jednak gdybanie, choć jest kilka rzeczy, których możemy być pewni w kontekście sobotniego starcia. - Chcemy wygrać 3:0 i móc już przygotowywać się do półfinałów - mówi wspomniany Harrington. - Nie mamy nic do stracenia, więc będziemy walczyć na całego. Postaramy się poprawić zbiórki a także całą defensywę i walczyć o każdą bezpańską piłkę, postaramy się sprawić niespodziankę - kontruje Harris. - Ważna jest koncentracja do końcowej syreny - dodaje Adomaitis, a jego vis-a-vis na ławce Asseco, Tomas Pacesas kończy wątek - To będzie bardzo trudne i bardzo zacięte spotkanie od początku do końca.
Trzeci mecz rywalizacji w tej parze ćwierćfinału play-off TBL rozpocznie się w sobotę, 1 maja o godz. 17.00. Bilety w cenach: 11, 18, 24, 28 i 40 złotych można nabywać na dwie godziny przed spotkaniem w kasach klubowych. Gospodarz sobotniego pojedynku równocześnie przypomina, iż karnety z rundy zasadniczej nie są ważne podczas meczów play-off. Posiadacze sezonowych wejściówek mają jedynie pierwszeństwo w wykupienie biletów na to samo miejsce.