Jacek Seklecki: W świetnym stylu przebrnęliście przez ćwierćfinał z AZS. Wygraliście dwa mecze na parkiecie rywala, ale chyba o podobną sztukę we Włocławku będzie ciężej?
Łukasz Majewski: - Tego nigdy nie wiadomo. Ja mogę zagwarantować oczywiście to, że będziemy walczyć na sto procent, tak jak w meczach z ekipą z Koszalina. Jeżeli wszyscy staniemy na wysokości zadania i zagramy właśnie tak, jak w dwóch ćwierćfinałowych spotkaniach na parkiecie rywala to nie uważam, abyśmy stali na straconej pozycji.
Dla was awans do półfinału to największy sukces w historii klubu. Można powiedzieć, że teraz presja wyniku po sezonie zasadniczym jest już za wami i zagracie na większym luzie?
- Można tak powiedzieć. Już w tej chwili wiemy, że odnieśliśmy duży sukces i zarówno dla nas, jak i dla klubu to historyczny sezon. Ale jak to bywa w takich sytuacjach – apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mały kroczek już wykonaliśmy i dlaczego nie pokusić się o więcej? Mamy okazję gry o finał i jeżeli powalczymy z Anwilem to będzie to dla nas ogromna szansa. Takie jak ta czasami zdarzają się raz w życiu, gdyż nie wiemy co będzie za rok, dwa i jak potoczy się sytuacja. Dlatego postaramy się o niespodziankę.
W serii z AZS zaprzeczyliście teorii o wielkim znaczeniu własnego parkietu. W półfinale z Anwilem może nie być już tak różowo, gdyż włocławianie we własnej hali grają wyśmienicie. Przegrali we Włocławku tylko jeden mecz.
- Przewaga parkietu, wbrew pozorom, zawsze ma znaczenie. Ale to działa w obie strony. Poza tym trzeba pamiętać, że to nie jest już granie tylko co weekend, ale to są już play-off. Jeśli udałoby nam się coś urwać Anwilowi w pierwszych dwóch meczach, które gramy na wyjeździe to może wyniknąć z tego bardzo ciekawa rywalizacja. My jednak potrafimy grać na wyjazdach. Nikt nie zaprzeczy temu, że hala w Koszalinie jest bardzo trudnym obiektem, a nam udało się tam wygrać.
Rozmawiając z Mujo Tuljkoviciem usłyszałem, że jest pod ogromnym wrażeniem, że wygraliście w Koszalinie dwa razy i to w play-off.
- Miło słyszeć takie słowa. Po drugim meczu w Starogardzie Gdańskim, gdy przegraliśmy jedno spotkanie na własnym parkiecie bardzo dużo osób zaczęło nas skreślać. Twierdzili, że jedziemy do Koszalina na dwa mecze, ale nie przewidywali takiego obrotu sprawy jaki miał miejsce, tylko zakładali, że dwukrotnie przegramy i to AZS zakończy rywalizację. W gazetach również pojawiały się artykuły, że Koszalin chce skończyć już w niedzielę.
W sumie tak się stało, AZS rywalizację zakończył.
- Dokładnie, zakończył, ale nie rywalizację, tylko sezon. My jesteśmy takim zespołem, że nikt z nas na pewno przed rywalem się nie położy. I tak było też w Koszalinie. Kto oglądał nasz mecz w telewizji widział, że było to spotkanie pełne walki. Stąd też zakładam, że jeżeli wszyscy zagramy właśnie tak, jak w ćwierćfinale, a uważam, że były to jedne z lepszych spotkań w całym sezonie, to na pewno będzie ciekawie.
Mówi pan, że będziecie chcieli urwać jakiś mecz Anwilowi we Włocławku. Jesteście jedną z zaledwie trzech drużyn, które zdołały pokonać ekipę trenera Igora Griszczuka w tym sezonie. Jak więc tego dokonać?
- Przede wszystkim musimy bronić i być agresywni w defensywie. To był i myślę, że będzie nasz klucz do sukcesu. Nie jesteśmy jakimiś snajperami, chociaż jak każda drużyna, mamy swoich strzelców, ale to w obronie rozegra się największa rywalizacja. Jeżeli zagramy w defensywie tak, jak w tych dwóch meczach w Koszalinie to jestem pewien, że nie będzie to łatwa przeprawa dla Anwilu.
Jakby miał pan scharakteryzować Anwil, co rzuca się w oczy?
- Anwil ma bardzo mocny skład. Zresztą sama nazwa – Anwil Włocławek – jest już tak renomowaną firmą na polskim rynku koszykarskim, że kto by nie grał w tym klubie to musi coś sobą reprezentować. Na każdego z graczy Anwilu trzeba zwracać tak samo dużą uwagę. Czy to podstawowy zawodnik, czy zmiennik, nikomu nie można odpuścić, bo gdy nasza czujność będzie przy jednym koszykarzu, inny może zrobić nam sporo krzywdy.
Anwil ma 10 wyrównanych graczy. Wy po stracie Brody Angleya pozostaliście z ósemką zawodników.
- W tym miejscu chciałbym bardzo pochwalić Tony Weedena, który przejął obowiązki playmakera i radził sobie bardzo dobrze. Dzięki niemu brak Angleya nie był aż tak bardzo odczuwalny, jakby mogło się wydawać, czego zwycięstwa w Koszalinie są dowodem. Nie można nie wspomnieć także o Tomaszu Ochońce. Zagrał ostatnio super zawody. Być może w statystyce nie było tego tak widać, ale pojawił się na parkiecie w trudnym momencie i był pewny swoich decyzji. To nie jest prosta sprawa, gdy siedzi się większość meczu na ławce rezerwowych, a przychodzi moment, kiedy musisz wejść i udźwignąć presję. Tomkowi to się udało. Jeśli chodzi o drugi mecz to zagrał rewelacyjnie. Punkty zdobywał w ważnych momentach i za to szacunek dla młodego.
Należy wspomnieć też o Wiśniewskim i Kuligu. Szczególnie ten drugi zaskoczył i to na duży plus.
- Damian może być bardzo groźny. Gra na pozycji silnego skrzydłowego i w momencie, gdy wszyscy skupiają się na Patricku Okaforze, on ma nieco więcej miejsca i z tego korzysta. To jest jeszcze młody zawodnik i też nie możemy od niego wymagać za wiele, ale jeśli chce się grać na wysokim poziomie to też trzeba to udowodnić. Damian i tak wykonał spory krok do przodu, gdyż przejście z I ligi do ekstraklasy to spore wyzwanie. Nie oszukujmy się, ale między tymi poziomami jest spora przepaść. On jednak gra i to gra dobrze, więc już teraz można powiedzieć, że się sprawdził.
Jeżeli chce się myśleć o awansie zagrać na wysokim poziomie musi jednak cała drużyna.
- Dokładnie tak. Każdy z nas jeżeli chcemy myśleć o jakiejkolwiek szansie w rywalizacji z Anwilem musi dołożyć coś od siebie. Nie da się tak, że jeden zawodnik będzie miał dobry dzień i wygra mecz. Oczywiście czasami takie coś może mieć miejsce, ale serii tak się nie wygra.
Aby wygrywać cała drużyna musi zagrać dobrze, ale w waszej drużynie trzeba zauważyć to, że jeśli wygrywacie z lepszymi zespołami to tylko wtedy, gdy dobrze lub bardzo dobrze gra wasza para liderów, Weeden – Okafor.
- Tak to już jest, że w każdym zespole są jacyś liderzy. U nas taką rolę spełniają Weeden i Okafor i po części tego się od nich wymaga. Nie mniej jednak w żadnym stopniu nie chciałbym umniejszać zasług innych koszykarzy. Każdy daje coś od siebie i te zwycięstwa z sezonu zasadniczego i obecny udział w półfinale to zasługa całej drużyny.
Jak potoczy się ta seria według pana?
- Szczerze? Nie mam pojęcia i jest to dla mnie naprawdę ogromna zagadka. Jako kapitan sam jestem ciekaw jak nasza drużyna zafunkcjonuje w tej rywalizacji. Przekonamy się na co jeszcze nas stać i czy ta Polpharma jest już taką ekipą na medal. Tego, że Anwilowi nie będzie tak łatwo i nie przejdzie nas tak, jak Polonię Azbud Warszawa jestem pewny.