Pierwsza kwarta należała zdecydowanie do gospodarzy, którzy bardzo zdeterminowani, co chwilę dziurawili kosz przyjezdnych. Dość wysoka różnica punktowa była spowodowana słabszą grą Trefla, który gdyby nie Lawrence Kinnard, skończyłby tę kwartę z ośmioma oczkami na koncie. Mistrzowie Polski jednakże pokazali wiele klasy, tak że kibice w pierwszej odsłonie byli świadkami koncertu rzutów zza linii 6,25 metra. W siódmej i dziewiątej minucie za trzy trafiał Jan Jagla, a między jego rzutami "wkradł się" również David Logan, który zwiększył dorobek drużyny o tę samą liczbę oczek.
Kolejna kwarta okazała się wielkim powrotem sopocian do gry, mimo iż gdynianie wydawali się kontrolować przebieg spotkania. Było to możliwe głównie dzięki świetnej postawie Gintarasa Kadziulisa, który co chwilę dodawał swojej drużynie punktów z dystansu. Z resztą nie tylko Litwin zaskakiwał. Podobnymi zasługami odznaczył się również Ivo Kitzinger, oraz Michał Hlebowicki, po którego rzucie trener Tomas Pacesas wykorzystał przysługującą mu przerwę - nic dziwnego, przewaga Mistrzów Polski stopniała do 9 punktów. Wolny czas jednak nie wiele zmienił w postawie gospodarzy, którzy grając słabo na zbiórkach pozwalali na zdobywanie gościom punktów z podwojeń i w rezultacie na zmniejszanie straty. Na niespełna trzy minuty przed końcem drugiej kwarty, za dwa punkty trafił Kinnard i na tablicy widniała już tylko 5 punktowa różnica w wyniku. Ostatecznie koszykarze Prokomu schodzili do szatni z przewagą trzech oczek (47:44).
Przerwa wpłynęła bardzo motywująco na zawodników trefla, którzy rozpoczęli kolejną odsłonę od doprowadzenia do remisu. Goście bardzo mądrze grali w ataku, "rozrzucając" obronę Asseco jak najdalej od obręczy. Mistrzowie Polski byli w stanie minimalnie prowadzić tylko i wyłącznie dzięki grze indywidualnej zawodników i nieco słabszej skuteczności sopocian. Gdy w piątej minucie do remisu doprowadził Marcin Stefański, a chwilę później za trzy trafił Kitzinger, kibice przyjezdnych popadli w euforię. To był jednak moment przełomu w drużynie gospodarzy, którzy pobudzeni trójką Daniela Ewinga odmienili styl swojej gry. Od tego momentu sopocianie się zagubili i do końca trzeciej odsłony zdobyli już tylko dwa punkty. Koszykarze Asseco natomiast bezlitośnie wykorzystywali błędy swych przeciwników. W ostatnich minutach za trzy oczka trafiali Logan i Ewing tym samym wyprowadzając drużynę na 11 punktowe prowadzenie.
W ostatniej kwarcie goście nie byli już w stanie przybliżyć się do remisu. Po raz kolejny dłuższa ławka i częstsze rotacje w zespole Mistrzów Polski dały o sobie znać. Grę próbowali napędzać Kinnard i Kadziulis jednakże bezskutecznie. W ósmej minucie po rzucie tego drugiego zawodnika, przyjezdni zdołali przybliżyć się na 6 punktów, lecz to było wszystko na co było stać zawodników Trefla.
- Uważam, że zagraliśmy całkiem dobry mecz w obronie oprócz drugiej kwarty, w której daliśmy powrócić przeciwnikom do gry. Nie powinno tego być. To sprawiło, że mieliśmy potem kłopoty. Goście zdominowali nas na tablicach i to były dwa największe problemy - druga kwarta i zbiórki. Oprócz dwóch strat na końcu, moi zawodnicy dzielnie walczyli. Cieszę się, że udało się nam rotować całym składem i wygrać ten mecz. Wielu zawodników pojawiło się na 20-23 minuty i myślę, że tak będziemy dalej postępować, gdyż intensywność meczy jest bardzo duża - skomentował po meczu trener Asseco Prokomu.
Asseco Prokom Gdynia - Trefl Sopot 82:74 (26:13, 21:31, 21:13, 14:17)
Asseco Prokom: Logan 19, Ewing 16, Burrell 12, Jagla 9, Varda 7, Harrington 5, Hrycaniuk 5, Woods 4, Szczotka 3, Kostrzewski 2, Łapeta 0.
Trefl: Kadziulis 19, Hlebowicki 16, Kinnard 12, Kitzinger 10, Hawkins 7, Ratajczak 6, Stefański 4, Malesa 0, Kowalczuk 0.